PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  24.06.2013
Stało się. Nieoficjalna korytarzowa plotka z Woronicza jest już całkiem oficjalna - pan Prezes Braun likwiduje pasmo dobranockowe.

Co prawda nie natychmiast, tylko po uruchomieniu kanału dziecięcego ABC (czyli za rok, jak prognozuje aktualny pan Rzecznik), ale decyzja zapadła teraz i wygląda na zapadniętą po uszy.  Nota bene, skąd pan Prezes wie już dzisiaj, że dostanie za miesiąc koncesję - nie mam pojęcia. Nie przypuszczam, żeby z tego powodu pod telewizyjną Wieżą Gargamel, w której mieszczą się biura i gabinety Zarządu pojawiła się barykada z pluszaków, usypana przez dzieci i emerytów (wg badań, te dwie grupy wiekowe to hardcore widowni dobranockowej). Uważam jednak, że z kilku względów ta informacja powinna zostać skomentowana.


Kadr z filmu "Podróże na burzowej chmurze". Fot. SMF

Polityka aktualnego Zarządu niejako podąża ścieżką wydeptaną przez poprzedników: najpierw zlikwidowano redakcję dziecięcą i pasma popołudniowe, potem zlikwidowano dziecięce pasmo poranne. Maluchy przygotowujące się do porannych egzaminów w przedszkolu, mogą sobie pooglądać kreskówki o 4.30, bo wtedy TVP SA emituje na przykład „Sponge Boba”. Pan Prezes i Rzecznik TVP tłumaczą eksterminację dobranocki wieloma względami ekonomiczno-społecznymi, na przykład zmianą preferencji dotychczasowej widowni, co manifestuje się w wynikach badań tzw. oglądalności.

Sam pan Prezes raczył wspomnieć na nieodległym Forum Animatorów i Dokumentalistów w Krakowie (są świadkowie!), że powątpiewa w rzetelność zamawianych przez siebie badań, po tym, jak sondaże wykazały 0 procent oglądalności podczas emisji nagrodzonego Oscarem filmu „The Hurt Locker”. Jego tajemnicą pozostanie więc, dlaczego się tak uparcie trzyma jednej pracowni badań i dlaczego nie zwróci się (jak każdy pacjent ze zdiagnozowanym rakiem) do innej, po drugą opinię. Uznajmy jednak, że sondaże się nie mylą i widownię aktualnie emitowanych „Dobranocek” stanowią w 30 procentach emeryci. Nie wiem, dlaczego to przeszkadza panu Prezesowi. Widz to zawsze widz, prawda? Skoro emeryci mają ochotę sobie pooglądać Dobranockę, to dlaczego im tę przyjemność zabierać? Można nawet wtedy obłożyć pasmo geriatrycznymi reklamami, które dotychczas nie były tolerowane przez Radę Etyki Mediów.


Bolek i Lolek. Fot. www.bolekilolek.pl

Ale skoro emeryci pana Prezesa uwierają, to dlaczego nie zarządzi, na przykład, zmiany repertuaru? W tym tygodniu (patrz program TVP), najświeższą produkcją jest "Noddy" (moim zdaniem, bajka tak infantylna, że kierowałabym ją do dzieci jeszcze niepoczętych) z 2009 roku. Polską produkcję reprezentują: „Bolek i Lolek” (1965-86) oraz „Przygody Misia Uszatka” (1975-87). Pomijam fakt, że oba seriale, choć zacne, stanowią już kinematograficzny zabytek, są to jedne z nielicznych animowanych serii dla dzieci, które liczą więcej niż 26 odcinków. Udało się więc ich producentom wypromować skutecznie bohaterów. W nowym tysiącleciu TVP S.A. wyprodukowała kilka nowych seriali, nie tak ogranych, jak wyżej wymienione, nie tylko dlatego, że nie są emitowane. Żaden z nich nie przekracza 13. odcinków. Żeby wbić się w pamięć widzów musiałyby być puszczane kilka razy, w kółko.

W 2006 roku, po trzech latach podchodów i benedyktyńskiej cierpliwości ludzi dobrej woli,  popartych rzetelnym developmentem sfinansowanym dzięki Media Desk z Brukseli (polski przyczółek tej instytucji jeszcze nie działał) udało się TVP S.A. namówić na produkcję serialu „Podróże na burzowej chmurze”. Umowę podpisano oczywiście tylko na 13 odcinków, mimo że gotowych było 26 treatmentów i, dodanych do nich, dekoracji oraz projektów postaci. Produkcja trwała trzy lata i zaangażowała wszystkie, bezrobotne wówczas, studia filmów animowanych w Polsce. Mimo wielu problemów logistycznych serial został ukończony, bardzo pozytywnie skolaudowany, posłany na kilka prestiżowych festiwali (dostał wyróżnienie dla najlepszej serii filmów dla dzieci w Chicago) i... nigdy nie został wyemitowany.  Do dzisiaj leży w magazynie i stanowi „wartość spółki”.


Kadr z filmu "Przygody Misia Uszatka". Fot. tvp.pl

W 2009 roku, kiedy był ukończony, był ciekawy i nowatorski. Teraz,(bo animacja, z racji o wiele szybszej zmiany współczesnych trendów i większej liczby kanałów dystrybucji) starzeje się coraz szybciej, jego emisja chyba nie ma sensu. Budżet wynosił kilka milionów i wygląda na to, że cały poszedł w błoto, a serialu nie tylko nie zobaczą dzieci (i emeryci), ale spora drużyna twórców nie dostanie ani grosika z tytułu tantiem (żadna telewizja nie może go wyemitować, zanim nie zrobi tego TVP S.A.).

Każdy telewizyjny handlowiec wie, że z tak krótką serią nie ma co startować na międzynarodowych targach, gdzie minimalna liczba odcinków wynosi przynajmniej 26. Wygląda więc, że co najmniej od 13 lat (a wiem, że dłużej) telewizja publiczna produkowała seriale, które bez względu na ich techniczną i artystyczną jakość nie miały szansy „się zwrócić” (używam tego argumentu, bo jest to ulubiona fraza pana Prezesa: „Animacja jest droga i nas na nią nie stać”). Naprawdę, nie trzeba być jakimś Stevem Jobsem, żeby kojarzyć fakt, że odcinek krótkiej serii (której nie można sprzedać)  jest kilkukrotnie droższy, niż odcinek długiej serii, którą nie tylko sprzedajemy, jako content ramówkowy, ale i dorzucamy wartość dodaną w postaci merchandisingu (czyli figurek, koszulek, nalepek, gazetek, książeczek i co tam wyobraźnia handlowa podszepnie).

Inny argument pana Prezesa, przemawiający za likwidacją Dobranocki, to fakt, że żadna inna telewizja europejska nie ma takiego pasma w prime-time’ie. To również mija się z prawdą. Czesi (którzy otworzyli niedawno kanał dziecięcy) utrzymali „Veczerniczek” (ok. 10 min)  i mają (nawet na komercyjnych kanałach) pasma dziecięce z rodzimymi produkcjami.  Co więcej - są gotowi do koprodukcji i chętnie wejdą w związek biznesowy na tym polu z naszymi nadawcami! Na razie nie ma odzewu.

Prymusi animacji dla dzieci, czyli Francuzi (tam nawet zastępczą służbę wojskową można odbywać w charakterze animatora!) są dumni ze swoich osiągnięć: „...Publiczny nadawca w ostatnim roku wydał 39 000 000 dolarów na animację, współprodukując 155 godzin, a nadając 4200 godzin programu dla dzieci i młodzieży na czterech kanałach. 2/3 tego czasu antenowego poświęcono rodzimym produkcjom. Wśród wszystkich naszych aktywności (...), ta na polu animacji jest dla nas najbardziej satysfakcjonująca".

Domyślam się, że tradycyjnie chodzi o pieniądze -  kanał ABC będzie wypłacał o wiele niższe tantiemy twórcom, niż musi to robić Program 1 TVP (emisja w prime-time’ie w pierwszym programie jest punktowana najwyżej), Nie ma również jednoznacznej deklaracji, że TVP S.A będzie wchodziła w koprodukcję nowych serii.  Panie Prezesie - ile razy, w kółko będzie Pan obracał tę prehistoryczną animację z magazynu, zanim się okaże, że ten kanał nie ma ekonomicznego sensu, bo oglądają go tylko emeryci? Zapewne, w decyzji jego zamknięcia pomoże dotychczasowa pracownia badań.

Przypominam tylko (choć mogę się mylić) - jeśli polskie dzieci nie będą oglądały rodzimej animacji w młodości, to dlaczego mają mieć ochotę na rodzime filmy fabularne, jak dorosną?


Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Superman powrócił
Premiery przegrywają z pogodą
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll