Gwiazda Tygodnia: Dustin Hoffman

Jest jedną z największych i zarazem najwszechstronniejszych gwiazd Hollywood. 45 lat po aktorskim debiucie filmowym, wyreżyserował swoją pierwszą fabułę. I to jak!

"Kwartet" zagrany pod jego reżyserską batutą to kawał świetnego kina w brytyjskim stylu i takimże wykonaniu. Komediodramat, który śmieszy, bawi, ale też skłania do refleksji na temat jesieni życia.  Nie byłoby jednak tego filmu, gdyby nie upór jego drugiej żony, która przez lata namawiała go, by stanął po drugiej stronie kamery. Dustin Hoffman stworzył film o swoim pokoleniu, o ludziach którzy mimo podeszłego wieku wciąż mają apetyt na życie, a nawet na seks.

Dustin Hoffman na planie "Kwartetu". Fot. Best Film.

Od filmowego debiutu jednego z najwybitniejszych aktorów świata minęło już ponad 45 lat. Zaczęło się od gry w komedii Arthura Hillera „Tygrys ucieka”, ale to genialna kreacja w „Absolwencie” Mike’a Nicholsa otworzyła mu drzwi do wielkiej kariery. Rola Benjamina Braddocka, młodego chłopaka wkraczającego w dorosłe życie i próbującego się wyzwolić spod wieloletniej dominacji swoich rodziców, przyniosła mu popularność i uznanie potwierdzone nominacjami do Złotego Globu, BAFTA i Oscara. Kolejny film z jego udziałem, "Nocny Kowboj" w reżyserii Johna Schlesingera, również okazał się jego kolejnym wielkim sukcesem. Oba filmy zmieniły jego sytuację o 180 stopni. Z biednego trzydziestolatka, wynajmującego skromne mieszkanko wespół ze swoim przyjacielem Genen Hackmanem,  w ciągu dwóch lat stał się gwiazdą Hollywood. Jednak największe filmowe role były dopiero przed nim. Jedną z najwybitniejszych w jego dorobku był z pewnością występ we „Wszystkich ludziach prezydenta” Alana J. Pakuli. Wcielił się tam w dziennikarza Carla Bernsteina, który razem z Bobem Woodwardem (Robert Redford), swoim kolegą po fachu z „Washington Post”, ujawniają słynną aferę „Watergate”. Ale to nie ten film, ale dwa inne przyniosły mu upragnione statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej.


Dustin Hoffman na planie filmu "Kwartet". Fot. Best Film.

Pierwszego Oscara otrzymał za rolę opuszczonego przez żonę (Meryl Streep) męża opiekującego się ich wspólnym siedmioletnim synem w dramacie rozwodowym "Sprawa Kramerów" Roberta Bentona. Drugi przypadł mu w udziale za niezwykle przejmujące wcielenie się w postać autysty, którym stara się opiekować młodszy brat (Tom Cruise) w dramacie "Rain Man" Barry’ego Levinsona. Nie sposób nie wspomnieć też o jego genialnym przeistoczeniu się w kobietę w "Tootsie" Sydneya Pollacka. Ta rola przyniosła mu kolejną nominację do Złotego Globu. Wspomniane kreacje potwierdzają tylko skalę talentu aktorskiego Dustina Hoffmana, a zrealizowany przez niego "Kwartet", że jest równie sprawnym reżyserem. Kto wie, może kiedyś dostanie Oscara również i w tej dziedzinie. Ciągle – co sam przyznaje – marzą mu się bowiem kolejne statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej. - Oscary nigdy się nie nudzą. To jak seks – wyznał niedawno w wywiadzie dla jednego z polskich tygodników.