PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Piotr Borkowski
  23.04.2012
Myśląc o filmach, lubię czasem wracać do określenia, którego użył kiedyś Gilles Deleuze, jeden z najważniejszych obecnie teoretyków kina, kiedy pisał o „kryształach czasu” (zresztą nawiązując przy tym do jednego z bardziej znanych tytułów polskiego kina, czyli „Struktury kryształu” Krzysztofa Zanussiego).

Kontekst u Deleuze’a jest węższy, dotyczy konkretnego rodzaju kina artystycznego, skupionego głównie na pokazywaniu samego doświadczenia czasu. Ja lubię myśleć o nim luźniej, a może bardziej prywatnie, jako o metaforze dla rodzaju filmu, który mnie interesuje. Albo szerzej, jako o pewnym rodzaju spojrzenia na to, czym może być film. Wtedy wyobrażam sobie film jako taki właśnie kryształ, jak jakiś oszlifowany kamień. Tak, jakby był przedmiotem, podobnym do rzeźby, samochodu czy iphona. Czymś, co można obejść dookoła i przyjrzeć się z wielu stron, albo co można wziąć w dłonie i obracać między palcami.


"Struktura kryształu", fot. SF Tor

Z takiej metafory wynika moim zdaniem parę ciekawych konsekwencji. Taki kamyk jest skończony, ma ograniczoną liczbę powierzchni, jest zamknięty. A jednak patrzenie na niego jest  otwarte. Pod każdym kątem może wyglądać inaczej, w różnym miejscu i czasie może pełnić inną rolę. Może czemuś służyć, świadczyć o czyimś znaczeniu, podkreślać czyjąś atrakcyjność, albo po prostu być ładną rzeczą. Wygląda inaczej w innym świetle, o innej porze dnia, w innej atmosferze. Jest czymś innym w dłoniach różnych ludzi. Może się spotkać z obojętnością albo wzbudzać emocje, zależnie od tego, kto i dlaczego się do niego zbliża.

Taki kamyk jest czymś materialnym. Ale jego znaczenie i emocje z nim związane nie należą do świata materii. Są w ludziach.

Taki oszlifowany kamyk jest czymś sztucznym. Jego powierzchnia zrobiona jest przez człowieka. Jest wymyślona i wykoncypowana. Widać na niej wyraźnie linie i geometryczne kształty. A jednak sam kamień należy do natury. Trzeba go znaleźć, wygrzebać, często z dużym trudem. Rzadko można go po prostu zrobić. Jego szlifowanie podkreśla naturalne właściwości, dodaje coś jeszcze do tego, co  się stało samo. Jest najbardziej widoczne, ale często najmniej ważne.

Szlifowanie takiego kamyka to czynność rzemieślnicza. Chyba do tej pory robi się to ręcznie. Wymaga to nie tylko głowy czy serca, ale pewnej ręki. Każdy fałszywy ruch może zniszczyć całość. Każda niepewność może zostawić skazę. Najcenniejsze kamienie nie mają skaz. Wydaje się wtedy, jakby powstały same. A jednak jest również coś pięknego w niedoskonałościach. Kamień ze skazami jest bardziej ludzki, bo od razu widać w nim człowieka, a raczej niedoskonałości człowieka, który go szlifował.

Taki kamyk jest martwy. A jednak światło, ruchome spojrzenie tego, kto patrzy i szlifowane powierzchnie nadają mu pozory ruchu. Często wydaje się też, że pod spodem ukrywa się w nim jeszcze tajemnicze życie, głęboko pod tym, co daje się dostrzec.

Taki kamyk jest przedmiotem, który ma po prostu przykuwać wzrok. A jednak wydaje się, że nie tylko jest, ale również, że działa. Nic dziwnego, że wiele kultur przypisuje kamieniom magiczne właściwości, że używa ich tradycyjna medycyna. Takie kamyki wydają się mieć własną siłę, która wpływa na tego, kto jest blisko.

Taki kamyk właściwie nie ma wartości. Jest świecidełkiem i najczęściej jego praktyczne zastosowanie jest żadne. Jego wartość jest taka, jaką nadadzą mu ludzie, a ci, jeżeli chcą, potrafią nadać zadziwiająco dużą wartość przedmiotom. W różnych kulturach te same szlachetne kamienie były cenne albo bezwartościowe. Najcenniejsze są  najrzadsze.

W patrzeniu na taki kamyk i w przywiązaniu do niego jest coś próżnego. Niektóre religie zakazują, albo ograniczają możliwość przedstawiania świata czy wizerunków bóstw, próbując zakazać podobnego uczucia. Ale jest też coś bezinteresownego  i ludzkiego w podziwianiu piękna szlachetnych kamieni, które potrafią hipnotyzować na swój własny sposób.

Taki kamyk można zamknąć za szkłem w galerii czy w muzeum. Można go wstawić jako ozdobę biżuterii czy zegarka, można go schować w sejfie. Można go sprzedać za pieniądze. Można na niego zerknąć i odejść. Można go wyrzucić. Można nim pogardzać. Można też schować go w kieszeni, a potem wyjmować czasem i patrzeć od nowa. 

Piotr Borkowski
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Nietykalni” na czele stawki!
Box Office. Tłumny powrót widzów do kin – szarlotka zwyciężyła.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll