Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z reżyserką "Sanctuary" o polsko-irlandzkiej koprodukcji, rolach Jana Frycza i Agnieszki Żulewskiej i przyszłości filmowej rozmawia Lech Moliński.
PortalFilmowy.pl: Tak się jakoś złożyło, że "Sanctuary" jest debiutem reżyserskim, ale także podwójnym debiutem producenckim, bo, i Wajda Studio, i Venom, koproducent irlandzki, po raz pierwszy pracowali nad filmem pełnometrażowym...
Norah McGettigan: Faktycznie tak było. Bardzo się z tego cieszę. Pomysł na film powstał w 2007 roku w Szkole Wajdy, kiedy byłam uczestnikiem programu EKRAN. Powstał tam treatment i na jego podstawie szukałam producenta w Irlandii. Po znalezieniu partnera w ojczyźnie, czułam, że nie mogę zrobić inaczej, jak zgłosić się do Szkoły Wajdy. Strasznie się cieszę że to Wajda Studio wyprodukowało mój film, bo to jest naturalny krok dalej. I to nie tylko dla mnie. Świetnie, że scenariusz wrócił do Wajda Studio, bo przecież wcześniej pracowaliśmy nad tekstem z panem Marczewskim, z panem Wajdą.
Kadr z filmu "Sanctuary", fot. Wajda Studio
PF: Jaki efekt przyniosło nagromadzenie debiutów?
NMcG: Fantastyczny! Bo czułam, że wszystkim bardzo zależy na moim projekcie. Na pewno też wszyscy nawzajem od siebie sporo się nauczyliśmy. Bo nie dość, że to były pierwsze pełne metraże dla Venomu i dla Wajda Studio, to jeszcze dodatkowo musieliśmy wszyscy zrozumieć systemy produkcyjne innych krajów. Ale to wspaniałe doświadczenie.
PF: Co skłoniło Panią do zajęcia się tym tematem?
NMcG: Główny bohater powstał w oparciu o dwóch moich wujków, którym przyglądałam się przez jakiś czas w podobnej sytuacji. W takich małych momentach można znaleźć dużą inspirację autentycznymi historiami. W tym momencie pragnę realizować filmy o ludziach, o sprawach międzyludzkich, bo te właśnie sprawy czuję, dobrze rozumiem. Nie chodzi o to, że zdarzają mi się na co dzień w moim życiu, bo tak nie jest, ale po prostu dużo o tym myślę, mam sporo przemyśleń w tych kwestiach. Przez tę historię sama też próbuję zrozumieć pewne rzeczy i zachowania. Zależy mi, żeby poprzez sztukę spróbować lepiej zrozumieć świat.
PF: O czym dla Pani jest "Sanctuary"?
NMcG: Mnie, jako reżyserce i współautorce scenariusza, trudno jest opowiadać o tym filmie. Na pewno mogę powiedzieć, że od samego początku chciałam, aby to była opowieść o zmianie, o impulsie do zmiany, który stanowi śmierć bliskiej osoby. Bohater wini się za śmierć swojej żony, choć przecież uczucie między nimi wygasło. Ucieka w totalnie obcy świat, w obce miejsce i zaczyna zwalniać, a wcześniej można go było nazwać pracoholikiem. Przestaje tak usilnie dążyć do tego, by tyle pracować, przestaje postrzegać świat tylko w kategoriach materialnych.
PF: Bez wątpienia, przy tak kameralnym filmie kluczowy jest dobór aktorów do poszczególnych ról. Czy nie miała Pani wątpliwości do obsadzenia Jana Frycza? Film jest grany w dwóch językach, a on nie jest wybitnym anglistą.
NMcG: Jan Frycz chętnie przystał na moją propozycję. Ale najważniejsze dla mnie było to, że doskonale wczuł się w postać. Zżył się z nią od pierwszej chwili i nasycił ją swoją osobowością. Od niego zaczęliśmy zbieranie obsady do tego filmu i miało to wpływ na późniejsze wybory.
Kadr z filmu "Sanctuary", fot. Wajda Studio
PF: Dużym wyzwaniem wydaje mi się uczynienie głównym bohaterem antypatycznej postaci. Nie obawiała się Pani, że to utrudni widzom utożsamienie z historią i losami pierwszoplanowej postaci?
NMcG: Tak, wiedziałam, że to może być pewne ryzyko, ale Jan w tym filmie stopniowo się przed nami otwiera. Musi być na początku niesympatyczny i zdystansowany, żeby było widać, jak wielka zmiana się w nim zaczyna dokonywać po śmierci żony, kiedy powoli zaczyna odżywać, próbują też naprawić relacje z dawno niewidzianą córką. Myślę, że Jana nie musimy od razu lubić, ale możemy go zrozumieć i to jest najważniejsze.
PF: Dla mnie prawdziwym odkryciem w tym filmie jest Agnieszka Żulewska, która fantastycznie uzupełnia Frycza, a także widać w niej rzadko spotykany potencjał, magnetyzm zapośredniczony przez kamerę.
NMcG: Cieszę się, że Pan tak mówi, bo też jestem bardzo zadowolona z tej roli. Nie była to łatwa postać do zagrania. Mało mówi, jest trochę w cieniu. Kiedy wybieraliśmy aktorów i pojawiła się Agnieszka, po tym jak wypadli razem z Janem, od razu wiedzieliśmy, że to jest córka głównego bohatera.
PF: Jest Pani Irlandką, skończyła studia filmowe w Polsce, a teraz zadebiutowała w pełnym metrażu koprodukcją polsko-irlandzką. Z którym krajem łączy Pani zawodową przyszłość?
NMcG: Najpierw zrobiłam studia teatralne w Irlandii. 14 lat temu trafiłam do Polski - dostałam pracę na Uniwersytecie Łódzkim. Zakładałam, że po zakończeniu tej pracy wrócę do Irlandii, gdzie będę pracować w zawodzie. Ale w Łodzi poznałam ludzi ze szkoły filmowej, jakoś tak bardzo naturalnie poszłam na egzamin wstępny, nie myśląc wcale, że mogę studiować w szkole filmowej. Ku mojemu zdziwieniu – dostałam się, zdałam ten egzamin, a świat filmowy bardzo mnie wciągnął. Spodobała mi się także Polska i jeżeli chodzi o kino, to moje życie w tym zawodzie jest na razie bardziej związane z Polską, bo tutaj wszystkiego się nauczyłam.
PortalFilmowy.pl: Tak się jakoś złożyło, że "Sanctuary" jest debiutem reżyserskim, ale także podwójnym debiutem producenckim, bo, i Wajda Studio, i Venom, koproducent irlandzki, po raz pierwszy pracowali nad filmem pełnometrażowym...
Norah McGettigan: Faktycznie tak było. Bardzo się z tego cieszę. Pomysł na film powstał w 2007 roku w Szkole Wajdy, kiedy byłam uczestnikiem programu EKRAN. Powstał tam treatment i na jego podstawie szukałam producenta w Irlandii. Po znalezieniu partnera w ojczyźnie, czułam, że nie mogę zrobić inaczej, jak zgłosić się do Szkoły Wajdy. Strasznie się cieszę że to Wajda Studio wyprodukowało mój film, bo to jest naturalny krok dalej. I to nie tylko dla mnie. Świetnie, że scenariusz wrócił do Wajda Studio, bo przecież wcześniej pracowaliśmy nad tekstem z panem Marczewskim, z panem Wajdą.
Kadr z filmu "Sanctuary", fot. Wajda Studio
PF: Jaki efekt przyniosło nagromadzenie debiutów?
NMcG: Fantastyczny! Bo czułam, że wszystkim bardzo zależy na moim projekcie. Na pewno też wszyscy nawzajem od siebie sporo się nauczyliśmy. Bo nie dość, że to były pierwsze pełne metraże dla Venomu i dla Wajda Studio, to jeszcze dodatkowo musieliśmy wszyscy zrozumieć systemy produkcyjne innych krajów. Ale to wspaniałe doświadczenie.
PF: Co skłoniło Panią do zajęcia się tym tematem?
NMcG: Główny bohater powstał w oparciu o dwóch moich wujków, którym przyglądałam się przez jakiś czas w podobnej sytuacji. W takich małych momentach można znaleźć dużą inspirację autentycznymi historiami. W tym momencie pragnę realizować filmy o ludziach, o sprawach międzyludzkich, bo te właśnie sprawy czuję, dobrze rozumiem. Nie chodzi o to, że zdarzają mi się na co dzień w moim życiu, bo tak nie jest, ale po prostu dużo o tym myślę, mam sporo przemyśleń w tych kwestiach. Przez tę historię sama też próbuję zrozumieć pewne rzeczy i zachowania. Zależy mi, żeby poprzez sztukę spróbować lepiej zrozumieć świat.
PF: O czym dla Pani jest "Sanctuary"?
NMcG: Mnie, jako reżyserce i współautorce scenariusza, trudno jest opowiadać o tym filmie. Na pewno mogę powiedzieć, że od samego początku chciałam, aby to była opowieść o zmianie, o impulsie do zmiany, który stanowi śmierć bliskiej osoby. Bohater wini się za śmierć swojej żony, choć przecież uczucie między nimi wygasło. Ucieka w totalnie obcy świat, w obce miejsce i zaczyna zwalniać, a wcześniej można go było nazwać pracoholikiem. Przestaje tak usilnie dążyć do tego, by tyle pracować, przestaje postrzegać świat tylko w kategoriach materialnych.
PF: Bez wątpienia, przy tak kameralnym filmie kluczowy jest dobór aktorów do poszczególnych ról. Czy nie miała Pani wątpliwości do obsadzenia Jana Frycza? Film jest grany w dwóch językach, a on nie jest wybitnym anglistą.
NMcG: Jan Frycz chętnie przystał na moją propozycję. Ale najważniejsze dla mnie było to, że doskonale wczuł się w postać. Zżył się z nią od pierwszej chwili i nasycił ją swoją osobowością. Od niego zaczęliśmy zbieranie obsady do tego filmu i miało to wpływ na późniejsze wybory.
Kadr z filmu "Sanctuary", fot. Wajda Studio
PF: Dużym wyzwaniem wydaje mi się uczynienie głównym bohaterem antypatycznej postaci. Nie obawiała się Pani, że to utrudni widzom utożsamienie z historią i losami pierwszoplanowej postaci?
NMcG: Tak, wiedziałam, że to może być pewne ryzyko, ale Jan w tym filmie stopniowo się przed nami otwiera. Musi być na początku niesympatyczny i zdystansowany, żeby było widać, jak wielka zmiana się w nim zaczyna dokonywać po śmierci żony, kiedy powoli zaczyna odżywać, próbują też naprawić relacje z dawno niewidzianą córką. Myślę, że Jana nie musimy od razu lubić, ale możemy go zrozumieć i to jest najważniejsze.
PF: Dla mnie prawdziwym odkryciem w tym filmie jest Agnieszka Żulewska, która fantastycznie uzupełnia Frycza, a także widać w niej rzadko spotykany potencjał, magnetyzm zapośredniczony przez kamerę.
NMcG: Cieszę się, że Pan tak mówi, bo też jestem bardzo zadowolona z tej roli. Nie była to łatwa postać do zagrania. Mało mówi, jest trochę w cieniu. Kiedy wybieraliśmy aktorów i pojawiła się Agnieszka, po tym jak wypadli razem z Janem, od razu wiedzieliśmy, że to jest córka głównego bohatera.
PF: Jest Pani Irlandką, skończyła studia filmowe w Polsce, a teraz zadebiutowała w pełnym metrażu koprodukcją polsko-irlandzką. Z którym krajem łączy Pani zawodową przyszłość?
NMcG: Najpierw zrobiłam studia teatralne w Irlandii. 14 lat temu trafiłam do Polski - dostałam pracę na Uniwersytecie Łódzkim. Zakładałam, że po zakończeniu tej pracy wrócę do Irlandii, gdzie będę pracować w zawodzie. Ale w Łodzi poznałam ludzi ze szkoły filmowej, jakoś tak bardzo naturalnie poszłam na egzamin wstępny, nie myśląc wcale, że mogę studiować w szkole filmowej. Ku mojemu zdziwieniu – dostałam się, zdałam ten egzamin, a świat filmowy bardzo mnie wciągnął. Spodobała mi się także Polska i jeżeli chodzi o kino, to moje życie w tym zawodzie jest na razie bardziej związane z Polską, bo tutaj wszystkiego się nauczyłam.
Lech Moliński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 26.10.2012
Premiery kinowe od 26 października
Gwiazda tygodnia: Katarzyna Herman
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025