PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Michał Oleszczyk
  4.02.2013
"Incydent" (1967) Larry’ego Peerce’a jest dla mnie filmem szczególnym. Przez lata znałem go wyłącznie z opowieści mojego taty, który widział go w kinie na przełomie lat 60. i 70. Wywarł na nim wrażenie tak wielkie, że był w stanie przywołać szczegóły, które i mnie podziałały na wyobraźnię (wagon nowojorskiego metra zostaje sterroryzowany przez dwóch młodych mężczyzn, w końcu pokonanych przez niepozornego żołnierza z ręką na temblaku).

Przez lata uznawałem film za zupełnie niedostępny, po czym pojawił się jako używana kaseta VHS na amerykańskim Amazonie – w absurdalnie wysokiej cenie 80 dolarów, która okazała się zaporowa. Nic dziwnego, że podskoczyłem z radości, kiedy w trakcie niedawnej wizyty w Nowym Jorku "Incydent" pojawił się na specjalnym seansie w studyjnym kinie Film Forum, jako część retrospektywy nowojorskiej nowej fali lat 60. i 70. Obejrzałem go z wypiekami na twarzy jako archeologiczne niemal znalezisko, tylko by po seansie wejść na YouTube’a i odkryć, że… całość jest dostępna od dawna jako seria ponumerowanych klipów! (Kto ciekawy, niech obejrzy film tutaj).


Kadr z filmu "Incydent". Fot. materiały prasowe

Akcja filmu dzieli się na dwie zasadnicze części. W pierwszej poznajemy liczne postaci, stanowiące społeczny przekrój amerykańskiego społeczeństwa (małżeństwo z klasy średniej, para rozochoconych nastolatków, czarnoskóra para sprzeczająca się o skuteczne metody zwalczania rasizmu, etc.). W drugiej wszystkie te pary spotykają się w jednym wagonie nocnego metra jadącego w dół Manhattanu, do którego wdziera się dwójka psychopatycznych napastników (jeden z nich grany jest przez debiutującego na ekranie Martina Sheena). Młodzieńcy, których poznaliśmy w pierwszej scenie filmu jako bezwzględnych socjopatów, jakby żywcem pożyczonych z „Z zimną krwią” Capote’ego, terroryzują psychicznie kolejnych pasażerów: od nieśmiałego homoseksualisty do pozornie silnego buntownika w skórzanej kurtce. Film zmienia się w seans strachu i nienawiści, z całym wagonem ludzi sparaliżowanych niemocą i niezdolnych do działania – dopóki do akcji nie wkroczy (do tej pory milczący) uśmiechnięty szeregowiec z prowincji, zagrany przez młodziutkiego Beau Bridgesa.

Jest to film szalenie intensywny, w którym klaustrofobiczne sprasowanie akcji idzie w ręka w rękę z dominacją zbliżeń ludzkich twarzy: znajdujących się to w stanie amoku, to przerażenia. Peerce jest tylko trochę mniej bezlitosny od pary napastników, a jego film – oglądany z dzisiejszej perspektywy – jawi się jako daleki protoplasta „Funny Games” Michaela Hanekego, tyle że z pokaźnym balastem publicystycznym. Kto wie zresztą, czy "Incydent" nie wywarł niegdyś wrażenia na twórcy „Pianistki”: scena psychicznego znęcania się w pociągu nad postacią graną przez Juliette Binoche w „Kodzie nieznanym” ma wyraźny posmak filmu Peerce’a.

Jest coś szalenie wykoncypowanego w upakowaniu do jednego wagonu całej Ameryki – metro Peerce’a zmienia się w osobliwą Arkę Noego, w której postaci mają nie tylko istnieć, ale i reprezentować całe grupy społeczne. Chwilami ogląda się "Incydent" niczym jeden z hollywoodzkich filmów o II wojnie światowej (jak „Bataan”), w których oddział żołnierzy obowiązkowo odzwierciedlał strukturę całego społeczeństwa. Brzmią tu także echa „Dwunastu gniewnych ludzi” Lumeta, nie tylko przez wzgląd na zamknięcie akcji w małej przestrzeni, ale także z uwagi na to, że obrońcą przyzwoitości staje się członek grupy, którego nie podejrzewamy zrazu o wielką odwagę.

Koniec końców, ów poszukiwany przeze mnie z dawien dawna film nie okazał się rozczarowaniem. Ekspresyjna, czarno-biała fotografia i lekkie wychylenie w stronę krytycznego realizmu, który już wkrótce rozkwitnie w kinie amerykańskim w „Nocnym kowboju” i w – zbliżonych tematycznie – „Nędznych psach”, sprawiają, że "Incydent" ogląda się jak kawał świetnego, na wskroś współczesnego kina, do dziś budzącego ciarki na plecach.


Michał Oleszczyk
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Kolejny sukces polskiego filmu!
Box Office. Zaskakujący triumfator weekendu w polskich kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll