Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Nie będąc może arcydziełem "Hotel du Nord" Marcela Carné jest filmem - jak zwykle w tym blogu - o którym człowiek kulturalny powinien coś wiedzieć, nawet jeśli go nie oglądał. To tak, jak z "Anną Kareniną" Tołstoja: nawet jeśli jej nie czytaliśmy, to nie wypada, by się o niej nie słyszało.
Jest to jeden z kilku filmów, które tuż przed II wojną wyznaczyły jedną z naczelnych tendencji w sztuce filmowej. Krytyka nazwała ją francuskim realizmem poetyckim i zaliczyła doń Duviviera, Feydera i właśnie Carnego. Ponieważ jednak chodziło o bohaterów rozczarowanych, przegrywających i przez swą samotność wyłączonych z autentycznego kontekstu społecznego, zawsze wolałem stosować tutaj termin "czarnego romantyzmu".
Kadr z filmu "Hotel du Nord". Fot. materiały prasowe
W "Hotelu du Nord" spotykamy bohaterów tajemniczych, o bogatej lecz nieznanej widowni przeszłości, zgorzkniałych, nierzadko zrezygnowanych. Tak było w poprzednim filmie Carnego, w słynnych "Ludziach za mgłą", gdzie ścigany dezerter, powiązany "miłością szaloną" z feeryczną dziewczyną, nie potrafił odwrócić sił zła i wyjechać. Triumf tamtego filmu zapragnął Carné powtórzyć. Rozstawił kamery w podławym hoteliku paryskim nad brzegiem malowniczego kanału św. Marcina. Znowu parze wyidealizowanych, smutnych kochanków przeciwstawione zostały siły deprawacji i zepsucia. Reżyser o temperamencie poety odmalował konflikt szczególnie umiejętnie, operując subtelnymi odcieniami i zmianami nastrojów.
Działaniami pary młodych kochanków powoduje miłość. Można ją nazwać "przeklętą": nie ma ani źródła, ani historii, ani końca, po prostu jest - trwa. Motywem powtórzonym jest znowu zamierzony wyjazd, mający sens zarówno dosłowny, jak i symboliczny - zerwania z biernością istnienia, z przeszłością, z pesymizmem. Atmosfera filmu pełna jest drobnych i ciekawych szczegółów obyczajowych, poetycka, przesycona zagadkowymi niedomówieniami i wieloznacznością. Wyróżnia się też błyskotliwy dialog, dzięki któremu wielką karierę zrobili Jeanson i Aurenche, najważniejsi wkrótce scenarzyści francuscy.
Z dwóch par bohaterów młodzi kochankowie (Annabella i Aumont) nie dorównali może subtelnością niedopowiedzeń parze starszej. Tę kreowały największe z ówczesnych gwiazd francuskiego kina, przewrotna Arletty i ekstrawagancki Louis Jouvet, szeroko znany ze scen teatralnych, ale i wielu wybitnych filmów. Jouvet zagrał tu postać byłego przestępcy, wyposażonego w niepokojącą dwuznaczność. Jest tu bez wątpienia bohaterem negatywnym, a jednak - ku naszemu zdziwieniu - potrafił nadać swej roli pewną tragiczną godność.
Jest to jeden z kilku filmów, które tuż przed II wojną wyznaczyły jedną z naczelnych tendencji w sztuce filmowej. Krytyka nazwała ją francuskim realizmem poetyckim i zaliczyła doń Duviviera, Feydera i właśnie Carnego. Ponieważ jednak chodziło o bohaterów rozczarowanych, przegrywających i przez swą samotność wyłączonych z autentycznego kontekstu społecznego, zawsze wolałem stosować tutaj termin "czarnego romantyzmu".
Kadr z filmu "Hotel du Nord". Fot. materiały prasowe
W "Hotelu du Nord" spotykamy bohaterów tajemniczych, o bogatej lecz nieznanej widowni przeszłości, zgorzkniałych, nierzadko zrezygnowanych. Tak było w poprzednim filmie Carnego, w słynnych "Ludziach za mgłą", gdzie ścigany dezerter, powiązany "miłością szaloną" z feeryczną dziewczyną, nie potrafił odwrócić sił zła i wyjechać. Triumf tamtego filmu zapragnął Carné powtórzyć. Rozstawił kamery w podławym hoteliku paryskim nad brzegiem malowniczego kanału św. Marcina. Znowu parze wyidealizowanych, smutnych kochanków przeciwstawione zostały siły deprawacji i zepsucia. Reżyser o temperamencie poety odmalował konflikt szczególnie umiejętnie, operując subtelnymi odcieniami i zmianami nastrojów.
Działaniami pary młodych kochanków powoduje miłość. Można ją nazwać "przeklętą": nie ma ani źródła, ani historii, ani końca, po prostu jest - trwa. Motywem powtórzonym jest znowu zamierzony wyjazd, mający sens zarówno dosłowny, jak i symboliczny - zerwania z biernością istnienia, z przeszłością, z pesymizmem. Atmosfera filmu pełna jest drobnych i ciekawych szczegółów obyczajowych, poetycka, przesycona zagadkowymi niedomówieniami i wieloznacznością. Wyróżnia się też błyskotliwy dialog, dzięki któremu wielką karierę zrobili Jeanson i Aurenche, najważniejsi wkrótce scenarzyści francuscy.
Z dwóch par bohaterów młodzi kochankowie (Annabella i Aumont) nie dorównali może subtelnością niedopowiedzeń parze starszej. Tę kreowały największe z ówczesnych gwiazd francuskiego kina, przewrotna Arletty i ekstrawagancki Louis Jouvet, szeroko znany ze scen teatralnych, ale i wielu wybitnych filmów. Jouvet zagrał tu postać byłego przestępcy, wyposażonego w niepokojącą dwuznaczność. Jest tu bez wątpienia bohaterem negatywnym, a jednak - ku naszemu zdziwieniu - potrafił nadać swej roli pewną tragiczną godność.
Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Box Office. Oz nie taki potężny.
Box Office. „Syberiada polska” zdetronizowała „Drogówkę”.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024