PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  26.09.2012
Botanik z żyłką do inżynierii genetycznej, były żołnierz i zakochana w obu jednocześnie zepsuta dziewczyna z dobrego domu – bohaterowie filmu "Savages: ponad bezprawiem" Olivera Stone’a – tworzą układ prawie idealny, spełniając młodzieńcze marzenia reżysera – zafascynowanego ruchem hipisowskim i muzyką Jima Morrisona - o miłości i harmonii. Dlaczego więc ten układ nie jest idealny do końca? Otóż jego spoiwem jest narkotyk. A to nie prowadzi do niczego dobrego.

W „Savages” wiele mówi się o legalizacji narkotyków, przynajmniej miękkich, plotkę o rychłym złagodzeniu prawa powtarza nawet agent DEA – skorumpowany wprawdzie, ale i nagradzany za swoje sukcesy w walce z narkotykowym kartelem, który próbuje rozszerzyć strefy wpływu na południe Stanów Zjednoczonych, w tym Kalifornię. Na pierwszy rzut oka legalizacja wydaje się rozsądnym rozwiązaniem, z drugiej jednak strony pogłoski sprzyjają eskalacji przemocy w narkotykowym biznesie. Kartele czują nadchodzący koniec El Dorado, sięgają więc po coraz bardziej brutalne środki. Wiedzą, że nowej sytuacji prawnej długo nie pociągną, starają się więc zawczasu wycisnąć z rynku, ile się da, nie bacząc na koszty uzyskania, liczone w dziesiątkach ofiar i hektolitrach przelanej krwi. Anielska trójka z filmu, zawdzięczająca swój błogostan uprawie konopi indyjskich i cywilizowanym metodom obrotu nimi, będzie musiała wytrzymać próbę naporu dzikusów z Ameryki Środkowej. Czy wyjdzie z niej zwycięsko?


"Savages: Ponad bezprawiem", fot. UIP

Niech to pytanie zostanie w tym tekście retoryczne. W filmie Olivera Stone’a rozwój fabuły, poprowadzonej według sprawdzonych reguł – z odpowiednią ilością wątków pobocznych, zwrotów akcji i efektownych kulminacji, łącznie z alternatywnym zakończeniem - wydaje się kwestią drugorzędną. Na czoło wysuwa się obraz współczesnej Ameryki – lepszej, bardziej zasobnej, by nie powiedzieć – piękniejszej. Obraz Ameryki wyrosłej na kulturze konsumpcyjnej, z jednej strony ułatwiającej dostęp do wszelkich dóbr materialnych, z drugiej jednak strony budzącej stan nienasycenia. Stan, który zaspokoić potrafi jedynie narkotyk. To źródło podstawowego konfliktu „Savages: Ponad bezprawiem”. Film ukazuje obie strony – dobrych, czyli cywilizowanych, dystrybuujących marihuanę wśród chętnych i przeznaczających zyski na działalność charytatywną w Afryce, oraz złych, czyli dzikich, handlujących narkotykiem dla maksymalnego zysku. Ale w miarę rozwoju filmowej intrygi można się zastanowić, czy nie należy postawić znaku równości między złymi i dobrymi? Wszak zacierają się wszelkie granice i bynajmniej nie chodzi tu o stare angielskie przysłowie, że między Rzymianami należy być Rzymianinem.

Z czasem kreślony przez Olivera Stone’a lepszy obraz Ameryki staje się coraz bardziej niewyraźny, niemal przerażający. Podobnie było w „Urodzonych mordercach” (1994), kiedy obiektywne z zasady media zaczynały kreować rzeczywistość, by wzmocnić słupki oglądalności. Mimo koncyliacyjnego zakończenia filmu, po projekcji „Savages” opuszcza się kino z rosnącym przekonaniem, że legalizacja miękkich narkotyków nie rozwiąże problemu, że przyczyn nienasycenia, skłaniającego do sięgnięcia po narkotyk, trzeba szukać głębiej.


"Savages: Ponad bezprawiem", fot. UIP

Jest tylko jedno ale… Oliver Stone wyznał swego czasu, że pisząc scenariusz do „Człowieka z blizną” (1983), wykorzystał własne doświadczenia z kokainą. Jane Hamsher, producentka „Urodzonych morderców”, przyznała się do wspólnego z reżyserem i ekipą spożywania grzybów halucynogennych, co nieomal nie skończyło się nakryciem przez policję, co zresztą zaraz trafiło do filmu. Kilka lat później Stone został aresztowany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i narkotyków. Skazanie na obowiązkową terapię odwykową pomogło niewiele, w maju 2005 roku trafił do aresztu za posiadanie narkotyków. Czyżby wyznanie moralisty ze skazą było bardziej przekonujące?


Konrad J. Zarębski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  26.09.2012
Zobacz również
"Mój rower" - zobacz zwiastun
"Mistrz" Paula Thomasa Andersona w polskich kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll