Z Filipposem Tsitosem, twórcą filmu "I sprawiedliwość nie dla wszystkich", rozmawia Anna Kilian
Portalfilmowy.pl: Od ponad 20 lat mieszka pan w Niemczech. Z dala od Grecji nadal jest pan mocno związany z ojczyzną. Czy grecki kryzys to ważna dla pana – jako reżysera – kwestia? Czy miał on wpływ na realizację filmu “I sprawiedliwość nie dla wszystkich”?
Filippos Tsitos: Obecny kryzys gospodarczy jest tylko jednym z wielu, jakie trapią Grecję od 40 lat. Poza problemami ekonomicznymi nasz kraj boryka się z kryzysem moralnym, politycznym, społecznym i z zapaścią kulturalną. Bezpieczeństwo finansowe wysunęło się na pierwszy plan, a zdobycie środków na konsumpcję (im ich więcej, tym lepiej) stało się powszechnym dążeniem. Dziś sens egzystencji streszcza się w zdaniu “chcę dobrego życia teraz!”. No i Grecy zapomnieli o wszystkim innym: o poczuciu sprawiedliwości, znaczeniu godności, duchu kreatywności, o miłości, zrozumieniu, solidarności. Razem z Dorą Masklavanou zaczęliśmy pisać scenariusz “I sprawiedliwość nie dla wszystkich” w 2003 roku, kiedy jeszcze kryzysu nie było. Ale istniały wszystkie inne problemy, o których wspomniałem.
Kadr z filmu "I sprawiedliwość nie dla wszystkich", fot. Aurora Films
PF: Policjant Sotiris wpada w tarapaty, kiedy zaczyna postępować w zgodzie z własnym sumieniem, poczuciem sprawiedliwości i dobrym sercem. I to jest, oczywiście, bardzo nie w porządku, jak w angielskim tytule pana filmu (“Unfair World”). Pańska wizja świata jest czarna…
FT: Kiedy dziś patrzy się na świat, który nas otacza, nie sposób być optymistą. Źli ludzie rządzą i podnoszą głowy, dobrzy milczą.
PF: Czy pokazane przez pana zdarzenia mogłyby wydarzyć się gdzie indziej, na przykład w Niemczech? Zależało panu na zrealizowaniu uniwersalnej historii?
FT: Nie wierzę w to, że upadek moralności to jedynie grecki problem.
PF: Sotirisa i Minasa, jego kolegę z komisariatu, łączy brak zaufania do władzy i instytucji państwowych. Wygląda to na metaforę nastrojów społecznych, jakie panują dziś w Europie. Zgodzi się pan z taką interpretacją?
FT: Sotiris i Minas to tylko trybiki w społeczeństwie przeżartym korupcją. Minas już utracił duszę – korzysta z pieniędzy żony, by zrobić wrażenie. Żałosny cel. Sotiris wciąż walczy, by ocalić duszę. Stawia opór, dając szansę ludziom niezasługującym na więzienie. Wie, że takie działanie prowadzi do samozagłady, ale nie rezygnuje. Zrobi wszystko, by ratować duszę. To jest metafora z mojego filmu.
PF: Czy zwykły człowiek w niezwykłych okolicznościach – jak bohater filmu “I sprawiedliwość nie dla wszystkich”- jest pana ulubionym bohaterem? Zdaje się, że dzieli pan takie właśnie upodobanie z Aki Kaurismakim...
FT: Kręcę filmy o zwyczajnych ludziach, ponieważ są mi najbliżsi. Sam uważam się za przeciętnego człowieka. I głęboko wzrusza mnie, kiedy taki zwykły człowiek znajdzie się w okolicznościach pozwalających mu przypomnieć sobie, że wcale nie jest takim przeciętniakiem.
PF: Czy sądzi pan, że współczesny reżyser europejski – żyjący na pełnym problemów kontynencie – powinien swoimi filmami zabierać głos w kwestiach moralnych i politycznych?
FT: Sądzę, że współcześni reżyserzy europejscy powinni zabierać głos na wszystkie tematy, jakie ich interesują.
PF: W każdym kraju europejskim działa instytucja państwowa, ułatwiająca finansowanie rodzimej kinematografii. Jednak Greckie Centrum Filmowe zostało zamknięte z powodu kryzysu. Czy jest szansa, że zostanie ponownie otwarte?
FT: Greckie Centrum Filmowe przestało działać, zanim wysłaliśmy tam z Dorą scenariusz “I sprawiedliwość nie dla wszystkich”. Nakręciliśmy więc film za moje pieniądze, każdy członek ekipy zgodził się pracować za darmo. Dziś Greckie Centrum Filmowe znów działa, ale w państwowej kasie nie ma grosza. Tak czy owak, sztuka nigdy nie była priorytetem dla greckiego państwa...