Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Choć Konkurs Główny zbliża się do półmetka, wciąż brakuje w nim tytułów, które zdecydowanie olśniłyby berlińską publiczność. Jak dotąd na mocne prowadzenie wysunęła się „Gloria” Sebastiana Lelio, której od wczoraj w czołówce najlepiej przyjętych obrazów towarzyszy rumuński „Child’s Pose”. Jakie szanse w tym zestawieniu ma „Camille Claudel, 1915”, najnowszy film Brunona Dumonta?
Cesare Zavattini mówił, że w kinie można odtworzyć obraz społeczeństwa, wywodząc całą historię ze sceny, w której zwykły człowiek kupuje na ulicy buty. Podobną zasadą zdaje się rządzić nowe kino rumuńskie, w którym realistyczne przywiązanie do tego, co niepozorne i codzienne jest kluczowe dla porządkowania ekranowej rzeczywistości. Pretekstem do opowiedzenia historii zawsze jest tu przypadkowa sytuacja, uruchamiająca ciąg przemian zachodzących w bohaterach.
Kadr z filmu „Child’s Pose”. Fot. Berlinale
Tak samo jest w wypadku „Child’s Pose” Calina Petera Netzera (znanego dotąd polskiej publiczności z „Medalu honorowego”). Rumuński autor podobnie jak Lelio główną postacią historii uczynił kobietę w średnim wieku. Jednak w przeciwieństwie do Glorii, drapieżna Cornelia wydaje się panować nad swoim życiem – należy do wyższych sfer, ma stabilną sytuację materialną i kochającego (choć lekko zdominowanego) małżonka u boku. Misternie budowane poczucie szczęścia pewnego dnia gwałtownie się jednak załamuje, obnażając, jak kruche były podstawy dobrego samopoczucia bohaterki. Tragiczny wypadek spowodowany przez syna, z którym od dłuższego czasu się jej nie układa, uruchamia reakcję obronną – broniąc swojego dziecka, kobieta staje zarazem w obronie samej siebie, choć czuje, jak wiele win ma na sumieniu. Opowieść o Cornelii wydaje się czytelną i brutalnie zarysowaną metaforę rumuńskiego społeczeństwa – podzielonego i nie do końca zdolnego do rozliczenia się z własnych grzechów.
Kadr z filmu „Parde". Fot. Berlinale
Innym ważnym tytułem Konkursu Głównego, jaki przyniosły kolejne dni, był nowy film Jafara Panahiego, nakręcony wspólnie z jego stałym scenarzystą, Kambuzim Partovim. „Pardé”. Irański mistrz kina przebywający w areszcie domowym zrealizował obraz bardzo podobny w wymowie do wcześniejszego „To nie jest film” (2011). Zamknięty w czterech ścianach Panahi snuje paradokumentalną opowieść o swoim zniewoleniu, tworząc manifest artysty osaczonego przez system i próbującego mówić własnym językiem w ramach jego porządku.
W podobnym położeniu, choć rzecz ma miejsce sto lat wcześniej, znalazła się Camille Claudel. Dramatyczna historia genialnej rzeźbiarki i kochanki Auguste’a Rodina, która po porzuceniu przez partnera zapadła na chorobę psychiczną i spędziła większość swego życia w zakładach zamkniętych, od lat fascynuje filmowców. Po obrazie Brunona Nuyttena z 1988 roku, w którym główną rolę zagrała Isabelle Jadani, przyszedł czas na wizję jednego z najbardziej dociekliwych filozofów współczesnego kina, Brunona Dumonta. Chociaż na ekranie pada więcej słów niż w innych jego dziełach, „Camille Claudel, 1915” przypomina surowe dzieła Carla Theodora Dreyera. Z fascynującą twarzą Juliette Binoche fotografowaną w dużych zbliżeniach na tle surowych wnętrz klasztoru w Montfavet.
Kadr z filmu „Panaceum". Fot. Monolith
Współczesna powszechność zaburzeń psychicznych i dynamiczny rozwój rynku farmaceutycznego to z kolei punkt wyjścia nowego filmu Stevena Soderbergha. Bohaterką "Panaceum" (jak przetłumaczono na polski tytuł „Side Effects”) jest młoda, cierpiąca na depresję kobieta, której mąż właśnie wyszedł z więzienia. Temat cienkiej granicy między zdrowiem a szaleństwem stwarza wiele możliwości także dla kina gatunkowego. Szans, których Soderbergh nie wykorzystuje: daleko tu do niepokojów, jakie wywoływał chociażby Martin Scorsese w „Wyspie tajemnic”.
O tym, czy któryś z wymienionych filmów przypadł do gustu berlińskiemu jury, dowiemy się w sobotę, 16 lutego.
Cesare Zavattini mówił, że w kinie można odtworzyć obraz społeczeństwa, wywodząc całą historię ze sceny, w której zwykły człowiek kupuje na ulicy buty. Podobną zasadą zdaje się rządzić nowe kino rumuńskie, w którym realistyczne przywiązanie do tego, co niepozorne i codzienne jest kluczowe dla porządkowania ekranowej rzeczywistości. Pretekstem do opowiedzenia historii zawsze jest tu przypadkowa sytuacja, uruchamiająca ciąg przemian zachodzących w bohaterach.
Kadr z filmu „Child’s Pose”. Fot. Berlinale
Tak samo jest w wypadku „Child’s Pose” Calina Petera Netzera (znanego dotąd polskiej publiczności z „Medalu honorowego”). Rumuński autor podobnie jak Lelio główną postacią historii uczynił kobietę w średnim wieku. Jednak w przeciwieństwie do Glorii, drapieżna Cornelia wydaje się panować nad swoim życiem – należy do wyższych sfer, ma stabilną sytuację materialną i kochającego (choć lekko zdominowanego) małżonka u boku. Misternie budowane poczucie szczęścia pewnego dnia gwałtownie się jednak załamuje, obnażając, jak kruche były podstawy dobrego samopoczucia bohaterki. Tragiczny wypadek spowodowany przez syna, z którym od dłuższego czasu się jej nie układa, uruchamia reakcję obronną – broniąc swojego dziecka, kobieta staje zarazem w obronie samej siebie, choć czuje, jak wiele win ma na sumieniu. Opowieść o Cornelii wydaje się czytelną i brutalnie zarysowaną metaforę rumuńskiego społeczeństwa – podzielonego i nie do końca zdolnego do rozliczenia się z własnych grzechów.
Kadr z filmu „Parde". Fot. Berlinale
Innym ważnym tytułem Konkursu Głównego, jaki przyniosły kolejne dni, był nowy film Jafara Panahiego, nakręcony wspólnie z jego stałym scenarzystą, Kambuzim Partovim. „Pardé”. Irański mistrz kina przebywający w areszcie domowym zrealizował obraz bardzo podobny w wymowie do wcześniejszego „To nie jest film” (2011). Zamknięty w czterech ścianach Panahi snuje paradokumentalną opowieść o swoim zniewoleniu, tworząc manifest artysty osaczonego przez system i próbującego mówić własnym językiem w ramach jego porządku.
W podobnym położeniu, choć rzecz ma miejsce sto lat wcześniej, znalazła się Camille Claudel. Dramatyczna historia genialnej rzeźbiarki i kochanki Auguste’a Rodina, która po porzuceniu przez partnera zapadła na chorobę psychiczną i spędziła większość swego życia w zakładach zamkniętych, od lat fascynuje filmowców. Po obrazie Brunona Nuyttena z 1988 roku, w którym główną rolę zagrała Isabelle Jadani, przyszedł czas na wizję jednego z najbardziej dociekliwych filozofów współczesnego kina, Brunona Dumonta. Chociaż na ekranie pada więcej słów niż w innych jego dziełach, „Camille Claudel, 1915” przypomina surowe dzieła Carla Theodora Dreyera. Z fascynującą twarzą Juliette Binoche fotografowaną w dużych zbliżeniach na tle surowych wnętrz klasztoru w Montfavet.
Kadr z filmu „Panaceum". Fot. Monolith
Współczesna powszechność zaburzeń psychicznych i dynamiczny rozwój rynku farmaceutycznego to z kolei punkt wyjścia nowego filmu Stevena Soderbergha. Bohaterką "Panaceum" (jak przetłumaczono na polski tytuł „Side Effects”) jest młoda, cierpiąca na depresję kobieta, której mąż właśnie wyszedł z więzienia. Temat cienkiej granicy między zdrowiem a szaleństwem stwarza wiele możliwości także dla kina gatunkowego. Szans, których Soderbergh nie wykorzystuje: daleko tu do niepokojów, jakie wywoływał chociażby Martin Scorsese w „Wyspie tajemnic”.
O tym, czy któryś z wymienionych filmów przypadł do gustu berlińskiemu jury, dowiemy się w sobotę, 16 lutego.
Magdalena Bartczak, Ewa Szponar
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 13.02.2013
Ekstraklasa TV już wkrótce?
"Hobbit" w Polsce - gratka dla kolekcjonerów
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024