PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
DOKUMENT
  17.07.2012
Dawno, dawno temu w czasach, gdy nie było jeszcze telewizji, był sobie seans filmowy. Schronienie kinomanów i bezdomnych kochanków. Składał się on z kroniki, dodatku i filmu fabularnego. Za każdym razem różna była wartość tych elementów. Bywało tak, że film był radziecki, dodatek mongolski i do kina przychodziło się tylko na kronikę. Była wtedy oknem na świat, spojrzeniem na innych ludzi. Jej charakterystyczny sygnał był równie łatwo rozpoznawalny jak hejnał mariacki.
Polska Kronika Filmowa, bo o nią chodzi, było to dziesięć minut, bo tyle mieściło się w jednym metalowym pudle, jeden akt obrazków połączonych komentarzem i muzyką, rodzaj felietonów filmowych. Był to swego rodzaju rejestr bieżących wydarzeń; obok oficjalnych informacji rządowych znajdowały się w nim także – w zależności od sytuacji  – komentarze sportowe, publicystyka, relacje z wydarzeń kulturalnych, a nawet scenki rodzajowe i obserwacje obyczajowe.

Słynna sarenka, fot. WFDiF

Kronika powstała jako narzędzie propagandy, ale była to propaganda z ludzką twarzą, bo operowała elementami otaczającej rzeczywistości. Stanowisko redaktora naczelnego znalazło się w nomenklaturze KC, w KC odbywały się też premiery ważniejszych wydań. Władza dbała o swój wizerunek. Bierut bawiący się z dziećmi w kółko graniaste na MDM-ie, albo głaszczący sarenkę w parku belwederskim - to obrazki wykreowane przez kronikę. To dzięki kronice wiemy, czym były pochody pierwszomajowe, kto w nich szedł, kto zasiadał na trybunie, ale też dzięki sprawozdaniom kroniki mogliśmy zobaczyć, na czym polegały procesy pokazowe, zobaczyliśmy, jak mówił i wyglądał prokurator Zarakowski, możemy zobaczyć twarz rotmistrza Pileckiego, kiedy opuszczał więzienie.
Z kroniką wiąże się pierwszy sukces polskiej kinematografii: nagroda na festiwalu w Cannes za film "Powódź" Jerzego Bossaka. Scena walki o drewniany most to klasyka kina.

Kronika szybko doskonali filmowy język, wypracowuje swój styl: skrót obrazowy, zaskakujące zestawienia montażowe, dowcipny komentarz i akcenty muzyczne. To zasługa genialnego montażysty Wincentego Kaźmierczaka, który do kroniki trafił z Powstania Warszawskiego. I operatorów takich jak Karol Szczeciński, który zyskał przydomek szalonego. No i świetnego lektora Andrzeja Łapickiego. Najlepsze lata dla kroniki przychodzą z październikową odwilżą. W osobnym wydaniu zostaje zapisany wiec Gomułki na placu Defilad. To kolejna ikona czasu: Gomułka na kamiennej trybunie i tłum na największym placu w Europie, młodzi ludzie na drzewach i kandelabrach. Kolejny taki tłum pojawi się tu na mszy papieskiej, ale już w innej epoce.
Szefową kroniki jest Helena Lemańska, komentarze pisze Karol Małcużyński, czyta je Władysław Kmiecik, muzycznie oprawia Marek Lusztig. To w tych czasach kronika zyskała sobie sympatię Polaków za zmysł obserwacyjny i poczucie humoru. Za tematy w rodzaju tego zatytułowanego "Co nosimy na głowie?" Widzimy paradę różnych nakryć głowy w rodzaju berecika z antenką i chustki do nosa z supłami na czterech rogach, ale widzimy też szczęśliwego klienta uspołecznionego handlu, który kupił trudno dostępną muszlę klozetową i niesie ją na głowie jak zwycięski hełm.
Marzec 68 roku kończy definitywnie ten złoty okres i kronika wraca do propagandowych obowiązków, do obchodzenia rocznic i świętowania kolejnych zjazdów partii. Ale nawet wtedy robi coś niebywałego rejestruje Wielką Improwizację z „Dziadów” Mickiewicza w wykonaniu Gustawa Holoubka. Ówcześni redaktorzy nie mogli tego do niczego użyć. To było przesłanie do nas, do wnuków. I przetrwało w archiwum coś tak niepowtarzalnego jak interpretacja aktorska.  Ta potrzeba dokumentowania, utrwalania leży w naturze kroniki. Powstał ciekawy zapis wydarzeń grudniowych w Elblągu i Szczecinie. W sierpniu 80-tego roku ekipa PKF była pierwsza na strajku w stoczni przed ekipą filmu "Robotnicy", zapisano cały proces zabójców księdza Popiełuszki, zapisano jeszcze wiele z punktu widzenia propagandy niepotrzebnych obrazów. Reżim pod koniec swojego istnienia doznawał masochistycznej przyjemności w rejestrowaniu objawów swojego upadku. Składał donosy na samego siebie.
PKF nigdy nie przestała być narzędziem propagandy rządzącej partii, ale też zawsze, wcale tego nie chcąc, pokazywała prawdę swego czasu, wynikało to z natury obrazu filmowego, pokazywała ludzi, wyraz ich twarzy, ich zachowania, ubiory, wygląd ulic, wystawy sklepowe. I to jest fenomen filmu: jest coś na taśmie, czego nie ma już w rzeczywistości. A uruchamiając z taką regularnością kamerę przez tyle lat zapisujemy już nie sam moment włączenia kamery, zapisujemy proces, następstwo w czasie, zapisujemy historię.
Dlatego w 1989 roku, gdy stanęła kwestia: - Co dalej z Kroniką? To nie było to pytanie: - Co dalej z tubą propagandową partii? PKF można było wtedy z powodzeniem zamknąć i odłożyć na półkę z napisem PRL. I byłaby to decyzja zrozumiała. Lecz to było pytanie: - Co dalej z zapisem historii? Czy zaczynamy wszystko od nowa, czy bierzemy używane pióro i piszemy nim dalej naszą już historię. Postanowiliśmy zabrać kronikę z rąk propagandystów i dziennikarzy i oddać ją, zgodnie z nazwą, filmowcom. Niech będzie to rzeczywiście Polska Kronika Filmowa. Studio KRONIKA powstało właśnie po to, żeby kontynuować Polską Kronikę Filmową. Szefem nowej kroniki został znany dokumentalista Andrzej Piekutowski.
Gdyby powołano Polską Kronikę jako nowy byt, okazałoby się to nie możliwe, skąpe państwo Balcerowicza nie znalazłoby pieniędzy na utrwalenie swoich początków, ale pieniądze już były zarezerwowane w budżecie państwa uchwalonym wcześniej w pozycji Polska Kronika Filmowa i ten budżet trzeba było wykonać. Dzięki temu można było zapisać uchwalenie Planu Balcerowicza w sejmie. Pokazać jego skutki w kraju: padające PGR-y, handel uliczny, otwarcie kantorów, zatrzymanie inflacji, pojawienie się towarów w sklepach… Księgowi III RP zajęci ważniejszymi sprawami nie zauważyli tej niewielkiej pozycji w budżecie i ją z roku na rok przepisywali, coraz bardziej niestety zmniejszając. Starczało to jednak w najlepszych latach na 90 dni zdjęciowe w roku. Dzięki temu mamy opisane pierwsze wolne wybory prezydenckie i groźny fenomen Tymińskiego i pierwsze strajki w wolnym kraju…
Kronika ukazywała się co tydzień w wybranych kinach i w Programie 2 TVP. W pewnej chwili stała się nawet kolorowa. Dla smakoszy tracąc swój dokumentalny charakter. Kina wcale jednak nie chciały kroniki, nie chciały też dodatków w formie animacji albo filmu dokumentalnego, wolały w tym czasie puścić jeszcze jeden seans amerykańskiego hitu a między nimi płatne reklamy. Był to koniec dawnego seansu filmowego, nadeszły nowe czasy komercji i multipleksów śmierdzących popkornem. W 1995 roku zmniejszająca się dotacja nie wystarczyła już na postprodukcję, robienie kolejnych wydań i rozsyłanie ich na własny koszt do kin. Trzeba było z tego zrezygnować. Dotacja została przeznaczona w całości na zapis archiwalny. Zdjęcia wykonywano dalej na negatywie 35 mm, nie robiono jednak kopii roboczej i nie montowano jej. Z negatywu wykonywano transfer na video. Niecięty negatyw archiwizowano. Materiał video układano w odpowiedniej kolejności i synchronizowano z dźwiękiem. W formie MDV i Bety archiwizowano. Materiał dostępny jest fizycznie w Archiwum Chełmska i w Internecie w portalu Kronika RP.
W miarę rozwoju gospodarczego i bogacenia się państwa zostawała zmniejszana dotacja na zapis najważniejszych wydarzeń w kraju. W ostatnich latach osiągnęła ilość 30 dni zdjęciowych w ciągu roku i sumę 300 tysięcy złotych (tyle wynosi budżet godzinnego filmu dokumentalnego), co dawało 5 godzin nieprzerwanej projekcji. Coraz mniej interesowała nas polityka i oficjalne wydarzenia, chyba, że był to Nobel dla Szymborskiej albo beatyfikacja Papieża, coraz rzadziej bywaliśmy w sejmie, gdzie zresztą zainstalowano własną telewizję. Teraz najbardziej interesowała nas codzienność zachodzącej przemiany, to, co się dzieje ze zwykłymi ludźmi. Zanotowaliśmy takie przemiany na ulicy Siennej: od wozaków i kucia koni do wybudowania centrum biznesowego, zarejestrowaliśmy jak Komitet Centralny przepoczwarza się w giełdę, przyglądaliśmy się, co dzieje się na ulicy Polska, na ulicy Wolność. Chcieliśmy sfilmować otaczająca nas rzeczywistość i coś więcej. W roku 2009 minęło 65 lat istnienia PKF, obyło się bez świętowania, WFD hucznie obchodziła swój jubileusz 60-lecia, zarejestrowaliśmy to.
Przyszedł przełomowy rok 2010 z coraz groźniej powtarzanym słowem komercjalizacja. To z tego powodu 10 marca tego właśnie roku umówiliśmy się na spotkanie z ministrem Bogdanem Zdrojewskim, żeby go w obecności dyrektor PISF-u Agnieszki Odorowicz zapytać o dalszy los Polskiej Kroniki Filmowej. Zapewnił nas, że jest od dawnych lat jej zwolennikiem i nie pozwoli jej zginąć. Jako prywatny producent będziemy mogli z powodzeniem występować o jej finansowanie przez Wieloletnie Programy Operacyjne Ministerstwa. Powiedział nam, że prywatyzacja jest nieuchronna i obejmie w najbliższej przyszłości wszystkie studia filmowe, ale nie trzeba tracić nadziei, wszystko będzie dobrze.
Zaraz po otrzymaniu ministerialnego wezwania do komercjalizacji otrzymaliśmy drugie pismo, że skoro nie jesteśmy „instytucją filmową”, lecz „instytucją filmową w komercjalizacji” cofa się nam przyznane dofinansowanie notacji archiwalnej i możemy się o przyznanie jej ubiegać na ogólnie przyjętych zasadach. Poprawnie złożony wniosek odrzucono ze względów formalnych, ministerstwo nie finansuje produkcji filmowej od tego jest PISF. Instytut uratował nas w tym roku, choć on finansuje produkcję filmową a kronika – zgodnie z literą ustawy - nie jest filmem, uznano, że jest wydarzeniem filmowym l pieniądze się znalazły, choć jeszcze mniejsze niż zwykle. Pieniądze znalazły się jeszcze w roku 2011. Ale już w 2012 usłyszeliśmy: - Brak środków.
Utworzony niedawno Narodowy Instytut Audiowizualny ma ambicje rejestrować i archiwizować niemal wszystko a głównie w dziedzinie kultury. Czyli idealny partner. Możemy połączyć siły. Możemy pracować dla nich. Wznowić wydawanie Kroniki na DVD. Przyjmą do digitalizacji całe archiwum. Euforia trwa kilka tygodni zanim się okaże, że nie mają tego w budżecie, że angażują się w ratowanie telewizji. Ale są całym sercem są po naszej stronie.
I stało się jak w bajce biskupa Krasickiego:

„Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.”

Stało się to bez podania przyczyny, bez słowa wyjaśnienia.
Bo Polska Kronika Filmowa jest kinematografii polskiej potrzebna. Potrzebna jak siły szybkiego reagowania, jak jednostka Grom. Jest potrzebna, bo w procesie decyzyjnym w kinematografii zapanowała straszliwa biurokracja. Żeby móc cokolwiek sfilmować, trzeba napisać scenariusz, znaleźć producenta, złożyć wniosek, podpisać umowę, przedłożyć zaświadczenia i załączniki. Czy, jeżeli wylądują w Polsce Marsjanie, to będą czekać, aż załatwimy te wszystkie papiery, żeby ich sfilmować? I po to Jest PKF, żeby robić zdjęcia z dnia na dzień, natychmiast: jest kamera, gotowi są ludzie, kupiono wcześniej zapas taśmy. Możemy jechać!
Wydarzyła się Katastrofa Smoleńska i rozdzwoniły się telefony: - Czy ktoś to robi? Trzeba to koniecznie rejestrować! Ekipa PKF nie wyjechała wprawdzie do Smoleńska, choć powinna, bo nie miała na to pieniędzy, ale była na miejscu pod Pałacem Prezydenckim i wszystko zarejestrowała. Efekt można zobaczyć na portalu Kronika RP. A że nie powstał z tego film bardziej obiektywny od tego, który powstał, to już sprawa innych decyzji. Eksperci uznali, że zapis telewizyjny wystarczy.
Może rzeczywiście telewizyjny zapis wystarczy do przedstawienia naszych czasów? Pamiętajmy jednak, że telewizja zapisuje rzeczywistość, nie po to, żeby ją zrozumieć, lecz po to, żeby ją sprzedać. Dla niej to jest content, towar. W telewizyjnym newsie pomiędzy rzeczywistością a widzem stoi pośrednik – dziennikarz tak zwany stendaper, to on za niego przeżywa świat i mu go objaśnia, opowiada o tym, co widać. Inaczej jest w kronikalnej obserwacji, widz dostaje tylko niezbędne informacje o przedstawionej rzeczywistości i sąd o niej musi wyrobić sobie sam. Zapis kronikalny jest w dużej mierze kierowany do przyszłych pokoleń, zapis telewizyjny jest do konsumpcji na miejscu, to produkt jednorazowego użytku. Zapis kronikalny ma przetrwać lata i z każdym rokiem nabiera znaczenia. Tematy są starannie opisywane i katalogowane. W telewizyjnym archiwum nie ma nawet przemówienia generała Jaruzelskiego, kiedy ogłasza stan wojenny, choć sama go kiedyś wyemitowała. Opłakany jest stan techniczny telewizyjnych wykopiowań, już ledwo co na nich widać.
Dlatego w kronice stosowana jest jednak taśma filmowa a nie zapis magnetyczny. Zapis obrazu, na taśmie światłoczułej to ciągle zapis najbardziej doskonały. Jego potwierdzona trwałość wynosi już przeszło sto lat. Normy i parametry zapisu magnetycznego ciągle się zmieniają. Gdybyśmy posłuchali wcześniejszych wezwań do rezygnacji z taśmy filmowej, karta flesz byłaby chyba trzecim nośnikiem stosowanym do zapisu archiwalnego. Jednolitość, ciągłość nośnika, integralność zasobu archiwalnego, powtarzalność sposobu archiwizowania są ważnym elementem w tej pracy.
To właśnie, że istnieje taki zbiór na taśmie filmowej i że jest to opowieść o życiu pewnej społeczności kontynuowana bez przerwy od prawie już 70 lat to jest ewenement na skalę światową i można być z tego dumnym i wszem ogłaszać a nie postępować jak z niechciana rośliną: nie podlewać, od słońca chować, w nadziei, że może sama uschnie.
Uważamy, że trzeba o tej sprawie mówić, że kronika sama się nie obroni, że stanowi ważny element dziedzictwa narodowego a jednocześnie skierowana jest ku przyszłości, bo chce o nas opowiedzieć tym, którzy dopiero będą.
Dlatego sformułowaliśmy wezwanie. Nazwaliśmy je:

WEZWANIE KRAKOWSKIE

Dokumentaliści zebrani w dniu 2 czerwca 2012 roku na Forum Stowarzyszenia Filmowców Polskich w czasie Festiwalu Krakowskiego protestują przeciwko przerwaniu ciągłości notacji archiwalnej Polskiej Kroniki Filmowej. Od listopada zeszłego roku nie są zapisywane na taśmie filmowej najważniejsze wydarzenia w kraju, ich obraz nie zostanie przekazany przyszłym pokoleniom, pozostanie po nas tylko telewizyjny nieostry, zamazany news.
Wzywamy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego do zwołania w trybie pilnym spotkania instytucji takich jak Filmoteka Narodowa, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Narodowy Instytut Audiowizualny, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Studio Filmowe KRONIKA w celu stworzenia warunków i ustalenia zasad dalszego działania Polskiej Kroniki Filmowej, jako ważnego elementu tego dziedzictwa.


Paweł Kędzierski
Studio Filmowe KRONIKA/dla serwisu Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  15.12.2013
Zobacz również
Dokument ucieka z Polski. Eliza Kubarska i morscy Cyganie z Borneo
Dokument ucieka z Polski. Józef Gębski: bez Polski nie ma świata
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll