Tusk objeżdża kraj w akcji wyborczej. Jakiś rolnik zapytał go: – Panie premierze, jak żyć? I to się przyjęło. Wszyscy pytają, jak żyć? A na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi.
Każdy czas ma swego guru, który daje nam rady jak żyć. W czasach Wielkiej Depresji ktoś napisał: „Myśl i bogać się!”, później pojawiło się hasło „pozytywnego myślenia” jako remedium na wszystkie kłopoty, a dla zaawansowanych „opróżniaj swój umysł co najmniej dwa razy dziennie”. Nasz cytowany wyżej amerykański autor Timothy Ferriss pisze w książce „4-godzinny tydzień pracy”, że dla człowieka tylko taka praca jest idealna, która zabiera mu najmniej czasu.
Kadr archiwalny z filmu "Usłyszcie mój krzyk", reż. Maciej Drygas. Fot. materiały prasowe
Jak żyć? Ferrisschociaż nie lansuje bezczynności. Wprost przeciwnie. Ale sugeruje, by osiągać maksimum… najmniejszym kosztem. Łatwo powiedzieć.
„Pierwsza miłość stara się z daleka trzymać od zmysłów, by bliżej być duszy…”
A stara miłość? To samo.
Na ekranie TVN Tusk tłumaczy w Zachodniopomorskiem, że jak zdobędziemy 3oo miliardów z Unii, to będzie fantastycznie. Popiera go pani Krzywonos i prosi, żeby nie głosować na tego, na którego ona nie będzie głosować. Arłukowicz „od wykluczonych” głupio się uśmiecha. Coś mówi…
Pod obrazkiem na pasku leci wiadomość, że jeden z wykluczonych podpalił się przed siedzibą Tuska w Warszawie. Tusk szybko kończy, bo musi wracać do stolicy.
Facet pisze list do premiera, podpala się, a adresata nie ma w domu. Polacy nie umieją się podpalać. Na Stadionie Dziesięciolecia też się ktoś podpalił i krzyczał coś przeciwko rządom Gierka, a w tym czasie tłum skandował „Gierek, Gierek” zgodnie ze scenariuszem znanego reżysera. Nikt nie zauważył.
Przejeżdżam rowerem swoją trasę przy Łazienkach. Ławeczki, na której siedział desperat, już nie ma, wszystko posprzątane, zatarte, jakby nie było sprawy.
Przypomina się okrutny żart z czasów PRL-u. Przed budynkiem KC jakiś człowiek na znak protestu oblewa się benzyną. Ogień bucha. Z okna wychyla się Gomułka i pyta: - W jakiej sprawie się palicie, towarzyszu?
Tu nie miał się kto zapytać. Za to, na szczęście, go uratowali.
- Pozdrów Trockiego ! – jedyna śmieszna kwestia z ostatniego filmu Woody Allena [„O północy w Paryżu” – przyp. red.]. Chociaż mądrego.
Wracam ze szpitala zadowolony. Nic mi nie jest. Pola Mokotowskie. Alejki. Piękna polska jesień. Idzie jakaś grupa zagranicznych młodych, widzę, że patrzą w zeszyt, jakby czegoś szukali albo się zgubili. Jestem w dobrym nastroju, zgłaszam się z pomocą:
- May I help you ?
- Nie mówimy po polsku.
- A czego szukacie?
- Robimy ankietę. Pytamy polskich mężczyzn, jaki kolor kojarzy im się z kobietą?
- Mnie? Żółty.
- Dlaczego?
- Chodzi o kobietę dojrzałą. Z pewną pozycją towarzyską, własnym mieszkaniem, możliwością atrakcyjnych wycieczek zagranicznych, odpowiednim kontem bankowym, znającą języki, z dużym biustem i sztucznymi zębami. Implanty.
- Zna pan taką?
- Nie, ale szukam.
- Gdyby pan coś podobnego znalazł, proszę moja wizytówka. Great Britain.
- Thank You. A to moja. Poland.
Rozeszliśmy się. Cross Culture.
Świetne przedstawienie Lupy – „Persona. Marilyn”. Wybitna kreacja aktorska głównej bohaterki. W przerwie spektaklu facet do żony ma tylko jedną uwagę: – Strasznie są tu niewygodne krzesła. Może dlatego to zauważam, że mam bardzo wygodne siedzenia w samochodzie i w moim biurze mam też bardzo wygodny fotel?
Pod koniec życia zaczynam nie reagować na przymiotniki: śliski, ładna, mądry, ciekawy, stara, płaski, wysmukła, bogaty, biedny, czarny, zielony, sprytny… interesujący. No, i co z tego, że interesujący?
„Pisanie jest po trosze umieraniem.” - Maurice Blanchot. Chyba odwrotnie.