Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Avi, bohater "Sąsiadów Boga" potrzebował czasu, żeby szukać raczej Boga w sobie niż w pouczaniu innych. W pewnym momencie wraz kolegami zamalowuje „wrogi” napis głoszący, że gdyby nie religia, nie byłoby przemocy. Z kolei Ferhat, w "Obcej" (reż. Filiz Alpgezman), przestrzega Özgür, która po wielu latach przyjeżdża do Turcji z Francji, że „nie jest to już ten sam kraj”. Gdyby ktoś nie zrozumiał, czego dotyczy różnica, zobaczy za chwilę bohatera w brutalnej bójce z bojówką czystości religijnej (dokładnie taką jak w Izraelu, tyle że pokazywaną bez cienia sympatii), zastraszającą właściciela sklepu z alkoholem.
W inny sposób zagrożenie przemocą religijną jest przywoływane w "Córce", współreżyserowanej przez Natalię Nazarową i Aleksandra Kasatkina. Wyobrażenie o czystości moralnej (i seksualnej) połączone z poczuciem bycia wybranym przez Boga prowadzi do działania: zabijania nastolatek, które znalazły się w nieodpowiednim nocnym czasie w niestosownym stroju i stanie, lekko pijane. Na sugestywnie pokazanym tle rosyjskiego prowincjonalnego miasta gdzieś na granicy z Tatarstanem, bez estetycznej brawury Bałabanowa, twórcy pokazują społeczeństwo, które mierzy się z nieszczęściem i które potrzebuje winnych, by zmazać swoje winy. Samozwańczy wybraniec szybko staje się kozłem ofiarnym. Każdy ma coś na sumieniu: nieudolny aparat władzy, matki, które nie upilnowały córek, ale też ojcowie, którzy zbyt surowo je potraktowali – pogubione dzieci pozostają osamotnione. Jest tu jednak nadzieja, właśnie w religii i we wspólnocie, która o niej nie zapomina. Miejscowy ksiądz, weryfikujący swą wiarę po stracie córki, każdego zaprasza do cerkwi – a dobre uczynki, jak się okazuje, wydają dobre owoce.
Kadr z filmu "Córka", fot. WFF
„Coś dobrego” chce też zrobić Alex, niezwykle przystojny bohater filmu "Aliyah – droga do Ziemi Obiecanej" (reż. Élie Wajeman). Wiedzie go nie tyle potrzeba powrotu i nie tyle nawet potrzeba religijna, ile chęć odzyskania spokoju – oczywiście ją także można interpretować jako „wstąpienie”, zgodnie z hebrajskim znaczeniem tytułu, oznaczającego powrót do ziemi Żydów. Bohater zamienia zatem Paryż, w którym handluje prochami i musi zajmować się niepoukładanym starszym bratem, w którym jego dawna dziewczyna wychodzi za mąż, a nowej jeszcze nie zdołał pokochać, na Tel Awiw, gdzie nie ma nic poza ciężką fizyczną pracą. Film ma przyjemny rytm i ładnie pokazuje relacje między postaciami, ale przemiana Alexa wydaje się mało przekonująca.
Chyba "Nie w Tel Awiwie" odpowiedziałby przewrotnie Nony Geffen: jego film jest czystą męską fantazją o tym, co facet zawsze chciał zrobić, lecz nigdy nie miał okazji lub odwagi, choć kino podpowiadało mu scenariusze. Żałosny moment zwolnienia z pracy, okraszony pseudoterapeutycznymi pocieszeniami, bohater (grany przez reżysera) zamienia tu na samochodowy pościg, w którym jest miejsce dla dwóch kobiet (tej czystej, i tej zdzirowatej), można (wreszcie) zabić matkę, być twardzielem i obśmiać feministki. Ogląda się to z przyjemnością, filmowe klisze, ogrywane są tu z wdziękiem, można nawet uwierzyć, że dla niektórych jedyną Zmienią Obiecaną jest kino.
Kadr z filmu "Nie w Tel Awiwie", fot. WFF
W inny sposób zagrożenie przemocą religijną jest przywoływane w "Córce", współreżyserowanej przez Natalię Nazarową i Aleksandra Kasatkina. Wyobrażenie o czystości moralnej (i seksualnej) połączone z poczuciem bycia wybranym przez Boga prowadzi do działania: zabijania nastolatek, które znalazły się w nieodpowiednim nocnym czasie w niestosownym stroju i stanie, lekko pijane. Na sugestywnie pokazanym tle rosyjskiego prowincjonalnego miasta gdzieś na granicy z Tatarstanem, bez estetycznej brawury Bałabanowa, twórcy pokazują społeczeństwo, które mierzy się z nieszczęściem i które potrzebuje winnych, by zmazać swoje winy. Samozwańczy wybraniec szybko staje się kozłem ofiarnym. Każdy ma coś na sumieniu: nieudolny aparat władzy, matki, które nie upilnowały córek, ale też ojcowie, którzy zbyt surowo je potraktowali – pogubione dzieci pozostają osamotnione. Jest tu jednak nadzieja, właśnie w religii i we wspólnocie, która o niej nie zapomina. Miejscowy ksiądz, weryfikujący swą wiarę po stracie córki, każdego zaprasza do cerkwi – a dobre uczynki, jak się okazuje, wydają dobre owoce.
Kadr z filmu "Córka", fot. WFF
„Coś dobrego” chce też zrobić Alex, niezwykle przystojny bohater filmu "Aliyah – droga do Ziemi Obiecanej" (reż. Élie Wajeman). Wiedzie go nie tyle potrzeba powrotu i nie tyle nawet potrzeba religijna, ile chęć odzyskania spokoju – oczywiście ją także można interpretować jako „wstąpienie”, zgodnie z hebrajskim znaczeniem tytułu, oznaczającego powrót do ziemi Żydów. Bohater zamienia zatem Paryż, w którym handluje prochami i musi zajmować się niepoukładanym starszym bratem, w którym jego dawna dziewczyna wychodzi za mąż, a nowej jeszcze nie zdołał pokochać, na Tel Awiw, gdzie nie ma nic poza ciężką fizyczną pracą. Film ma przyjemny rytm i ładnie pokazuje relacje między postaciami, ale przemiana Alexa wydaje się mało przekonująca.
Chyba "Nie w Tel Awiwie" odpowiedziałby przewrotnie Nony Geffen: jego film jest czystą męską fantazją o tym, co facet zawsze chciał zrobić, lecz nigdy nie miał okazji lub odwagi, choć kino podpowiadało mu scenariusze. Żałosny moment zwolnienia z pracy, okraszony pseudoterapeutycznymi pocieszeniami, bohater (grany przez reżysera) zamienia tu na samochodowy pościg, w którym jest miejsce dla dwóch kobiet (tej czystej, i tej zdzirowatej), można (wreszcie) zabić matkę, być twardzielem i obśmiać feministki. Ogląda się to z przyjemnością, filmowe klisze, ogrywane są tu z wdziękiem, można nawet uwierzyć, że dla niektórych jedyną Zmienią Obiecaną jest kino.
Kadr z filmu "Nie w Tel Awiwie", fot. WFF
Iwona Kurz
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 21.10.2012
WFF: Zobacz zwycięskie tytuły
WFF: Konkurs Wolny Duch. Zabawa kinem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024