Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Według Wikipedii "pitching" pochodzi od zwrotu, oznaczającego "zachwalanie towaru przez sprzedawcę". Słowo, które zrobiło karierę w branży filmowej, słabo rozumiane jest poza nią. Targi CentEast podczas 28. Warszawskiego Festiwalu Filmowego są okazją, by przyjrzeć się bliżej tej formie promocji filmu.
Promocja to specyficzna, gdyż towar jest jeszcze niegotowy. W definicji branżowej "pitching" to publiczne, słowne lub wyposażone w projekcję trailera, zaprezentowanie powstającego filmu lub projektu - lub nawet scenariusza. Prezentację prowadzi, w zależności od rodzaju imprezy, scenarzysta, reżyser, producent. Celem pitchingu jest pozyskanie brakującego finansowania filmu, znalezienie agenta sprzedaży lub kupca albo przyciągnięcie zainteresowania selekcjonerów ważnych festiwali.
"Róża" - film z warszawskiego pitchingu, 2010, reż. Wojciech Smarzowski, fot. Monolith
Pitching to stosunkowa nowa metoda promocji filmu - szeroko stosuje się ją od mniej więcej dekady. Warszawski Festiwal Filmowy, jedyny polski, który w klasyfikacji FIAPF (międzynarodowej organizacji festiwali filmowych) otrzymał tzw. kategorię "A", dobry pitching po prostu musi mieć. Prezentacje projektów z Europy Środkowo-Wschodniej odbywają się po raz czwarty, towarzysząc coraz bardziej rozrastającej się części branżowej. "CentEast narodził się z analizy sytuacji. Zbudowaliśmy go w najsłabszym miejscu systemu. Szybko stał się przyjaznym miejscem spotkań, gdzie czołowi agenci sprzedaży oglądają wybrane filmy z Europy Wschodniej. Selekcja jest ostra i dotyczy zarówno projektów, jak i uczestników" - mówił w rozmowie z Portalfilmowy.pl Stefan Laudyn, dyrektor festiwalu.
Laudyn i odpowiedzialna za tę część festiwalu Magdalena Banasik wybrali w tym roku dziesięć tytułów. Jak co roku, wychodząc z prezentacji, odczuwam pewien niedosyt. Za mało, za krótko, dlaczego tylko tyle? I o to zapewne także chodzi. Im projektów mniej, tym większe poczucie wyjątkowości wydarzenia. Razem z kilkudziesięcioma osobami na sali, znajdujemy się w elitarnej grupie widzów, którzy znają film na długo przed premierą. Zobaczyć "nowego Jakimowskiego" czy "nowego Smarzowskiego" - bezcenne (nieistotne, że tylko trzy minuty). Wyzwala się przy tym pozytywny efekt snoba - w branżowym towarzystwie możemy być jaskółkami nowej idei, przynieść ciekawe wieści, sprzedać pierwsze ekskluzywne informacje.
"Imagine", prezentowany na CentEast w 2011, fot. WFF
Czy to sprawa drugorzędna? Absolutnie nie! O idei pitchingu rozmawiam podczas CentEast z Dorotą Roszkowską, która pierwsza w Polsce wprowadziła ideę pitchingu, w postaci Dragon Forum na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Pamiętam, jak w 2004 roku Roszkowska tłumaczyła ideę pitchingu naszym dokumentalistom. Wtedy po raz pierwszy większość z nas usłyszała to określenie.
"Pitching daje efekty w postaci drugiej lub trzeciej fali - mówi Roszkowska. - Na sali rzadko padają pytania. Człowiek prezentuje zwiastun, mówi kilka słów, znika. Ale projekty te zostają w głowach. Zaraz wrócą do nich w kuluarowych rozmowach. Czasem pieniądze na film załatwia się w kuluarach właśnie - a czasem efekty wracają po tygodniach czy miesiącach. To sytuacja handlowa - kupić, nie kupić, pohandlować można".
To także nauka zachowania na rynku, standaryzacji zachowań, profesjonalizmu - zwłaszcza istotna dla debiutantów. Branżowi debiutanci na pitchingach mogą zyskać najwięcej, co nie znaczy, że stronią od nich doświadczenie twórcy - jak choćby bywalcy CentEastu Andrzej Jakimowski i Wojciech Smarzowski.
Pitching przypomina subtelną grę. Sprzedający ze swobodą i udanym luzactwem rzuca garść (starannie wybranych zresztą) informacji. Ci po drugiej stronie udają, że są zainteresowani średnio. Potem krążą wokół siebie przy kawce i lunchu, które są nieodłączną częścią tego typu prezentacji. Adoracja przebiega w atmosferze pozornie niezobowiązującej. "Zwróć uwagę - mówi Roszkowska - jestem tu 15 minut, a już odbyłam pięć krótkich rozmów zawodowych, między innymi z szefową ukraińskiej kinematografii".
"Drogówka", prezentacja w 2012, fot. Krzysztof Wiktor, Film It
Specyfiką warszawskich prezentacji jest powiązanie ich z edycją moskiewską. W rosyjskiej stolicy prezentacje odbywają się kilka dni wcześniej. Ale także to, że projekty pochodzą z Europy Środkowej i Wschodniej, a pitchingi skierowane są w stronę przyjezdnych z zachodniej części Europy. Bo choć żelaznej kurtyny nie ma już od dwudziestu paru lat, nadal transfer filmu w tę stronę jest trudniejszy, niż na odwrót. Magdalena Banasik, zapytana, jakie filmy z CentEastu zapadły jej najbardziej w pamięć, wymienia "Różę", "Imagine", "Drogę na drugą stronę". Po warszawskich prezentacjach zdobywały agentów, przyciągały zainteresowanie festiwali i wywoływały efekt reklamy szeptanej.
Czy tak samo będzie z "Drogówką" Wojciecha Smarzowskiego, której fragmenty oglądaliśmy w piątkowe południe? Idę o zakład, że tak.
"Róża" - film z warszawskiego pitchingu, 2010, reż. Wojciech Smarzowski, fot. Monolith
Pitching to stosunkowa nowa metoda promocji filmu - szeroko stosuje się ją od mniej więcej dekady. Warszawski Festiwal Filmowy, jedyny polski, który w klasyfikacji FIAPF (międzynarodowej organizacji festiwali filmowych) otrzymał tzw. kategorię "A", dobry pitching po prostu musi mieć. Prezentacje projektów z Europy Środkowo-Wschodniej odbywają się po raz czwarty, towarzysząc coraz bardziej rozrastającej się części branżowej. "CentEast narodził się z analizy sytuacji. Zbudowaliśmy go w najsłabszym miejscu systemu. Szybko stał się przyjaznym miejscem spotkań, gdzie czołowi agenci sprzedaży oglądają wybrane filmy z Europy Wschodniej. Selekcja jest ostra i dotyczy zarówno projektów, jak i uczestników" - mówił w rozmowie z Portalfilmowy.pl Stefan Laudyn, dyrektor festiwalu.
Laudyn i odpowiedzialna za tę część festiwalu Magdalena Banasik wybrali w tym roku dziesięć tytułów. Jak co roku, wychodząc z prezentacji, odczuwam pewien niedosyt. Za mało, za krótko, dlaczego tylko tyle? I o to zapewne także chodzi. Im projektów mniej, tym większe poczucie wyjątkowości wydarzenia. Razem z kilkudziesięcioma osobami na sali, znajdujemy się w elitarnej grupie widzów, którzy znają film na długo przed premierą. Zobaczyć "nowego Jakimowskiego" czy "nowego Smarzowskiego" - bezcenne (nieistotne, że tylko trzy minuty). Wyzwala się przy tym pozytywny efekt snoba - w branżowym towarzystwie możemy być jaskółkami nowej idei, przynieść ciekawe wieści, sprzedać pierwsze ekskluzywne informacje.
"Imagine", prezentowany na CentEast w 2011, fot. WFF
Czy to sprawa drugorzędna? Absolutnie nie! O idei pitchingu rozmawiam podczas CentEast z Dorotą Roszkowską, która pierwsza w Polsce wprowadziła ideę pitchingu, w postaci Dragon Forum na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Pamiętam, jak w 2004 roku Roszkowska tłumaczyła ideę pitchingu naszym dokumentalistom. Wtedy po raz pierwszy większość z nas usłyszała to określenie.
"Pitching daje efekty w postaci drugiej lub trzeciej fali - mówi Roszkowska. - Na sali rzadko padają pytania. Człowiek prezentuje zwiastun, mówi kilka słów, znika. Ale projekty te zostają w głowach. Zaraz wrócą do nich w kuluarowych rozmowach. Czasem pieniądze na film załatwia się w kuluarach właśnie - a czasem efekty wracają po tygodniach czy miesiącach. To sytuacja handlowa - kupić, nie kupić, pohandlować można".
To także nauka zachowania na rynku, standaryzacji zachowań, profesjonalizmu - zwłaszcza istotna dla debiutantów. Branżowi debiutanci na pitchingach mogą zyskać najwięcej, co nie znaczy, że stronią od nich doświadczenie twórcy - jak choćby bywalcy CentEastu Andrzej Jakimowski i Wojciech Smarzowski.
Pitching przypomina subtelną grę. Sprzedający ze swobodą i udanym luzactwem rzuca garść (starannie wybranych zresztą) informacji. Ci po drugiej stronie udają, że są zainteresowani średnio. Potem krążą wokół siebie przy kawce i lunchu, które są nieodłączną częścią tego typu prezentacji. Adoracja przebiega w atmosferze pozornie niezobowiązującej. "Zwróć uwagę - mówi Roszkowska - jestem tu 15 minut, a już odbyłam pięć krótkich rozmów zawodowych, między innymi z szefową ukraińskiej kinematografii".
"Drogówka", prezentacja w 2012, fot. Krzysztof Wiktor, Film It
Specyfiką warszawskich prezentacji jest powiązanie ich z edycją moskiewską. W rosyjskiej stolicy prezentacje odbywają się kilka dni wcześniej. Ale także to, że projekty pochodzą z Europy Środkowej i Wschodniej, a pitchingi skierowane są w stronę przyjezdnych z zachodniej części Europy. Bo choć żelaznej kurtyny nie ma już od dwudziestu paru lat, nadal transfer filmu w tę stronę jest trudniejszy, niż na odwrót. Magdalena Banasik, zapytana, jakie filmy z CentEastu zapadły jej najbardziej w pamięć, wymienia "Różę", "Imagine", "Drogę na drugą stronę". Po warszawskich prezentacjach zdobywały agentów, przyciągały zainteresowanie festiwali i wywoływały efekt reklamy szeptanej.
Czy tak samo będzie z "Drogówką" Wojciecha Smarzowskiego, której fragmenty oglądaliśmy w piątkowe południe? Idę o zakład, że tak.
Anna Wróblewska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 14.12.2013
Film i podatki
Pierwsza polska książka o filmie reklamowym
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024