PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Fikcja ubrana w kostium dokumentu znalazła już swoją nazwę – Mockument. Sekcja mockumentów na zeszłorocznych Nowych Horyzontach była reprezentowana tyleż licznie, co satysfakcjonująco. W tym roku równie wyrazistą drużynę stanowiły filmy będące jak gdyby rewersem definicji mockumentu.

Może twórcy filmowej nowomowy powinni ruszyć do akcji? Moim oczom ukazało się bowiem coś, co nie zostało chyba jeszcze nazwane: filmy w których aktorzy to ludzie nie grający żadnych ról, będący "sobą". Filmy dla których scenariusz pisze życie.

"Toż to po prostu dokument, nic innego!" - powiecie. Otóż nie, to nie były dokumenty...


Kadr z filmu "Sieniawka", fot. Mengamuk Films

Już rozbieżność tytułów – oryginalnego oraz tego nadanego przez polskiego dystrybutora – stawia przed nami pierwsze pytanie. "Senada" (polski tytuł) to imię kobiety – matki dwójki córek i żony Nazifa utrzymującego swoją rodzinę ze zbiórki złomu. "Epizod z życia zbieracza złomu" to dosłowne tłumaczenie oryginalnego tytułu. Kto jest zatem osią filmowych wydarzeń? To za Nazifem podąża kamera, to jego trudy, bezradność i cichą rozpacz obserwuje jej wścibskie oko. Jednak to Senada nosi w sobie brzemię... życia i cierpienia. Senada i Nazif nie są aktorami, a to co wydarza się na ekranie, wydarzyło się naprawdę. Jednak nie oglądamy dokumentu. Nasi bohaterowie odgrywają sceny ze swojego życia na potrzeby filmu. A są to sceny często dramatyczne, bolesne, kładące na szalę życie i śmierć.

Reżyser filmuje owe sceny dokładnie tak, jak filmuje się dokumenty. Złudzenie, iż oglądamy prawdziwe zdarzenia, które pączkują i rozwijają się na naszych oczach, jest dojmujące. Brak emocji na twarzach bohaterów, ich bolesny stupor tylko owo wrażenie uwydatnia. Jednak wszystko, co pojawia się wokół, mówi nam o tym, że ta historia była "tylko" opowieścią. Rekonstrukcją. Rysunkowy plakat, filmowa, jakże chlubna lecz stricte fabularna, przeszłość reżysera – Danisa Tanovicia, autora m.in. "Ziemi niczyjej". I tylko jedno pytanie pozostaje bez odpowiedzi – gdzie była granica i czy została przekroczona? Bo dla Senady i Nazifa fakty pozostaną przeszłością, lecz emocje są tematem, z którym uporać jest się zgoła trudniej.

Podróż do "Sieniawki" naznaczona jest żmudą i katatonią. Leniwe czy nawet chorobliwie spowolnione sceny obserwacji życia w szpitalu dla psychicznie chorych drażnią zalążki szaleństwa siedzące w mojej głowie. Katatonia codziennego życia w zamknięciu czterech ścian, własnej jaźni rozlewa się na otaczający świat. Świat Sieniawki zawieszony w absolutnej próżni. Nie bez przyczyny reżyser sugeruje nam fantastyczne konotacje. Główny bohater budzi się pokiereszowany. Przybył do miasta-widma z powrotem, po hibernacji? Podróży? Leży w środku lasu niczym wypluty przez maszynę czasu. Te fantastyczno-naukowe konteksty nie są tylko wynikiem mojej pobudzonej licznymi seansami wyobraźni. To okruchy fantazji rozsiane przez autora po całym filmie. Dla niektórych mogą wydawać się usilną "artystyzacją", dla innych niepotrzebnym ozdobnikiem. A jednak sytuują Sieniawkę nie tylko w kontekście społeczno-geograficznym, lecz także wikłają ów ciężki świat w długie spacery po bezdrożach sennych marzeń i abstrakcyjnych skojarzeń.

W "Sieniawce" prawdziwy świat, prawdziwi ludzie i prawdziwe okoliczności zostały zaprzęgnięte w rydwan wyobraźni i kulturoznawczych konotacji. Razem tworzą niełatwy do strawienia lecz hipnotyzujący obraz istniejącej, głównie w ludzkich umysłach, dystopii.

A co powiecie na... emokument?

Co do jedzenia?

Senada robiła wspólnie z córkami piękny, okrągły burek. Ale burek już był na Udław Się!

Pierwsza rzecz, która kojarzy mi się z "Sieniawką" i jedzeniem, to scena na stołówce, w Sieniawkowym domu dla psychicznie chorych. Skrupulatne przygotowania, wspólne stoliki, zbiórka i... Mielone?

Zatem mielone, ale lekko podkręcone (pokręcone?): po japońsku.

Mielone po japońsku


fot. Aleksandra Hamkało

Składniki:

500 g mielonej wołowiny
2-3 łyżki oleju (ja użyłam arachidowego)
1 mała cebula pokrojona w drobną kostkę
50 g bułki tartej
1 jajko
1 łyżeczka soli
czarny pieprz
115 g grzybów shiitake pokrojonych w paski (jeśli są suszone, to wcześniej namoczyć je w gorącej wodzie)
200 g białej rzodkwi, utartej i osączonej z soku
1,5 łyżeczki sosu sojowego

Wykonanie:

Na patelni rozgrzać łyżkę oleju, smażyć cebulę do zeszklenia, odstawić.
W misce wymieszać mięso, cebulę, jajko, tartą bułkę, sól, doprawić pieprzem, wyrabiać aż składniki dokładnie się połączą. Podzielić na 4-5 części.
Zwilżonymi dłońmi formować okrągłe kotlety na tyle długo, aby były zwarte. Lekko je spłaszczyć, aby dokładniej się usmażyły.
Na patelni rozgrzać pozostały olej, włożyć kotlety, smażyć z obydwu stron, na dużym ogniu aż się zrumienią. Położyć obok grzyby (można bardzo lekko podlać wodą) i dusić pod przykryciem 3-4 minuty.
Kotlety skropić sosem sojowym, podawać z rzodkwią i grzybami, (ja grzyby wymieszałam z ugotowaną kaszą quinoa).

Najnowsze wpisy kulinarno-filmowe Aleksandry Hamkało dostępne są na stronach bloga Udław Się! na Facebooku: http://udlawsie.wordpress.com.


Aleksandra Hamkało
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Premiery nie dopisały
Mocny powrót Riddicka
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll