PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

Czytając książkę "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" Jonathana Safrana Foera nie tyle nie wyobrażałam sobie, że nie można jej zekranizować, co byłam pewna, że się nie da. Berlinale 2012 to potwierdza.

„Wszystko jest iluminacją”, debiutancka powieść Foera, jednego z najgorętszych nazwisk w młodej literaturze amerykańskiej, została wyśmienicie zekranizowana. Nic dziwnego, że stał się on łatwym celem dla przemysłu filmowego. Ale nie oceniaj książki po okładce – druga powieść Foera okazała się zbyt wymagająca dla ubogiej wyobraźni twórców filmowej adaptacji. Fenomen książkowego pierwowzoru polega na tym, że trzy niezależne narracje – neurotycznej babki, niemego dziadka i dziecka, które straciło rodzica w tragicznym wypadku – układają się w traumatyczną, wzruszającą historię rodziny.


Kadr z filmu "Strasznie głośno, niesamowicie blisko", fot. Warner Bros

W konkursowym filmie Stephena Daldry’ego, na który czekał cały festiwal, doszło do manipulacji. Po pierwsze dobór nazwisk w obsadzie sugeruje wielkie ambicje i apetyt producentów na pierwsze miejsce w box office – ani Tom Hanks, ani Sandra Bullock nie zagrali na miarę swoich możliwości. Po drugie, w powieści tragedia World Trade Center jest osobista i jednostkowa, jest traumą dziecka, które wędrując po Nowym Jorku z tajemniczym kluczem na szyi, szuka śladu po swoim ojcu, a w filmie został zastosowany amerykański nawyk rozdmuchiwania wszystkiego do rangi wielkiego, bohaterskiego, patetycznego narodowego przeżywania. Amerykanie wykorzystują po raz kolejny 11 września jako symbol solidarności, zjednoczenia przeciw złu. Foer udowodnił, że sytuacja, która może prowokować duże polityczne międzynarodowe konsekwencje, jednocześnie jest źródłem całkowicie prywatnej, nieprzekładalnej na wspólnotę, na opłakujący ofiary tłum, tragedii. Daldry zekranizował jeden z trzech poziomów narracji książki – ograniczył się do wątku Oskara, ponadprzeciętnie inteligentnego chłopca, który nie może pogodzić się ze śmiercią ojca, swojego przewodnika i bohatera. Jednak bohater na użytek Daldry’ego jest bohaterem na użytek całej Ameryki. W książce nie ma ojca – jest krzepiące wspomnienie o nim – w filmie jest satysfakcja kraju, który przetrwał zamach na swoją wolność. Samotność dziecka staje się samotnością narodu.

Samotność też wybiera bohaterka filmu Frédérica VideauComing Home” – dowodząc jednocześnie, że o naszym przeznaczeniu decydują nasi oprawcy. Została skazana na izolację przez człowieka, który ją uprowadził, zamknął w piwnicy i trzymał wiele lat. To kolejny konkursowy tytuł, po "Strasznie głośno, niesamowicie blisko", który zawiódł oczekiwania festiwalowej publiczności. Relacja ofiara – oprawca została nakreślona niepełnie, wyrywkowo, niekonsekwentnie. Nie wiadomo, czy film ma być świadectwem bezradności ofiary, czy oprawcy. Ten dylemat wydaje się interesujący, niestety twórcy filmu stawiają jedynie tezę, której nie rozwijają w pełni. Bohaterka, po traumie przetrzymywania, nie może zjednoczyć się z rodziną, wejść w normalne struktury społeczne. Podobnie jej porywacz, który nie może odnaleźć się w rzeczywistości po jej odejściu. To stawia ich na równi. Dlaczego wobec tego, wychodząc z seansu nie współczuję nikomu?


Kadr z filmu "Strasznie głośno, niesamowicie blisko", fot. Warner Bros
 
Opisując konkursowe filmy Berlinale 2012 nie sposób nie powiedzieć o „Aujourd’hui” Alaina Gomisa, który został pokazany jako pierwszy dziennikarzom – filmie o czarnym mesjaszu, który ma uwolnić swój naród od wszelkich bolączek, traum, cierpienia i niesprawiedliwości. Reżyser inspirował się książką „Sto lat samotności”, niejako próbując udowodnić, że wszyscy, bez względu na rasę, jesteśmy częścią tej samej egzystencji – osamotnienia, niespełnienia. Dołożył do tego pustkę konsumpcji, dezintegracji – wpisując swoją historię w afrykańską biedę (akcja ma miejsce w Senegalu) pokazał śmietnisko świata, to jak wszystko jest przetwarzane, może mieć zastosowanie po zużyciu. Człowiek nie ma zastosowania po zużyciu i wszelkie próby udowodnienia, że jest inaczej, są pomyłką. Choć formalnie trudno zarzucić cokolwiek tej produkcji, ma się wrażenie, że za formą nic nie stoi. Jedynie pragnienie ukazania, że Afryka – raj utracony – jest skazana na zagładę. Jak my wszyscy?

Czekam na kolejne pokazy na Berlinale 2012. Na razie wszystkie filmy, które zobaczyłam w ramach Konkursu Głównego uderzały gdzieś obok, nie potrafiłam się z nimi identyfikować. Parafrazując tytuł Daldry’ego, to wszystko, co zobaczyłam wydarzyło się niesamowicie cicho, strasznie daleko.   

 

 

Anna Serdiukow
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.02.2012
Zobacz również
Jolie: Ludzie wiedzą za mało o wojnie w Bośni
Ruszyło Berlinale! Nasza relacja i pierwsze zdjęcia
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll