Paweł Dyllus
fot. Tomasz Sternik
Paweł Dyllus: Sfilmować system
O świetnym operatorze Pawle Dyllusie, tegorocznym laureacie Nagrody PSC za Najlepsze Zdjęcia, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 4/2017) pisze Andrzej Bukowiecki. Oto fragment jego artykułu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 kwietnia.
Paweł Dyllus, któremu film Macieja Pieprzycy „Jestem mordercą” przyniósł tegoroczną Nagrodę Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych (PSC – Polish Society of Cinematographers) za Najlepsze Zdjęcia, od początku wiedział, że nie będzie to tylko kryminał inspirowany głośną na początku lat 70. sprawą seryjnego mordercy kobiet na Śląsku, Zdzisława Marchwickiego, okrzykniętego „Wampirem z Zagłębia”. W scenariuszu Pieprzyca kreśli obraz degrengolady moralnej milicjanta Janusza Jasińskiego (Mirosław Haniszewski), który tropi Wampira – Wiesława Kalickiego (Arkadiusz Jakubik). Stróż prawa porzuca etykę zawodową na rzecz budzącego nomen omen prawne zastrzeżenia, za to pożądanego ze względów wizerunkowych, sukcesu. Wampir aresztowany! W gabinetach strzelają korki od szampana. Tylko czy mężczyzna pojmany na podstawie poszlak, któremu grozi wyrok śmierci, jest aby na pewno poszukiwanym seryjnym mordercą? Pojawiają się sygnały, które temu przeczą. W ekipie dochodzeniowej narasta sceptycyzm. Ale władza uruchamia łańcuch zachęt, by w Jasińskim zagłuszyć wątpliwości, przeciągnąć go na swoją stronę, uczynić narzędziem systemu podporządkowywania wyższych wartości celom propagandowym. Po ubiegłorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni mówiono, że Jestem mordercą to opowieść o tym, jak w człowieku rodzi się zło, w której Pieprzyca skrzyżował thriller policyjny z „Wodzirejem” Feliksa Falka, wybitnym osiągnięciem kina moralnego niepokoju. „I właśnie kino moralnego niepokoju było dla Maćka i dla mnie jedną z inspiracji w tworzeniu warstwy wizualnej filmu. Druga płynęła z realistycznego nurtu w kinie amerykańskim lat 70., np. z »Francuskiego łącznika« i »Taksówkarza«” – mówi Paweł Dyllus.

Z rozmów, jakie odbył z Pieprzycą przed rozpoczęciem zdjęć, wynikało, że reżyser chciał mieć w „Jestem mordercą” narrację subiektywną. Nie chodziło bynajmniej o ujęcia stricte subiektywne, zwane point of view, kręcone z punktu widzenia bohatera filmowego (którym w tym przypadku mógł być Jasiński), ukazujące rzeczywistość niemal dosłownie jego oczyma. Zadaniem Dyllusa było uzyskanie praktycznie tego samego efektu, ale z niewielką ilością ujęć subiektywnych, poprzez takie budowanie obrazu obiektywnego, by widz zorientował się, że kluczową postacią jest śledczy Jasiński i też się z nim utożsamiał. „Dlatego kamera prawie bez ustanku mu towarzyszy, często pokazuje jego twarz i malujące się na niej emocje. Ponieważ prowadzone przez niego dochodzenie staje się nerwowe, jest w wielu ujęciach prowadzona z ręki, by oddać dynamicznym obrazem temperaturę wydarzeń” – tłumaczy Dyllus.

Andrzej Bukowiecki / Magazyn Filmowy 04/2017  25 marca 2017 09:00
Scroll