Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Andrzej Grabowski uważa, że nie sztuka grać. Sztuka grać tak, żeby nie musieć grać. Sam, by wprowadzić się w ten stan, wyobraża sobie Gene'a Hackmana.
Andrzej Grabowski, fot. AKPA
Andrzej Grabowski, fot. AKPA
- Kiedy pracuję nad jakąś rolą, to wyświetlam sobie w wyobraźni film, w którym mam zagrać, tylko że w tę moją postać wciela się Gene Hackman, i tak sobie patrzę, jak on by to zagrał. To wzór, od którego wychodzę. Nie, żeby był do mnie podobny, ale nie jest amantem, tak jak ja nie jestem. Naturalny, nie pokazuje, że umie grać, bo to umie każdy głupi. Dawniej aktor to był piękny zawód, miał ustawiony "głos" i dostojnie grał. Z czasem to się zmieniło. Pamiętam moje olśnienie, jak poszedłem na Innokientija Smoktunowskiego, który grał w "Czajce" Czechowa pokazywanej w Polsce. Po pierwszym akcie myślę: nic nie zagrał, no to w drugim zagra. W drugim: cholera, to samo, może w trzecim coś zagra, na razie siedzę, ale pewnie spadnie z krzesła. Też nie zagrał. Rozżalony wróciłem do domu - i cały czas myślałem tylko o nim, jak zagrał, nic nie grając. Przekazał to, co miał do przekazania, nie popisywał się, że umie grać. A wielu aktorów myśli, że będzie wspaniałymi aktorami tylko wtedy, jeśli pokażą, że są wspaniałymi aktorami - tłumaczy znany aktor w obszernym i fascynującym wywiadzie, jakiego udzielił ostatnio dla "Gazety Wyborczej".
MG
Gazeta Wyborcza
Ostatnia aktualizacja: 4.05.2012
Najlepiej ubrana kobieta na świecie to...
Gonera też się rozwodzi
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024