PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Marta Syrwid
  15.05.2012

Ta bohaterka w filmach polskich pojawia się na tyle często, że nikogo już chyba nie razi podpinana do niej ściemniana psychologia. Wybory i zachowania tej postaci wydają się uzależnione jedynie od sił natury, przy czym nie jest od nich zaliczane np. działanie mózgu. Ta bohaterka wszystkie decyzje podejmuje kierując się instynktem, w sytuacjach kryzysowych wyraża swoje nieszczęście używając smutnych ocząt. Nie można nienawidzić takiej postaci, trzeba jej kibicować – nie ma wyjścia. Zwłaszcza, że jej antagoniści to potwory lub niedojrzałe gnojki.

Z okazji majowego święta otwieram pierwszy zaczepny filmowy poczet matek polskich. Wybierając reprezentatywną moim zdaniem dziesiątkę bohaterek nie kierowałam się jakością produkcji, ale brałam pod uwagę stosunkowo młode filmy – najstarszy z nich powstał w 1999 roku. Mięcho stereotypu wszędzie to samo. Na początek mamy przyszłe i niedoszłe:

„Patrzę na Ciebie Marysiu” – Matka Cierpliwa. Ona chce wyjść za mąż, on „nie jest gotowy”. Ona zachodzi w ciążę. Postanawiają się pobrać. On nagle zmienia zdanie, chce usunąć dziecko. Ona – roztrzęsiona, chce urodzić. Opanowują kryzys. W dniu ślubu on wpada w histerię, nie chce brać za nic odpowiedzialności. Ona znów cierpi, ale wiernie przy nim trwa. W ostatnie scenie ona jest dość szczęśliwa, głównie dlatego, że on się wreszcie uspokoił. Będzie dziecko, ślubu nie.

"Ono", fot. TVP

„Ono” – Matka Rozmowna. Dziewczyna zachodzi w ciążę. Aborcja, na którą się decyduje, nie zostaje jednak przeprowadzona. Bohaterka dowiaduje się jednak, że płód słyszy. Postanawia urodzić, ale zanim to zrobi – będzie mówić. Sporo. Do dziecka. Jak to podsumowuje dystrybutor: „bohaterka zaczyna patrzeć na życie z nowej perspektywy”.

"Pręgi" – Matka Cicha. Ona zachodzi w ciążę i dzięki temu główny bohater może poczuć iż nadszedł czas na sprawdzian: czy poradzi sobie z traumą związaną z własnym ojcem. Ona urodzi dziecko, którego wychowanie będzie dla bohatera wyzwaniem. Nie wiadomo jakie Ona ma na ten temat zdanie. Nie wiadomo, jakie ma zdanie na jakikolwiek temat.

"Jasne błękitne okna" – Matka Fałszywa. Są małżeństwem. Ona jest w zaawansowanej ciąży. Ćwicząc na karimacie kłóci się z mężem i zdenerwowana przeciągle krzyczy „Jezu”. Traci dziecko i przytomność. Po wyjściu ze szpitala jedzie do koleżanki chorej na raka i żeby jej nie martwić – wypożycza dziecko, udając, że już urodziła. Kiedy prawda wychodzi na jaw, zamyka się w samochodzie i krzyczy, że nie potrafi być feniksem i odradzać się z popiołów. Dziwne.

"Jasne błękitne okna", fot. TVP

"Wszyscy jesteśmy Chrystusami" – Matka Bolesna. Małżeństwo. Ona zachodzi w ciążę, on pisze doktorat z kulturoznawstwa. Ona chce mieć Anię „kogoś bliskiego, własnego”. On –alkoholik i egoista, krzyczy: „sranie w banie, co za Anię!?” i chce „wykopać z niej tę ciążę”. Nie udaje mu się, ona bohatersko rodzi dziecko, a on kocha synka. Rodzina z pokolenia na pokolenia ma się coraz gorzej.

"Lejdis" – Matka Zdesperowana. Wylicza dni płodne i jeździ za mężem do Brukseli, aby tam w najlepszej do zapłodnienia pozycji oczekiwać męża (z zegarkiem w ręku). Będzie matką – taki ma wielki plan.

"Rozmowy nocą" – Matka Poszukująca. Singielka zarabia lepieniem aniołów z masy solnej, Singiel jest kucharzem. Ona chce mieć dziecko, szuka więc reproduktora i daje ogłoszenie w gazecie. Początkowo Ona nie chce, ale ostatecznie zakochuje się w kucharzu, a więc i dziecko ex-singli będzie miało szczęśliwą rodzinę.

"Galerianki", fot. Monolith

"Galerianki" – Matka Różowa. Nastolatka zachodzi w ciążę z poznanym w galerii handlowej klientem. Najgłupsza spośród czwórki bohaterek, zawsze ubrana na różowo, z wpiętym we włosy motylkiem. Lubi cekiny i biały dżins.

"Wymyk" – Matka Frasobliwa. Są bezdzietnym małżeństwem, ona nie musi pracować, mąż prowadzi firmę z bratem. Kiedy brat, wdowiec z dwójką dzieci, zapada w śpiączkę, opiekę nad maluchami przejmuje ona. Odsuwa się od męża, czuwa przy szwagrze, przejmuje rolę matki jego dzieci. Wiedząc o winie swojego męża, ani razu nie bierze jego strony, nie próbuje nawet rozmawiać. Smutna, lecz spełniona opiekuje się dziećmi. Mąż sobie idzie.

"Listy do M." – Matka Śnieżna. Ona jest szefową w radiu, wszyscy jej nienawidzą, bo każe pracować w Boże Narodzenie. Straciła dziecko. Jej mąż, dobry i milusi, przyprowadza na święta dziewczynkę, która uciekła z domu dziecka. Dziewczyna łamie rygor sterylnych świąt i roztapia lodowe serce Matki śnieżnej. Kobieta staje się miła. Przestają jej przeszkadzać plamy na obrusie.

Jeżeli pojawia się w filmie polskim kobieta, która chce zostać matką, albo spodziewa się dziecka, to na przykładzie tej jednej postaci można odtworzyć ogólny model, według którego skonstruowano inne bohaterki znajdujące się w podobnej sytuacji. Instynkt macierzyński motywuje i usprawiedliwia wszelkie ich działania, a każdy, kto się mu sprzeciwia, jest albo zły, albo mu przejdzie, kiedy tylko zobaczy dziecko (ewentualnie poczuje, że „kopie”). I będzie to taka ładna scena. Jeżeli zaś kobieta już jest w ciąży, to chce urodzić (przecież INSTYNKT jej każe), a nawet jeżeli nie chce, to zachce (w scenariuszu zrobi się z tego punkt zwrotny). Jeżeli kobieta nie może mieć dziecka, wówczas jest oziębła lub zamknięta w sobie i tylko cud lub adopcja ją z tego wyleczą.

Nie jest za to jasne, jakie uczucia ma żywić widz do nastoletniej bohaterki, która zachodzi w ciążę i to np. ze sponsorem, który za seks kupił jej opaskę na włosy. Żeby jednak ułatwić widzom określenie stosunku do tej postaci, robi się z niej ubraną na różowo idiotkę. W większości wypadków, przyszła mama może jednak nie liczyć się ze zdaniem, uczuciami i sytuacją pozostałych bohaterów, bo ona chce dziecka, a tego się w filmie nie wolno uczepić – nie tylko od sławnego „momentu poczęcia”, ale już wcześniej: od chwili, kiedy bohaterka wyrazi potrzebę/chęć zostania mamą. Przyszły tata ma wówczas wybór: zaakceptować tę sytuację, albo: zaakceptować tę sytuację.

Jeżeli nie chce wybrać żadnej opcji, znaczy to, że jest dziecinny albo okrutny. A przecież problem nie leży w temacie, ale w tym, że kobiecie nie pozostawia się wyboru. Nie pojawia się pytanie, czy ona chce mieć dziecko. Bo chce: uśmiecha się i gładzi brzuch. W recenzjach mówi się o takich bohaterkach np. „jest spełniona, ma rodzinę”. Nikt chyba jeszcze nie wpadł na to, że ona być może nie chce dziecka i zrobi wszystko, żeby się go pozbyć albo nigdy go nie mieć. Ona może jedynie przeżywać udrękę, kiedy ktoś sugeruje jej aborcję. Te modelowe bohaterki są więc przewidywalne, gesty mają podobne, tak jak słowa i marzenia, a decyzje na jedno kopyto. Czemu się je w ten sposób upupia, udziecia? Czemu nie mają innych, równie ważnych, marzeń i ambicji, albo: czemu potrafią z nich zrezygnować?

Marta Syrwid
Zobacz również
Box Office. Mściciele rekordowo także w Polsce!
Box Office. W oczekiwaniu na premiery
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll