PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  19.12.2011

Między Mikołajem, a Bożym Narodzeniem nastaje taki dzień, kiedy jakoś nieswojo się biega po galeriach handlowych i sklepach internetowych.

O ile kinematografia „żywego planu“ wiele razy pokazała, z różnych punktów widzenia, smutne wydarzenie, jakim był „poranek bez Teleranka“ , polska animacja jeszcze tego faktu nie skomentowała. Ciekawe dlaczego? No hay banda? Nie ma literatury? Nie ma pieniędzy? Nie ma pomysłu, jak wziąć traumę za pysk?

"Walc z Baszirem", fot. Against Gravity

Być może, to dlatego, że nie mamy jeszcze zwyczaju składania cotygodniowych wizyt psychoanalitykom? No dobra, by nie tracić czasu, w oczekiwaniu na upgrade tej dziedziny naszego życia, idziemy do kina na „Walc z Bashirem“.

Ari Folman swoją traumę trawił 21 lat. Gdy zbliżał się do czterdziestki postanowił poprosić o zwolnienie z corocznych ćwiczeń wojskowych i dostał zgodę, pod warunkiem przejścia standardowej psychoterapii w swojej jednostce. W trakcie spotkań z lekarzem, zdał sobie sprawę, że podczas wojny z Libanem, przeżył epizod, który wstrząsnął nim do tego stopnia, że podświadomie „wytarł“ ze swojej świadomości.

Wszechświatową alternatywą dla psychoanalizy na kozetce jest psychoanaliza na barowym stołku. Frontowy przyjaciel Folmana, podczas spotkania przy kieliszku wyjawił swój obsesyjny sen: zgraja bezpańskich psów biegnie nocą przez Tel Aviv, tratując po drodze wszystko, co napotka.

Takich psich sfor napotkali mnóstwo podczas wojny – swoim wyciem i szczekaniem zdradzały pozycję wojsk izraelskich podchodzących pod libańskie wioski. Ten obraz był tak sugestywny, że stał się zaczynem filmu. Między innymi dlatego, że Folman sobie uświadomił, że on takich wspomnień nie ma. Wszystko wytarł! W poszukiwaniu wspomnień ruszył w odwiedziny do innych frontowych kolegów.

Rezultat znamy z ekranu – sekwencja po sekwencji odkrywamy wraz z reżyserem kolejne mroczne sekrety inwazji, zakończone haniebną asystą w masakrze obozu Sabra i Shatila; pełnego chrześcijańskich uchodźców.

Autor zakłada, że nikt z Was nie stanął przed analogicznym wyzwaniem. Dlatego ta wiwisekcja jest tak atrakcyjna.

Zdjęcia dokumentalne, zamienione metodą rotoscopingu na animację pomagają nam zamieszkać w egzotycznych sceneriach. Bejrut migoce fosforyzującym rytmem wyludnionych blokowisk. Czy naprawdę mocno różni się od Nowej Huty?

Czy izraelski żołnierz, który, serią z karabinu maszynowego kaleczy wielkoformatową podobiznę wypędzonego dyktatora, bardzo różni się od desperata, malującego czerwoną gwiazdę na podobiźnie Jaruzela?

Ja też uważam, że nie. Czekam na film o poranku bez Teleranka.

Agnieszka Sadurska
Zobacz również
Box Office. 2 miliony widzów na koncie „Listów do M.”!
Box Office. Mamy największy przebój 2011 roku!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll