PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  5.09.2012
Z Madsem Matthiesenem, twórcą filmu "Misiaczek", rozmawia Anna Tatarska

Portal Filmowy: Kulturysta to super-mężczyzna, który dąży do fizycznej perfekcji. Główny bohater pańskiego filmu, Dennis, choć ma taką właśnie hipermęską powierzchowność, jest postacią o wielkiej wrażliwości... Skąd pomysł na taki kontrast?

Mads Matthiesen: W 2007 roku nakręciłem etiudę „Dennis”, w głównej roli wystąpił Kim Kold. Jego bohater wydał mi się na tyle wyjątkowy, że pomyślałem o filmie pełnometrażowym. Bohaterem „Misiaczka” jest samotny, dorosły facet, który wciąż mieszka z matką, no i nie bardzo układa mu się z kobietami... Książkowym ucieleśnieniem takiego schematu byłby chudy maminsynek w kujonkach. Ale mnie nie interesuje przewidywalność, uważam, że stereotypy są po to, by je łamać. Stąd pomysł by ta postać była – przynajmniej wizualnie – realizacją wizerunku super-faceta, umięśnionego i wielkiego. Z jednej strony to element zaskoczenia – a z drugiej zachowanie psychologicznego prawdopodobieństwa. Dennis ma naprawdę niską samoocenę, dlatego właśnie wyciska ostatnie poty w siłowni – chce, żeby ktoś go zauważył, woła: „hej, jestem tu, zobaczcie mnie!”.


Kadr z filmu "Misiaczek", fot. Aurora Films

PF: Czy to spotkanie z Kimem Koldem zadecydowało o pomyśle, czy też szukał pan wykonawcy do wymyślonego bohatera?

MM: Najpierw był pomysł na postać. Ale Dania to niewielki kraj, znalezienie kulturysty nie było łatwe, a już takiego, który miałby aktorski talent – wydawało się niemożliwe. Castingi nie przynosiły żadnych rezultatów, kolejne spotkania okazywały się bezowocne. Ale mój agent wciąż podsyłał mi zdjęcia Kima, który przyszedł dopiero na trzecie zaproszenie. Od razu stało się jasne, że ma wszystko, czego potrzebujemy – imponujący wygląd, wzrost, talent. Byłem pod wrażeniem! Nikt inny nie mógłby wcielić się w te rolę. Gdyby Kim się nie zgodził, nie zrobiłbym tego filmu.

PF: Odniosłam wrażenie, że dla Dennisa ciało jest jak skorupa, gdzie może się ukryć, rodzaj zbroi?

MM: Gdyby Dennis dobiegał czterdziestki, a nie byłby uznanym, wygrywającym międzynarodowe konkursy kulturystą, byłby przegrany. Wszyscy zastanawialiby się, dlaczego nie ma żony, dzieci, dziewczyny. Jego wygląd i sukces są jego alibi. Wszystkie jego wątpliwości, także te najgłębiej skrywane, związane z brakiem ojca, automatycznie oznaczałyby słabość. To wielkie ciało ma pomóc stworzyć pozór, że wszystko gra.

PF: Jak wyglądała praca na planie – w obcym kraju, z ekipą niemal wyłącznie amatorów...

MM: Poza Elsebeth Steentoft jako matką głównego bohatera, wszyscy na planie byli spoza branży. Już wcześniej pracowałem z amatorami, więc byłem na to przygotowany. Poświęcam na casting dużo czasu, staram się o ludzi, którzy mają wyjątkowy talent, a potem bardzo starannie ich prowadzę. Angażowanie amatorów to dla mnie najlepszy sposób na zbliżenie się do prawdy.

PF: Czy tradycja i współczesność duńskiego kina wpływają na pańską pracę?

MM: W świadomy sposób - nie. Od dawna robię filmy w stylu naturalistycznym, dokumentalnym: niechętnie używam sztucznego światła, nie korzystam z dekoracji, zatrudniam amatorów... ale nie dlatego, że działamy zgodnie z Dogmą, przy naszych budżetach i gustach taka forma jest po prostu naturalna. Oczywiście, inspiruje mnie wiele rzeczy: filmy, książki, zdjęcia, internet, telewizja... Ale nie chcę wskazywać konkretnych nazwisk czy tytułów, bo jest to pozbawione sensu. Tak samo jak sztuka, wpływają na mnie miłość, przyjaźń czy rodzina.

PF: Czy postać, w którą wciela się Kim, przypomina jego samego?

MM: Kim jest bardzo otwarty, ma dwójkę dzieci, żonę i masę znajomych. Ale kiedy poznałem go lepiej, zacząłem zauważać pewne podobieństwa. Ja też mam w sobie coś z Dennisa, jak chyba każdy z nas. Myślę, że właśnie dlatego widzowie go lubią.

PF: Jak zakwalifikowałby pan „Misiaczka” - historia o poszukiwaniu siebie, dramat społeczny czy opowieść o dojrzewaniu?

MM: To dramat, ale ma silny akcent komediowy. Starałem się też podkreślić wątek dojrzewania głównego bohatera. "Misiaczek" jest oczywiście romansem, historią o wielu odmianach miłości i trudnej sztuce jej odnajdywania. Poruszam wątek aranżowanych małżeństw i seksturystyki do Tajlandii. Dodatkowo sytuacja, w jakiej poznajemy Dennisa jest tak skonstruowana, że widz ma prawo podejrzewać, że bohater jest homoseksualistą. To jak najbardziej wykalkulowana, nieprzypadkowa sugestia.

PF: Na ile film jest komentarzem na temat wizerunków męskości w zachodnim świecie?

MM: Na pewno próbuję jakoś się odnieść do tego zagadnienia. W naszej rzeczywistości faceci tworzą zwykle paczki – takie „watahy” - i przesadnie dbają o to, jak są postrzegani, także w kontekście fizyczności. Zderzenie dwóch kultur – Zachodu i Wschodu, bogatszej z biedniejszą – osadzone w kontekście poszukiwania partnera wydało mi się ciekawe , bowiem sporo mówi o mężczyznach. Niektórym takie praktyki wydają się oburzające, z drugiej strony mówi się przecież, że miłość to sztuka kompromisu...


Anna Tatarska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  4.09.2012
Zobacz również
70. urodziny Wernera Herzoga
Zmarł laureat Srebrnego Smoka
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll