PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Malwina Grochowska
  13.03.2013
W kolejnej odsłonie „rewizyt” – wycieczka z „Pracującą dziewczyną” na nowojorskie inaczej Staten Island i –  na szczęście!, również z powrotem.

„Nieustające wakacje”, które odwiedzałam niedawno na tym blogu, kończą się taką sceną: bohater odpływa z duszącego dolnego Manhattanu w stronę południa. Rudery Lower East Side stają się wspomnieniem, wieżowce na horyzoncie – coraz mniejsze. Pojawia się woda, przestrzeń i wreszcie możemy zaczerpnąć głębiej oddech.

Jest jedno ale, które psuje taką optymistyczną interpretację zakończenia debiutu Jarmuscha – bohater płynie w stronę Staten Island. Z kursującego regularnie do tej dzielnicy Nowego Jorku promu można cieszyć się równie imponującym widokiem Financial District co w „Nieustających wakacjach”. Tyle, że jeśli znajdujemy się na tym promie, ten widok będzie nie początkiem, lecz końcem przygody.


Prom, łączący Staten Island z Manhattanem. Fot. materiały prasowe

Pozostaje mieć nadzieję, że jarmuschowski bohater ominął wyspę i popłynął dalej. Przechodząc do „Pracującej dziewczyny”: na pewno nie znajduje się ona w czołówce moich ulubionych filmów Mike’a Nicholsa.  Za dużo tu wszystkich irytujących elementów związanych z przełomem lat 80. i 90.: od potwornych tapirów i żakietów z poduszkami poczynając, na dziś przestarzałym rozumieniu feminizmu i kariery kończąc. Za to film świetnie uchwycił klimat epoki, a przy okazji umieścił Staten Island w randze symbolu klasy pracującej. 

Potrzeba było outsidera jak Nichols, aby w ogóle zwrócić uwagę na tę dzielnicę. Staten Island, choć jest trzecim pod względem wielkości z pięciu okręgów Miasta, nigdy nie cieszyła się zbytnim zainteresowaniem filmowców. W erze paleozoicznej wyspa przypłynęła z dzisiejszego terytorium Kanady i wciąż jest traktowana niczym gorszy kuzyn z prowincji. Trudno się temu do końca dziwić, bo z wyglądu – rzędy domów z sidingiem poprzetykane centrami handlowymi – bardziej przypomina przedmieścia New Jersey niż cokolwiek wielkomiejskiego, co zwykliśmy kojarzyć z Nowym Jorkiem.

Podmiejski krajobraz Staten Island był wykorzystywany jako tło do wielu produkcji, w tym do „Ojca chrzestnego” i „Rodziny Soprano”, jednak sama wyspa nigdy nie doczekała się takiej filmowej mitologii jak Brooklyn czy nawet Bronx. Dlatego warto odnotować, że w jednym z najnowszych odcinków „Dziewczyn”, serialu, który mimo wielu słabości „definiuje pokolenie”, bohaterowie płyną na Staten Island. Ich mniemanie o tym miejscu najlepiej podsumowuje dialog, w którym jeden z chłopaków opowiada, jak poznał ładne dziewczyny oferujące mu udział w trójkącie. Nie skorzystał z oferty tylko dlatego, że chętne mieszkały na Staten Island.


Kadr z filmu "Pracująca dziewczyna". Fot. materiały prasowe

Najbardziej rozpoznawalne miejsce związane z wyspą to podróż na nią z widokiem na Manhattan i Statuę Wolności. W otwarciu filmu Nicholsa Tess (Melanie Griffith), pracująca dziewczyna z ambicjami, płynie promem do pracy. Reżyser w typowych dla siebie ujęciach z lotu ptaka pokazuje nam zieloną statuę. I zestawia ją z Tess. Robi to wystarczająco długo, by zasugerować pokrewieństwo tych dwóch obiektów. Tak, postać kobiecy góruje nad miastem. Ale nie oszukujmy się: nie przekłada się to na życie takich panien jak nasza bohaterka.

Staten Island symbolizuje w filmie Nicholsa wszystko, czego Tess musi się pozbyć w drodze na szczyt. Na wyspie mieszka chłopak bohaterki, grany przez Aleka Baldwina. Pewnie jest włoskiego pochodzenia, pewnie wykonuje słabo płatną pracę. Jego przeciwieństwo to książę z bajki, czyli Jack (Harrison Ford) –  mężczyzna sukcesu mieszkający – nie trzeba nawet tego dodawać – na Manhattanie. Bohaterka ma bliskich przyjaciół, z którymi może świętować w nijakich barach, w nijakich mieszkaniach, ale dąży do czego innego: do wystawnego życia w sferach finansjery. Tess doświadcza próbki takiego stylu, gdy choruje jej szefowa (Sigourney Weaver), a Tess zajmuje jej miejsce. Gdy wraca na Staten Island z przymusu, wyrzucona z pracy, z każdą milą oddala się od sukcesu, a przybliża do robotniczych korzeni i niespektakularnego życia, którego przełomy wyznaczają urodziny i śluby przyjaciół. Alternatywa nie jest w sumie tak odmienna, ale opakowana w większą liczbę banknotów.

Tess odnosi zwycięstwo dopiero, gdy zasiada w gabinecie w jednym z wieżowców. Wiele pięter niżej widać Statuę Wolności. Jej sukces to sukces Kopciuszka, który, owszem zabłysnął odrobiną inteligencji, ale też znalazł swojego księcia. Role płciowe są w „Pracującej…” przypisane do postaci w bardzo stereotypowy sposób. Obecnie kobiety w Stanach nadal zarabiają mniej niż mężczyźni i mają więcej przeszkód na drodze do sukcesu, jednak walka o równouprawnienie jest niewątpliwie na bardziej zaawansowanym etapie. Weźmy jeszcze raz „Dziewczyny”: one przynajmniej nie potrzebują wspinać się po żadnym facecie, jak to robiła Tess.


"Pracująca dziewczyna" - materiały promocyjne

Zakończenie, w którym sukces zostaje zwieńczony zdobyciem gabinetu, brzmi dziś podejrzanie jeszcze z innego powodu: Tess cieszy się ni mniej ni więcej tylko z zamknięcia w klatce. Zamiast siedzieć w ciemnym boksie w open space zasiada w trochę większym boksie z oknem na zatokę. Spełniło się jej marzenie – marzenie yuppie o pracy w korporacji, o rozpoczęciu wspinaczki w korporacyjnej hierarchii. W kryzysie ten świat został skompromitowany, a 50-godzinny tydzień pracy i oznaki prestiżu takie jak skórzana teczka i biuro odeszły do przeszłości. Tess AD 2013 marzyłaby raczej o pracy w start-upie gdzieś w dawnym magazynie w Chelsea, gdzie pracodawca zapewnia możliwość pracy kreatywnej z domu i organiczne lunche.

Nowojorska definicja sukcesu i miejsce kobiety w świecie profesjonalnym niewątpliwie ewoluowały od 1988 roku, kiedy to Nichols nakręcił swój film. Tylko Staten Island nie za bardzo się w ciągu tych kilku dekad zmieniła i pozostaje przerośniętą, prowincjonalną naroślą doczepioną do oblicza metropolii.


Malwina Grochowska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Klęska hollywoodzkich produkcji
Box Office. Oz nie taki potężny.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll