PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Piotr Borkowski
  23.10.2012
Chciałbym wrócić raz jeszcze do wątku, który już się tu wcześniej pojawiał. Do myślenia o filmie w sposób podobny do literackiego opowiadania. Widziałem ostatnio zapowiedź nowego wydania opowiadań Edgara Allana Poe, w którym podkreślano, jak współczesny nam jest to pisarz. Chodzi tu nie tylko o stosunek do psychologii postaci, który wyprzedzał mocno późniejszą psychoanalizę, ale także o samo traktowanie literackiego tekstu. Myślę, że szersze wspomnienie o nim może pomóc jeszcze poszerzyć ten temat.


Allan Edgar Poe, fot. wikipedia.org

Poe miał własny pomysł na to, o co chodzi w jego pisaniu, a jego teoria była długo uważana za tak radykalną, że podejrzewano, że sam Poe nie mógł do końca w nią wierzyć czy stosować w praktyce. Ciekawe jednak, że w obecnym czasie założenia dobrego pisania głoszone przez Poego właściwie nie wydają się już chyba tak kontrowersyjne, jak jeszcze kilka dekad temu. Po pierwsze, pisał Poe, krótsze jest lepsze. Opowiadanie czy wiersz, które da się przeczytać za jednym razem, to jego zdaniem najwłaściwsza forma wyrazu. Współczesna publiczność, której coraz częściej trudniej skupić się na dłużej za jednym razem, często chyba wychodzi naprzeciw tej intuicji. W filmie świadczy o tym na przykład wzrost znaczenia krótkiego filmu w ostatnim czasie. Po drugie, pisał Poe, twórczość jest świadomym działaniem, rodzajem analitycznego i wykalkulowanego przygotowywania wszystkich elementów utworu do przyswojenia go przez odbiorców. Znów, jeśli pomyśleć chociażby o obecnym statusie Quentina Tarantino lub Larsa von Triera, czy też o wielu współczesnych pisarzach, których podziwia się za to, w jaki sposób wciągają odbiorców w światy często wykoncypowane, ale przekonujące, zasada głoszona przez Poego nie wydaja się jakaś nierealistyczna. Autor to teraz coraz częściej manipulator, którego chwali się za skuteczność manipulacji. Oczywiście mamy nadal obraz autora szczerego i przeżywającego, i dzielącego się swoim doświadczeniem, ale nie on jest teraz najbardziej atrakcyjny dla odbiorców. Trzecim założeniem Poego było skupienie na pojedynczym efekcie, jaki wywołuje utwór, czy też do którego doprowadza. U Poego najczęściej jest to efekt grozy, smutku, zadziwienia, a czasem ironii. Inaczej mówiąc, opowiadanie nie jest dla Poego po to, żeby opowiedzieć jakąś historię, ale w dużej mierze po to, żeby przez wszystkie użyte w sobie środki wywołać konkretny efekt.



To ostatnie założenie ma chyba dwie najważniejsze konsekwencje. Pierwsza taka, że utwór z założenia jest jakąś organiczną całością współpracujących ze sobą elementów.  A druga taka, że  zakłada obecność odbiorcy jako coś niezbędnego. Jest to więc utwór, który w pełni istnieje dopiero w odbiorze przez widza umiejącego wejść w świat opowiadania, poddać się, czy też odcyfrować zamierzony efekt. Podobnie o swoim malarstwie myślał na przykład belgijski surrealista Rene Magritte, malując obrazy z pozoru bezsensowne i dziwne, i twierdząc, że może je ożywić dopiero obecność żywego, myślącego i czującego widza. Przez dużą część życia Magritte’a jego obrazy nie wzbudzały zainteresowania, ale potem zaczęły, a obecnie nazywa się Magritte’a wręcz prekursorem możliwości Photoshopa.  W przypadku Poego też dość łatwo sobie wyobrazić powody stosunkowo ograniczonego powodzenia za życia, jeżeli odbiorcy jego dzieł często nie byli jeszcze przygotowani do ich odbioru. Łatwo też zrozumieć późniejsze coraz szersze oddziaływanie tego autora. W tym roku magazyn Sight and Sound po raz pierwszy za najlepszy w film w historii uznał „Zawrót głowy” Hitchocka, dla którego Poe był jedną z najważniejszych bezpośrednich inspiracji, i którego deklaracje o swoim kinie są w dużej mierze kopią tego, co Poe mówił o literaturze. 

Wydaje mi się, że ciekawa jest w tym kontekście niedawna informacja w innej sekcji serwisu portalfilmowy.pl o zmianach w organizacji sekcji na tegorocznym międzynarodowym festiwalu w Londynie, z której wynika, że po ankietach wśród gości poprzedniej edycji festiwalu organizatorzy zauważyli, że publiczność wybiera filmy ze względu na gatunki i motywy, bardziej niż, jak rozumiem, na sam temat historii czy autorów filmów. Stąd pojawienie się w tym roku na londyńskim festiwalu dość ciekawie nazwanych sekcji. Jest tu sekcja „Kult”, która, zdaniem organizatorów, wymyka się klasyfikacjom, ale która pewnie dotyczy filmów potencjalnie mogących spełniać pewną emocjonalną funkcję wśród jakiejś grupy widzów. Mamy sekcję „Wyzwanie”, a więc filmy jakoś prowokujące widzów. Mamy sekcję „Debata”, gromadzącą filmy, które mogą prowokować do zastanowienia, wymiany myśli, czy zaskakiwać. Mamy „Podróż” z filmami zmieniającymi perspektywę, a także „Śmiech”, „Miłość” I „Dreszcz”, które wprost odwołują się do konkretnego efektu na widzach. No i „Dźwięk” z filmami inspirowanymi muzyką.

Pewnie Edgarowi Allanowi Poe podobałoby się takie podejście do określania filmów. Taki sposób zapraszania na nie widzów. I odpowiedź na pytanie czym i po co jest film, która wynika z takiego podejścia.       


Piotr Borkowski
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Obława” lepsza niż hollywoodzki horror.
Box Office. Klęska pod Wiedniem.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll