Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Polski film fabularny do 1989 roku cz. I
Po roku 1945 kino polskie odradzało się w wyjątkowo trudnych warunkach. Podczas wojny dramatycznie zrujnowana została infrastruktura.

Tylko co czwarte kino ocalało. Mimo widocznych wysiłków organizacyjnych, trzeba było pięciu lat, żeby powrócić do przedwojennego, niewielkiego skądinąd stanu posiadania. Przemysł kinotechniczny i fotochemiczny w praktyce nie istniał. Wśród wytrzebionych kadr znalazło się mniej niż trzydziestu pracowników z przedwojennym stażem; nie wszyscy z nich zresztą byli przez nową władzę dobrze widziani. To wszystko hamowało produkcję i ograniczało twórcze ambicje.

Nie mniej złożonym problemem było poszukiwanie przez filmowców płodnego obszaru problemowego i własnego stylu. Ze wspomnień i dokumentów wyłania się obraz autentycznego głodu rodzimego filmu. Z różnymi ich niedostatkami pierwsze powojenne premiery filmowe witano w euforycznym klimacie; wydawało się, że właśnie tutaj biją źródła kultury popularnej. Jednak bardzo wcześnie ta dziedzina została zdeformowana przez interwencje administracyjne i przez niewidoczne zrazu, ale bolesne restrykcje cenzury. Już „Zakazane piosenki” musiały ukrywać w dziwnej anonimowości swoich bohaterów - żołnierzy Armii Krajowej; równolegle w innych filmach próbowano pomniejszyć tę nieprawomyślną, niepodległościową legendę. Oprócz martyrologii obozowej wszystkie właściwie najważniejsze wydarzenia z czasu wojny stanowiły tabu. Symptomatyczny był przypadek „Robinsona warszawskiego”, filmu opartego na poruszającej historii Władysława Szpilmana, który ukrywał się w ruinach stolicy zniszczonej po Powstaniu Warszawskim. Historia ta, zupełnie zniekształcona przez cenzurę, a więc kontestowana przez scenarzystów Jerzego Andrzejewskiego i Czesława Miłosza, którzy wycofali z czołówki swoje nazwiska, ukazała się na ekranie pod tytułem „Miasto nieujarzmione”, zaś pół wieku później wróciła w pierwotnym kształcie w sławnym „Pianiście” Romana Polańskiego, filmie wyprodukowanym za granicą, choć ze znaczącym polskim udziałem.

Radykalne zerwanie z kinem przedwojennym – z jego realiami, klimatem, nawet z aktorami - było nieuniknione. Blizny wojenne i determinizm powojennych przemian całkowicie zmieniły sposób myślenia Polaków, a razem z nim ekspresję uczuć. Retoryka patriotyczna i sentymentalizm odchodziły w przeszłość razem z „Zakazanymi piosenkami” i „Skarbem”, których łagodny, nostalgiczny klimat już wówczas wielu odbiorcom wydawał się przebrzmiały. Złośliwym zrządzeniem historii na miejsce odrzucanych konwencji przyszły niebawem inne, narzucone z zewnątrz jako doktryna socrealistyczna. Rodzimą fikcję zastąpiła ponura utopia współzawodnictwa pracy, walki klas i polowania na imperialistycznych agentów. W roku 1949 Zjazd Filmowców w Wiśle proklamował ten kierunek jako oficjalnie obowiązujący kanon.

Socrealizm, tak jak w Związku Radzieckim i krajach tzw. demokracji ludowej, zostawił u nas spaloną ziemię. Kierunek spętany przez ideologiczne nakazy, w samym zamyśle odrealniony i w konsekwencji odrealniający świat przedstawiony, oznaczał dla polskiego filmu kolejne zerwanie ciągłości. Wychodzenie z impasu nie dokonało się bezpośrednio po śmierci Stalina, lecz było powolne i stopniowe. Cennym punktem odniesienia okazał się włoski neorealizm z jego rzeczywistym, a nie doktrynalnie wymuszonym zaangażowaniem społecznym, z przenikliwą obserwacją obyczajową, z otwarciem na niepozorowaną rzeczywistość. Wpływ tego obrazowania uwidocznił się w debiutach Kawalerowicza („Celuloza”) i Wajdy („Pokolenie”) z 1954 roku, a zwłaszcza w „Godzinach nadziei” Rybkowskiego. To był pomost do późniejszych filmów postalinowskiej doby, których novum określi po latach Wajda jako zdobytą przez siebie i rówieśników umiejętność opowiadania obrazem.

 

Tekst pochodzi ze strony, www.100latpolskiegofilmu.pl, towarzyszącej obchodom 100-lecia polskiego filmu fabularnego, organizowanym przez PISF.
Rafał Marszałek / www.100latpolskiegofilmu.pl  15 września 2011 18:59
Scroll