Losy znanych pisarzy wydają się być dla Fabryki Snów fascynującym tematem - jednak, jak można dostrzec, śledząc filmy z ostatnich kilku lat, chyba niewystarczająco, skoro obrazy noszące miano „biograficznych” często z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego.
Najpopularniejszym zabiegiem filmowców jest odgrzebywanie nieistotnych lub niejasnych epizodów z życia znanych osób i ich trawestacja, dopisywanie dziwacznych i często mało prawdopodobnych wątków. W ten sposób powstają swoiste paralele między życiem pisarza a jego dziełami; życiorys autora podporządkowuje się jego twórczości, każąc mu niemalże przeżywać swoje utwory. Idąc tym tropem, można zauważyć, że w „Zakochanej Jane” przewijają się liczne nawiązania do „Dumy i uprzedzenia”, padają zdania z powieści i pojawiają się postacie, które miały w rezultacie zainspirować pisarkę; w „Zakochanym Molierze” pisarz wciąż spotyka ludzi, którzy staną się pierwowzorami jego przyszłych bohaterów.
"Anonimus", reż. Roland Emmerich, fot. UIP
Dość karkołomnie nazwany biograficznym, film "Zakochana Jane" dostał się pod obstrzał krytyki nie tylko z powodu tych dość prymitywnych nawiązań, wybaczono mu nawet, że do roli brytyjskiej pisarki zaangażowano Amerykankę, Anne Hathaway. Jednak opierając się na dość luźno związanych z prawdą domysłach, reżyser dość daleko odszedł od rzeczywistości. Jego Jane Austen to dziewczyna pyskata, niezbyt dobrze wychowana i, zdaje się, pozbawiona specyficznego, podszytego ironią poczucia humoru, które przyniosło jej tak wielką popularność. Ponieważ samo życie pisarki daje niewiele materiału na stworzenie romansu, by zaspokoić gusta publiczności, postanowiono go po prostu dopisać. Tom Lefroy, z którym Austen flirtowała podczas kilku przyjęć i który być może sprawił, że jej serce zabiło nieco szybciej (lecz wkrótce potem wyjechał, ożenił się z bogatą panną, a na starość wspominał uczucie żywione do Jane Austen jako „szczenięce”), w filmie staje się wielką miłością początkującej pisarki, a ich związek, o zgrozo, w finale doprowadza nawet do całkowicie nierealnej ucieczki bohaterów. Na tym tle o wiele lepiej wypada „Jane Austen żałuje”, choć i tu nie powstrzymano się przed wplątaniem pisarki w kolejny romans – tym razem uczuciowy trójkąt.
Przed filmowym zniekształceniem rzeczywistości nie uciekła też opowieść o losach Jamesa Barriego, "Marzyciel". W tym przypadku wprowadzono zmiany, które ciężko logicznie wytłumaczyć (pięciu synów Sylvii zredukowano do czterech – być może w obawie przed tłokiem na ekranie?), ale także i takie, które chyba wymusza purytańska publiczność – aby relacje między Jamesem a Sylvią były nieskazitelne, w filmie uśmiercono jej męża, a żonę Jamesa wpakowano w romans (kilka lat wcześniej niż w rzeczywistości).
"Anonimus", reż. Roland Emmerich, fot. UIP
"Zakochany Szekspir", przedstawiający historię rzekomego związku poety z piękną Violą, to w zasadzie pretekst do ponownego odegrania „Romea i Julii”, pod pozorem przedstawienia kulisów powstania utworu. Jednakże oprócz powtórki z rozrywki, widzowi serwuje się też porządną zabawę, ponieważ reżyser podchodzi do biografii Szekspira z dystansem, żonglując faktami, plotkami i domysłami. Do tych, którzy wierzą, że dzieła sygnowane nazwiskiem Szekspira w rzeczywistości stworzył Christopher Marlowe, skierowana jest scena w barze, podczas której Marlowe podsuwa cierpiącemu na niemoc twórczą Szekspirowi poszczególne elementy fabuły nowej sztuki. Scena, gdy William całuje przebraną za mężczyznę Violę, nie wiedząc, że to ona, to ukłon w stronę zarzucających Szekspirowi homoseksualne skłonności. Wszystko to blednie jednak przy „Anonimusie”, gdzie twórcy zdają się iść jeszcze dalej, odmawiając Williamowi Szekspirowi praw autorskich do wydanych dzieł i czyniąc go podłym oszustem.