Rozkrzyczały się rzymskie dzienniki: „Pod ciężarem 200 bezrobotnych dziewcząt zawaliły się schody. Ofiary szukały pracy maszynistki. Znalazły śmierć lub kalectwo. Policja poszukuje winnych". Włoski neorealizm pierwszy w historii kinematografii udowodnił, że gazetowa informacja może być tematem wstrząsającego filmu, byle tylko dramatyczny fakt został uczciwie przekazany we wszystkich współzależnościach.
Scenarzysta dramatu Giuseppe De Santisa "Rzym, godzina 11", Cesare Zavattini, główny teoretyk rewolucyjnej tendencji, radził „spalić na rynku tzw. dobre tematy", oklepane romansidła. I zajął się zdaniem, usłyszanym od naocznego świadka katastrofy: "Ktoś za to ciężko odpowie!".
Kadr z filmu "Rzym, godzina 11". Fot. Wikipedia
Ale tego kogoś trzeba znaleźć. Komisarz policji zamyka śledztwo. Architekt nie jest winien, zbudował wprawdzie tandetną czynszówkę, ale w zgodzie z normami budowlanymi. Nie winien jest właściciel: zamówił dom taki, jak inni kamienicznicy, wysokie podatki pozwalały na konserwację niezbyt efektowną, ale wystarczającą. Nie winien jest szef firmy, który dał ogłoszenie, że zatrudni maszynistkę, bo gdy dwa lata wcześniej dał ogłoszenie identyczne, kandydatek zjawiło się tylko dziesięć. Dwustu kobiet schody nie wytrzymały.
Tło dla czołówki filmu stanowią autentyczne dowody osobiste poszkodowanych, które w znacznej mierze zaangażowane zostały do filmu jako statystki. Akurat jednak w dziedzinie obsady De Santis postąpił wbrew lansowanej przez neorealistów zasadzie zatrudniania aktorów niezawodowych. Przedstawił nie mniej niż dwanaście bohaterek, które stłoczyły się na feralnych schodach. Dał dwanaście wycinków z życia, ilustrujących niezmiernie różne powody na owe schody prowadzące. Szczupłość miejsca nakazywała olbrzymią kondensację, konieczność wygrywania tych osobistych historii niedopowiedzeniami, elipsami, przenośniami. Sprostać temu mogły aktorki o dużym talencie, reżyser sięgnął więc po nazwiska z ówczesnej pierwszej linii, po Lucię Bose, Leę Padovani, Elenę Varzi.I wygrał.
Film zaczyna się i kończy ujęciem nieładnej dziewczyny, która w nocy siada pod bramą. "Nikogo nie przyjęto, to jutro będę pierwsza w kolejce".
Zavattini i De Santis stworzyli tendencyjny, ale sensacyjnie wiarygodny obraz Włoch wczesnych lat 50. Ponieważ na wschód od Łaby powstawało wówczas mnóstwo filmów tendencyjnych, propagandowych, agitacyjnych, o wartościach artystycznych poniżej zera, "Rzym, godzina 11" stanowił dowód, że także twórca o przekonaniach radykalnych pokusić się może o dzieło sztuki mądre i wzruszające.