PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  9.09.2013
Z Joanną Kos-Krauze o filmie "Papusza" rozmawia Katarzyna Skorupska.

Portalfilmowy.pl: Jest w państwa filmie taka przejmująca scena, kiedy Papusza niemal nieruchomo siedzi na ławce pod drzewem.

Joanna Kos-Krauze: Jej życie było od momentu wykluczenia ze wspólnoty rozpięte na straszliwym kontraście. W roku jej urodzenia świat był mimo wszystko wspaniały. Romowie dbali o dzieci, dla nich one zawsze były wartością. Klepali biedę, ale zawsze byli razem. Papusza ten dawny świat potem idealizowała. To był czas jej młodości, życia we wspólnocie, a przede wszystkim to było przed wojną. A później nastąpiła samotność, rzecz dla niej najstraszniejsza. Romowie to bardzo patriarchalna społeczność, ale status kobiet starszych jest w niej bardzo wysoki. Babki i matki mają w niej ogromny autorytet i rzeczywistą władzę. Papusza żyła w odosobnieniu, nie miała wokół dzieci ani  wnuków. To dramatyczne doświadczenie, bo samotność w ogóle jest trudna, ale dla Cyganów szczególnie.


Jowita Budnik i Antoni Pawlicki w filmie "Papusza". Fot. Next Film

PF: Trudno się dziwić, że Papusza zachorowała. Żyła właściwie w dwóch światach.

  JKK: Zgoda, o ile ten drugi to świat aspiracji. Ona bardzo wierzyła w edukację i cierpiała, że Tarzanek [jej przybrany syn – red.] nie chciał się uczyć. Dla niej to było powodem do wstydu, że nie ma wykształcenia, dlatego nie wierzyła w siebie do końca. Dla niej poezja to było życie, a nie pisanie.

Jeśli chodzi o chorobę, to nie ma dostępu do kartotek szpitala, w którym Papusza przebywała. Nie jest pewne, czy cierpiała na chorobę psychiczną, na pewno przeszła dwa załamania nerwowe. Na podstawie dostępnych dokumentów powstaje podejrzenie, że brano ją do szpitala, żeby ją podkarmić, bo żyła w potwornej biedzie. Szczególnie w okresach dramatycznych, zimą. Z Nikiforem było podobnie. Część ludzi uważała, że on był upośledzony umysłowo. A to nieprawda. Był zaburzony społecznie i emocjonalnie, ponieważ wychowywała go – głuche dziecko, z przyrośniętym do podniebienia językiem – głucha matka, żebraczka.

PF: Patrząc na Papuszę można powiedzieć – jeśli koniecznie trzeba ją diagnozować – że ma depresję. Ale czy to jest choroba?

JKK: Życie.

PF: Kiedy umiera mąż Papuszy, Dionizy, z mieszkania wynoszona jest trumna. Z góry widzimy zamknięte podwórko kamienicy. To jest jeden z tych momentów, kiedy rozumiemy znaczenie zdarzeń wcześniejszych. Czym było dla Cyganów przymusowe osiedlenie...

JKK: ...tak jak poezja uwięziona w tych murach. To jest ostatni tabor, wstrząsający, bo tam nie ma Romów. Normalnie za trumną idzie rodzina, to jest szalenie ważny moment – odprowadzenia, czuwania, wspólnego biesiadowania na grobie. A tu jest ogołocony tabor.

PF: Jak wyglądały relacje trzech głównych postaci? Papuszy, jej męża Dionizego i Ficowskiego.

JKK: Od początku zakładaliśmy, że Dionizy, mąż Papuszy jest trzecią pełnoprawną postacią i dlatego Zbyszek Waleryś i Antek Pawlicki są na tej samej planszy. Zbyszka jest nawet w tym filmie więcej. Papusza przeżyła z Dionizym kilkadziesiąt lat z konsekwencjami spotkania z Ficowskim, który podróżował z ich taborem dwa lata. Potem ich kontakty były sporadyczne. Dionizy to postać niejednoznaczna, ich związek był skomplikowany, ale w tym patriarchalnym systemie on nigdy nie zostawił żony, bronił jej do końca przed strasznym gniewem Cyganów i wziął na siebie jego konsekwencje.  Dla nas od początku odkryciem był Zbyszek Waleryś. To jest aktor, który wykonał nieprawdopodobną rzecz: nauczył się romskiego tak, że Cyganie nie mogli uwierzyć, że on nie jest Romem. Nauczył się też grać na harfie i powstała rola fenomenalna.


Zbigniew Waleryś i Jowita Budnik w filmie "Papusza". Fot. Next Film

PF: Wspaniałą rolę zagrał też Antoni Pawlicki. Jerzy Ficowski jest w filmie postacią kontrowersyjną, niezwykle skomplikowaną.

JKK: Jerzy był takim człowiekiem. Właściwie w każdej książce, którą wydał po "Cyganach polskich",  jeden rozdział poświęcał Papuszy. To są rzeczy przepiękne, bardzo wzruszające. On do końca życia miał poczucie winy, choć wiedział, że to było historycznie nieuchronne. Zawsze płaci się cenę za przekroczenie barier mentalnych, emocjonalnych, politycznych. Ficowski wiedział, że trzeba dać świadectwo losowi Romów, przywrócić im pamięć i pokazać światu, ale miał wielkie poczucie winy. Myślę, że on podejrzewał, bo znał Romów, że będzie awantura o książkę i słownik polsko-romski, ale w najczarniejszych snach nie przyszło mu do głowy, że wszystko spadnie na Papuszę.

PF: W filmie fascynuje twarz Papuszy-Jowity Budnik. Jaki był pomysł na tę rolę?

JKK: Długo mieliśmy poczucie porażki, bo szukaliśmy romskiej aktorki, ale nie udało się. Potem zaprosiliśmy na rozmowy wiele wspaniałych aktorek, aż nagle nas olśniło, że my przecież mamy aktorkę, z którą pracujemy tyle lat. Zdaliśmy sobie sprawę, że ulegaliśmy stereotypowi, bo przecież w filmach Kusturicy co drugi Rom ma błękitne oczy albo jest blondynem. Zrozumieliśmy, że to jest przede wszystkim opowieść o kobiecie. Ważne jest to, czy aktor ma wnętrze. Stwierdziliśmy, że nie ma lepszego adresu niż Jowita, że to jest człowiek, który wie, co czyni i nada duszę tej postaci. Dla nas aktor to ktoś, kto umie wypełnić ciszę. Wyzwaniem była potem charakteryzacja, niemożliwa, jak się okazało, do zrobienia w Polsce. Poleciałyśmy z Jowitką do Kanady, tam zostały zrobione próby, potem odlewy i rzeźby. Wydaje nam się, że to jest porządnie zrobiona charakteryzacja, ale oczu zmienić nie można. Tego, co ona ma w oczach, się nie wymieni.

Katarzyna Skorupska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  9.09.2013
Zobacz również
Spotkanie z przyszłością
Kolejny sukces "Matki" Łukasza Ostalskiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll