Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Po 15 latach zapadł w końcu wyrok w sprawie dokumentu Henryka Dederki dotyczącego korporacji Amway. Twórcy "Witajcie w życiu" muszą usunąć z filmu nieprawdziwe dane o strukturze dochodów Amwaya.
Zrealizowany w 1997 roku obraz "Witajcie w życiu" prezentował techniki oddziaływania na ludzi stosowane przez pracowników amerykańskiego koncernu zajmującego się sprzedażą bezpośrednią. Dederce udało się namówić kilku dystrybutorów Amwaya do przedstawienia ideologii firmy i metod werbowania współpracowników. Ich wypowiedzi i fragmenty szkoleń połączono z inscenizacjami domniemanego przebiegu życia przedsiębiorcy Amway. Zanim doszło do premiery filmu korporacja złożyła w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o ochronę dóbr osobistych. W ramach zabezpieczenia powództwa sąd zakazał jego emisji. Kopia filmu trafiła jednak do nieoficjalnego obiegu.
Kadr z filmu "Witajcie w życiu", fot. youtube.com
Sprawa "Witajcie w życiu" stawała już na wokandzie kilkakrotnie. W 2004 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Amway Polska wobec producenta filmu spółki Contra Studio oraz Telewizji Polskiej, która go zamówiła, uznając że film jedynie krytycznie ocenia "dążenie do sukcesu za wszelką cenę". Rok później Sąd Apelacyjny uznał apelację Amway i zmienił wyrok SO, stwierdzając, że film wytwarza negatywny obraz korporacji. Według SA autora filmu dokumentalnego, tak samo jak i dziennikarza, obowiązuje szczególna staranność przy zdobywaniu materiałów, jak i rzetelna ich prezentacja. Sąd Apelacyjny zakazał wówczas TVP emisji filmu, a producentowi nakazał przeprosiny w mediach i wpłatę 10 tys. zł na cel dobroczynny (Amway chciał 50 tys.). Prawnicy producenta odwołali się do Sądu Najwyższego, a ten w 2006 roku nakazał ponowny proces, uznając kasacje pozwanych od wyroku SA. SN uznał, że skoro film jest w części dokumentalny, a w części - inscenizowany, to nie można go oceniać tak jak materiału dziennikarskiego.
W ogłoszonym dziś wyroku Sąd Okręgowy tylko częściowo uwzględnił pozew Amway. Uznał bowiem, że reżyser miał prawo ostro skrytykować w nim nowe w latach 90. w Polsce zjawisko sprzedaży bezpośredniej prowadzonej przez Amway. Sąd podzielił opinię biegłego, że film był "dokumentem z elementami kreacji" i podkreślił, że sceny autentyczne pochodziły z materiałów szkoleniowych Amway i zostały zacytowane zgodnie z prawem. Zdaniem sądu to, co reżyser dołączył do materiałów autentycznych (m.in. sceny wyścigu szczurów), mieściło się w ramach swobody twórczości artystycznej oraz wolności wypowiedzi. Zrazem sąd uznał, że pozwani nie dowiedli prawdziwości podanych w filmie danych finansowych o Amway - że 30 proc. dochodu korporacji pochodzi ze sprzedaży materiałów szkoleniowych, a 95 proc. dochodów trafia do 0,2 proc. osób z Amway. Dane te zaczerpnięto z publikacji, która nie była powszechnie dostępna, a twórcy filmu "bezkrytycznie je powtórzyli", nie starając się dotrzeć do stanu faktycznego.
Pełnomocnik Amway mec. Stefan Jaworski powiedział dziennikarzom, że wyrok jest korzystny dla jego klienta, który głównie kwestionował dane o dochodach. Adwokat podkreślił, że gdyby telewizja chciała pokazać film, to musiałaby też - oprócz usunięcia danych o podziale dochodu - zamazać twarze współpracowników Amwaya i nie emitować ich głosów - bo tego już wcześniej prawomocnie zakazał sąd w procesie z powództwa kilku dystrybutorów.
Wyrok SO nie jest prawomocny. Producent filmu, prezes Contra Studio Jacek Gwizdała nazwał orzeczenie sądu kuriozalnym i poinformował, że rozważa złożenie apelacji.
Zrealizowany w 1997 roku obraz "Witajcie w życiu" prezentował techniki oddziaływania na ludzi stosowane przez pracowników amerykańskiego koncernu zajmującego się sprzedażą bezpośrednią. Dederce udało się namówić kilku dystrybutorów Amwaya do przedstawienia ideologii firmy i metod werbowania współpracowników. Ich wypowiedzi i fragmenty szkoleń połączono z inscenizacjami domniemanego przebiegu życia przedsiębiorcy Amway. Zanim doszło do premiery filmu korporacja złożyła w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o ochronę dóbr osobistych. W ramach zabezpieczenia powództwa sąd zakazał jego emisji. Kopia filmu trafiła jednak do nieoficjalnego obiegu.
Kadr z filmu "Witajcie w życiu", fot. youtube.com
Sprawa "Witajcie w życiu" stawała już na wokandzie kilkakrotnie. W 2004 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Amway Polska wobec producenta filmu spółki Contra Studio oraz Telewizji Polskiej, która go zamówiła, uznając że film jedynie krytycznie ocenia "dążenie do sukcesu za wszelką cenę". Rok później Sąd Apelacyjny uznał apelację Amway i zmienił wyrok SO, stwierdzając, że film wytwarza negatywny obraz korporacji. Według SA autora filmu dokumentalnego, tak samo jak i dziennikarza, obowiązuje szczególna staranność przy zdobywaniu materiałów, jak i rzetelna ich prezentacja. Sąd Apelacyjny zakazał wówczas TVP emisji filmu, a producentowi nakazał przeprosiny w mediach i wpłatę 10 tys. zł na cel dobroczynny (Amway chciał 50 tys.). Prawnicy producenta odwołali się do Sądu Najwyższego, a ten w 2006 roku nakazał ponowny proces, uznając kasacje pozwanych od wyroku SA. SN uznał, że skoro film jest w części dokumentalny, a w części - inscenizowany, to nie można go oceniać tak jak materiału dziennikarskiego.
W ogłoszonym dziś wyroku Sąd Okręgowy tylko częściowo uwzględnił pozew Amway. Uznał bowiem, że reżyser miał prawo ostro skrytykować w nim nowe w latach 90. w Polsce zjawisko sprzedaży bezpośredniej prowadzonej przez Amway. Sąd podzielił opinię biegłego, że film był "dokumentem z elementami kreacji" i podkreślił, że sceny autentyczne pochodziły z materiałów szkoleniowych Amway i zostały zacytowane zgodnie z prawem. Zdaniem sądu to, co reżyser dołączył do materiałów autentycznych (m.in. sceny wyścigu szczurów), mieściło się w ramach swobody twórczości artystycznej oraz wolności wypowiedzi. Zrazem sąd uznał, że pozwani nie dowiedli prawdziwości podanych w filmie danych finansowych o Amway - że 30 proc. dochodu korporacji pochodzi ze sprzedaży materiałów szkoleniowych, a 95 proc. dochodów trafia do 0,2 proc. osób z Amway. Dane te zaczerpnięto z publikacji, która nie była powszechnie dostępna, a twórcy filmu "bezkrytycznie je powtórzyli", nie starając się dotrzeć do stanu faktycznego.
Pełnomocnik Amway mec. Stefan Jaworski powiedział dziennikarzom, że wyrok jest korzystny dla jego klienta, który głównie kwestionował dane o dochodach. Adwokat podkreślił, że gdyby telewizja chciała pokazać film, to musiałaby też - oprócz usunięcia danych o podziale dochodu - zamazać twarze współpracowników Amwaya i nie emitować ich głosów - bo tego już wcześniej prawomocnie zakazał sąd w procesie z powództwa kilku dystrybutorów.
Wyrok SO nie jest prawomocny. Producent filmu, prezes Contra Studio Jacek Gwizdała nazwał orzeczenie sądu kuriozalnym i poinformował, że rozważa złożenie apelacji.
RP
Gazeta.pl
Ostatnia aktualizacja: 18.12.2012
Reżyser filmu o Amwayu komentuje wyrok
Vaclava Havla związki z Polską w dokumencie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024