Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
- Rzym to zupełnie inna, oddzielna opowieść - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie Aleksandry Pawlickiej z najnowszego numeru Kontynentów. - Mam w nim swoje ulubione miejsca, swoje szlaki. Przez lata, przyjeżdżając do Rzymu, mieszkałem w hotelu Locarno przy Piazza del Popolo. To artystyczny przyczółek, w którym aktorzy mają specjalne zniżki. - mówi aktor i reżyser.
- Tuż obok znajduje się bar Canova, gdzie codziennie przesiadywał Fellini. Przy chodził na kawę, a wraz z nim te wszystkie dziwolągi: kobieta z trzema piersiami, sobowtór prezydenta Reagana, bo wszyscy wiedzieli, że pojawienie się w barze to najprostsza droga do wystąpienia w filmie. Fellini przeprowadzał tam nieformalne castingi.
Jerzy Stuhr i Micheal Piccoli w filmie "Habemus papam - mamy papieża", fot. mat. prasowe
- Miałem przyjemność być na planie jednego z jego filmów – „Ginger i Fred” – i na własne oczy mogłem obserwować to, jak dziwolągi spotkane w barze pojawiają się w filmie. Po śmierci Felliniego ci ludzie nadal przy chodzili do Canovy, jakby wypatrując swego mistrza.
- Mam też w Rzymie inny bar, nieopodal Panteonu, gdzie zawsze ten sam kelner wita mnie od drzwi: „Maestro, doppia o singola?” (Maestro, podwójna czy pojedyncza?). Grappa. Na razie trunek wciąż za mocny na moje zdrowie. - opowiada Stuhr o "wiecznym mieście".
Pełen tekst wywiadu dostępny w najnowszym numerze czasopisma Kontynenty.
- Tuż obok znajduje się bar Canova, gdzie codziennie przesiadywał Fellini. Przy chodził na kawę, a wraz z nim te wszystkie dziwolągi: kobieta z trzema piersiami, sobowtór prezydenta Reagana, bo wszyscy wiedzieli, że pojawienie się w barze to najprostsza droga do wystąpienia w filmie. Fellini przeprowadzał tam nieformalne castingi.
Jerzy Stuhr i Micheal Piccoli w filmie "Habemus papam - mamy papieża", fot. mat. prasowe
- Miałem przyjemność być na planie jednego z jego filmów – „Ginger i Fred” – i na własne oczy mogłem obserwować to, jak dziwolągi spotkane w barze pojawiają się w filmie. Po śmierci Felliniego ci ludzie nadal przy chodzili do Canovy, jakby wypatrując swego mistrza.
- Mam też w Rzymie inny bar, nieopodal Panteonu, gdzie zawsze ten sam kelner wita mnie od drzwi: „Maestro, doppia o singola?” (Maestro, podwójna czy pojedyncza?). Grappa. Na razie trunek wciąż za mocny na moje zdrowie. - opowiada Stuhr o "wiecznym mieście".
Pełen tekst wywiadu dostępny w najnowszym numerze czasopisma Kontynenty.
EJ
Kontynenty
Ostatnia aktualizacja: 5.01.2013
100 lat Kinoteatru "Rialto"
Adriano Celentano kończy 75 lat
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024