Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Kevinem McTurkiem - gościem Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych "Lalka też człowiek" - rozmawia Anna Kiljan.
Portalfilmowy.pl: Pana znakomicie zrealizowana i trzymająca w napięciu „Opowieść Victora Karlocha” gatunkowo wywodzi się z tradycji literatury opowiadającej o relacjach z duchami. Lubi pan Edgara Allana Poe, Julesa Verne`a i H.P. Lovecrafta. Czy to właśnie ich twórczość ukształtowała pana w młodości?
Kevin McTurk: Ukształtowała mnie całkowicie. Od dziecka czytałem opowieści o duchach. I pewnie dlatego zawsze bałem się uczestniczyć w obchodach Halloween. Bardzo chciałem bawić się ze wszystkimi, ale byłem pełen obaw. Kiedy miałem dwanaście lat, obejrzałem „Obcego – 8. pasażera Nostromo” Ridleya Scotta i do dziś pamiętam wrażenie, jakie ten film na mnie zrobił. Bałem się, ale jednocześnie byłem podekscytowany. Będąc małym chłopcem, bawiłem się nakładając na twarz fantastyczne, niesamowite makijaże, takie w sam raz na halloweenowe przyjęcie.
Kevin McTurk przy pracy, fot. MySpace
PF: Jaka była reakcja rodziców?
KM: Zachęcali mnie do wszelkich artystycznych działań. Na wakacje tata zawsze brał z sobą kamerę filmową. Razem z bratem i siostrą kręciliśmy filmy krótkometrażowe. Tworzyliśmy też kostiumy. Tata był operatorem i reżyserem tych rodzinnych filmów, bardzo się w nie angażował. My wymyślaliśmy scenariusze.
PF: Wygląda na to, że pana młodzieńcze zainteresowania były podobne do tych, jakie miał nastoletni Tim Burton...
KM: Zawsze go podziwiałem. Pierwszym filmem, przy którym pracowałem po przyjeździe do Kalifornii był jego "Powrót Batmana". Obrazy jego i Ridleya Scotta stanowiły dla mnie największą filmową inspirację.
PF: „Opowieść Victora Karlocha” trwa tylko kilkanaście minut i jest małym arcydziełem. Oglądając ją pragnie się, by trwała dłużej. Jednak film lalkowy jest bardzo mozolnym i czasochłonnym przedsięwzięciem. Także drogim – dostał pan na niego specjalny grant finansowy. Nie miał pan ochoty nakręcić tej historii jako długiego metrażu?
KM: Oczywiście, zwłaszcza że zdaje mi się, iż za bardzo popędzam swoich bohaterów. Ale ludzie związani z festiwalami doradzili mi, że długość filmu nie powinna przekraczać piętnastu minut. Żal mi było wspaniałej roboty lalkarzy, ale musiałem wyciąć albo przyciąć wiele scen – które bardzo lubiłem – by zmieścić się w tym sugerowanym czasie. Chciałbym kiedyś nakręcić pełnometrażową fabułę. Teraz pracuję nad kolejnym krótkim metrażem, w klimacie Edgara Allana Poe. Będzie miał około dwudziestu minut.
PF: Ten film to pana reżyserski debiut. Miał pan obawy, jak sobie pan poradzi?
KM: Tak, to było dla mnie nowe terytorium.
PF: Tytułowy bohater – alchemik, uczony i łowca duchów - reprezentuje pełne spektrum tego, co obecne w naturze człowieka. Zarówno dobro, jak i zło. To ostatnie w znaczeniu zbyt wielkiej ciekawości, która może prowadzić do nieszczęścia, igrania z nieznanym, chęci przekraczania niebezpiecznych granic. To postać faustowska...
KM: Dokładnie tak ją pomyślałem, ale pani pierwsza o tym wspomina. Jest coś fascynującego w takim bohaterze, który odważnie sięga po zakazany owoc, podejmuje wyzwanie ciekaw, co też jest po drugiej stronie. Nosi on w sobie pragnienie wzbicia się ponad przeciętność, poznania prawdziwej natury świata. Nie widziałem jeszcze „Fausta” Sokurowa, ale jestem ciekaw tego filmu. Od lat fascynuje mnie kultura wschodniej Europy - baśnie, legendy, mity – i adaptacja rosyjskiego reżysera z pewnością jest niezwykła.
Kadr z filmu "Opowieść Victora Karlocha", fot. mat. prasowe
PF: Ile osób pracowało każdego dnia na planie „Opowieści...”?
KM: Razem ze mną około tuzina.
PF: Czy zgadza się pan z tym, co głosi w rozwinięciu swojej nazwy Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych, że „lalka też człowiek”?
KM: To doskonałe podsumowanie relacji łączących zarówno lalkarza z lalką, jak też z widzem. Lalka jest zwierciadłem osobowości, indywidualności człowieka – swojego stwórcy.
PF: Współpracował pan z wybitnymi hollywoodzkimi reżyserami, m.in. ze Stevenem Spielbergiem i Martinem Scorsese oraz z Nowozelandczykiem Peterem Jacksonem. Właśnie ukończył pan pracę przy horrorze fantasy "Hansel i Gretel: Łowcy czarownic" z Gemmą Arterton i Jeremym Rennerem a wcześniej znalazł się pan w ekipie „Królewny Śnieżki i Łowcy”. Gdzie dokładnie w tym filmie widać efekt pana kunsztu?
KM: Choćby w scenach z udziałem wojska królowej Ravenny granej przez Charlize Theron. Zrobiłem sto pięćdziesiąt zbroi rycerskich skonstruowanych z metalowych blaszek połączonych zaczepami. Potem zmultiplikowano tę armię komputerowo do znacznie większych rozmiarów.
PF: I umiał pan robić takie rzeczy kończąc szkołę filmową w Pennsylwanii?
KM: Ależ skąd! To była zwykła szkoła filmowa, w której studiowałem reżyserię. Moje obecne umiejętności to wynik doświadczenia. Wszystkiego uczyłem się już podczas pracy nad konkretnymi filmami, wprost od techników, rzemieślników, charakteryzatorów. Sądzę, że mam dużo szczęścia w życiu a to niezmiernie ważne. Zawsze jestem w odpowiednim miejscu i czasie, w towarzystwie odpowiednich osób. Już choćby w tym, że od razu po szkole rozpocząłem życie zawodowe od pracy na planie filmu Tima Burtona, mojego idola, było coś cudownego. Ale uważam, że każdy jest kowalem swojego losu i że co dzień pracujemy na to, by mogły się nam przydarzać dobre rzeczy.
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym Festiwalu "Lalka też Człowiek"
Portalfilmowy.pl: Pana znakomicie zrealizowana i trzymająca w napięciu „Opowieść Victora Karlocha” gatunkowo wywodzi się z tradycji literatury opowiadającej o relacjach z duchami. Lubi pan Edgara Allana Poe, Julesa Verne`a i H.P. Lovecrafta. Czy to właśnie ich twórczość ukształtowała pana w młodości?
Kevin McTurk: Ukształtowała mnie całkowicie. Od dziecka czytałem opowieści o duchach. I pewnie dlatego zawsze bałem się uczestniczyć w obchodach Halloween. Bardzo chciałem bawić się ze wszystkimi, ale byłem pełen obaw. Kiedy miałem dwanaście lat, obejrzałem „Obcego – 8. pasażera Nostromo” Ridleya Scotta i do dziś pamiętam wrażenie, jakie ten film na mnie zrobił. Bałem się, ale jednocześnie byłem podekscytowany. Będąc małym chłopcem, bawiłem się nakładając na twarz fantastyczne, niesamowite makijaże, takie w sam raz na halloweenowe przyjęcie.
Kevin McTurk przy pracy, fot. MySpace
PF: Jaka była reakcja rodziców?
KM: Zachęcali mnie do wszelkich artystycznych działań. Na wakacje tata zawsze brał z sobą kamerę filmową. Razem z bratem i siostrą kręciliśmy filmy krótkometrażowe. Tworzyliśmy też kostiumy. Tata był operatorem i reżyserem tych rodzinnych filmów, bardzo się w nie angażował. My wymyślaliśmy scenariusze.
PF: Wygląda na to, że pana młodzieńcze zainteresowania były podobne do tych, jakie miał nastoletni Tim Burton...
KM: Zawsze go podziwiałem. Pierwszym filmem, przy którym pracowałem po przyjeździe do Kalifornii był jego "Powrót Batmana". Obrazy jego i Ridleya Scotta stanowiły dla mnie największą filmową inspirację.
PF: „Opowieść Victora Karlocha” trwa tylko kilkanaście minut i jest małym arcydziełem. Oglądając ją pragnie się, by trwała dłużej. Jednak film lalkowy jest bardzo mozolnym i czasochłonnym przedsięwzięciem. Także drogim – dostał pan na niego specjalny grant finansowy. Nie miał pan ochoty nakręcić tej historii jako długiego metrażu?
KM: Oczywiście, zwłaszcza że zdaje mi się, iż za bardzo popędzam swoich bohaterów. Ale ludzie związani z festiwalami doradzili mi, że długość filmu nie powinna przekraczać piętnastu minut. Żal mi było wspaniałej roboty lalkarzy, ale musiałem wyciąć albo przyciąć wiele scen – które bardzo lubiłem – by zmieścić się w tym sugerowanym czasie. Chciałbym kiedyś nakręcić pełnometrażową fabułę. Teraz pracuję nad kolejnym krótkim metrażem, w klimacie Edgara Allana Poe. Będzie miał około dwudziestu minut.
PF: Ten film to pana reżyserski debiut. Miał pan obawy, jak sobie pan poradzi?
KM: Tak, to było dla mnie nowe terytorium.
PF: Tytułowy bohater – alchemik, uczony i łowca duchów - reprezentuje pełne spektrum tego, co obecne w naturze człowieka. Zarówno dobro, jak i zło. To ostatnie w znaczeniu zbyt wielkiej ciekawości, która może prowadzić do nieszczęścia, igrania z nieznanym, chęci przekraczania niebezpiecznych granic. To postać faustowska...
KM: Dokładnie tak ją pomyślałem, ale pani pierwsza o tym wspomina. Jest coś fascynującego w takim bohaterze, który odważnie sięga po zakazany owoc, podejmuje wyzwanie ciekaw, co też jest po drugiej stronie. Nosi on w sobie pragnienie wzbicia się ponad przeciętność, poznania prawdziwej natury świata. Nie widziałem jeszcze „Fausta” Sokurowa, ale jestem ciekaw tego filmu. Od lat fascynuje mnie kultura wschodniej Europy - baśnie, legendy, mity – i adaptacja rosyjskiego reżysera z pewnością jest niezwykła.
Kadr z filmu "Opowieść Victora Karlocha", fot. mat. prasowe
PF: Ile osób pracowało każdego dnia na planie „Opowieści...”?
KM: Razem ze mną około tuzina.
PF: Czy zgadza się pan z tym, co głosi w rozwinięciu swojej nazwy Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych, że „lalka też człowiek”?
KM: To doskonałe podsumowanie relacji łączących zarówno lalkarza z lalką, jak też z widzem. Lalka jest zwierciadłem osobowości, indywidualności człowieka – swojego stwórcy.
PF: Współpracował pan z wybitnymi hollywoodzkimi reżyserami, m.in. ze Stevenem Spielbergiem i Martinem Scorsese oraz z Nowozelandczykiem Peterem Jacksonem. Właśnie ukończył pan pracę przy horrorze fantasy "Hansel i Gretel: Łowcy czarownic" z Gemmą Arterton i Jeremym Rennerem a wcześniej znalazł się pan w ekipie „Królewny Śnieżki i Łowcy”. Gdzie dokładnie w tym filmie widać efekt pana kunsztu?
KM: Choćby w scenach z udziałem wojska królowej Ravenny granej przez Charlize Theron. Zrobiłem sto pięćdziesiąt zbroi rycerskich skonstruowanych z metalowych blaszek połączonych zaczepami. Potem zmultiplikowano tę armię komputerowo do znacznie większych rozmiarów.
PF: I umiał pan robić takie rzeczy kończąc szkołę filmową w Pennsylwanii?
KM: Ależ skąd! To była zwykła szkoła filmowa, w której studiowałem reżyserię. Moje obecne umiejętności to wynik doświadczenia. Wszystkiego uczyłem się już podczas pracy nad konkretnymi filmami, wprost od techników, rzemieślników, charakteryzatorów. Sądzę, że mam dużo szczęścia w życiu a to niezmiernie ważne. Zawsze jestem w odpowiednim miejscu i czasie, w towarzystwie odpowiednich osób. Już choćby w tym, że od razu po szkole rozpocząłem życie zawodowe od pracy na planie filmu Tima Burtona, mojego idola, było coś cudownego. Ale uważam, że każdy jest kowalem swojego losu i że co dzień pracujemy na to, by mogły się nam przydarzać dobre rzeczy.
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym Festiwalu "Lalka też Człowiek"
Anna Kilian
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 23.11.2012
"Ludzie normalni" Złotorowicza z nagrodą w Kenii
"Jesienne Spotkania" Studia Munka - animacje na Solcu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024