PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  17.02.2012

Ciekawią Was polskie nazwiska w niepolskich filmach? Portalfilmowy.pl bardzo, dlatego postanowiliśmy sprawdzić, kim jest Anka Graczyk, dziewczyna, która pojawia się w czołówce goszczącego na naszych ekranach niemieckiego "Rammbocka".

Rola Anki Graczyk jest pozornie niewielka, w sumie dwie sceny, ale za to niezmiernie ważna. To nie pustosłowie. Grana przez nią Gabi jest powodem, dla którego Austriak Michel przyjeżdża do Berlina. To dla niej zakochany chłopak przekracza granicę śmierci. Trudno takiej postaci nie zauważyć.


Anka Graczyk, fot. Dagmara Romanowska

Do filmu dotarła poprzez przesłuchania. Zaprosił ją Markus Schleinzer, jeden z ważniejszych niemieckojęzycznych kierowników castingu, prawa ręka Michaela Haneke. - Spotkałam go w trakcie studiów. Prowadził z nami warsztaty na trzecim roku - mówi Anka. - Przesłał mi scenariusz "Rammbocka". Moja pierwsza reakcja wyglądała mniej więcej tak: "Zombie?! Co ja mam wspólnego z zombiakami". Ale Schleinzerowi się nie odmawia.

Marvin Kren, reżyser, na szczęście nie kazał Ance nikogo gryźć. Miała odtworzyć scenę spotkania Gabi z Michaelem. Mężczyzna nie zapowiadał swojej wizyty. Byli kiedyś parą, ale rozstali się. Rozmowa nie jest łatwa, a do tego dookoła grasują wygłodniali nieumarli. - Zostałam wybrana. A faktu, że nie jestem Niemką, nikt nie zauważył. To mój poszkolny debiut kinowy i na pewno darzę go dużym sentymentem - przyznaje Graczyk.

Ze względu na niski budżet film zrealizowano w trybie błyskawicznym. Cała historia nakręcona została w 13 dni. - Obecna byłam podczas dwóch i jedyne, co mogę powiedzieć to: pełen profesjonalizm, świetny zespół, w którym każdy wiedział co i kiedy jest do roboty. Aż mi głupio, że nie mam się do czego przyczepić - śmieje się aktorka..

"Rammbock" powstał w ramach cyklu Das kleine Fernsehspiel, za który odpowiedzialna jest telewizja ZDF. To program, który ma na celu pomoc w debiucie. Obraz jednak tak bardzo się spodobał, iż powędrował na festiwale, zaczął otrzymywać nagrody, aż w końcu trafił do kin. - To typowo niezależny projekt - opowiada Anka. - Z tego, co wiem, Marvin i Ben [Hessler, scenarzysta - przyp. DR] studiowali razem w szkole filmowej w Hamburgu. Ich pierwszy wspólny film, krótkometrażówka, weszła do obiegu festiwalowego. Na jednej z tego typu imprez poznali Michaela [Fuitha, odtwórcy… Michaela - przyp. DR]. Panowie zgadali się, że wszyscy uwielbiają zombie i horrory, i muszą nakręcić taki film. Jeszcze na tym samym festiwalu znaleźli producentów.  

Jednak nie każda Polka trafia na niemiecki casting. Nie każda studentka akademii teatralnej ma zajęcia z Schleinzerem. Anka Graczyk, córka asystenta reżysera Bohdana Graczyka (w jego dorobku są m.in. niemiecki "Upadek" i rosyjska ekranizacja "Wojny i pokoju") i siostra scenarzysty Bogdana T. Graczyka, dzieciństwo spędziła w Zakopanem, do podstawówki i liceum chodziła w Łodzi, gdzie się urodziła. Potem, na rok wywędrowała do Krakowa, aby uczyć się w studium Lart. Następnie był Wiedeń, szkoła artystyczna Max Reinhardt Seminar, w której była jedyną Polką i jedyną nie niemieckojęzyczną osobą na wydziale aktorskim.

- Cztery lata w niemieckojęzycznej szkole kosztowały mnie wiele wysiłku, zwłaszcza lingwistycznego - wspomina Graczyk. - Na egzaminy pojechałam trochę bezczelnie. Mój niemiecki był… taki, że gdy na ostatnim etapie miałam pójść na pierwsze piętro, wylądowałam w piwnicy... Jednak zostałam przyjęta. Potem rozpoczęła się walka o przetrwanie. Koledzy i koleżanki dostawali tekst i zaczynali w nim rzeźbić. Ja - dostawałam tekst, brałam słownik i dopiero wtedy rozpoczynałam swoją aktorską dłubaninę. Przez dwa lata miałam poczucie, że jak zajączek gonię za całym rokiem.

W chwili, gdy budząc się, zaczynała mówić po niemiecku, a nie polsku - wiedziała, że udało się, że pokonała największą przeszkodę. - Bardzo by mi było szkoda, gdyby mój wysiłek poszedł na marne i gdybym teraz miała wpaść w szufladkę polskich gospodyń domowych albo prostytutek - żartuje. O ironio losu! W Polsce zdarzyła się jej sytuacja odwrotna. - Poszłam na casting. Gdy tylko przyznałam się do znajomości niemieckiego, automatycznie z rozgrywki o główną rolę zostałam przesunięta do epizodu Niemki. Może w Polsce mam grać Niemki, a w Niemczech? - opowiada.

Cztery lata poza krajem trochę, jak sama mówi, "wysadziły ją z siodła". Jednak nie narzeka. - Dla mnie bardzo szybko było jasne, że nie chcę wiązać się etatem z jednym teatrem, z jednym miejscem. To za bardzo ogranicza - mówi. I skacze…

Gra w krótkometrażówkach w Katowicach i w Warszawie. Z Darkiem Starczewskim rozkręca mobilną platformę artystyczną Sztuka Na Wynos. Podpisała umowę z niemiecką agentką - wkrótce czekają ją nowe castingi. Występuje w spektaklach w Wiedniu i Berlinie. Trochę czasu spędziła na włoskich warsztatach u Petera Steina, legendy niemieckiej sceny teatralnej i opery. Była również przez pięć tygodni w Los Angeles. - Rozglądam się, trochę tu, trochę tam, ciągle coraz dalej - komentuje. - Staram się iść w różnych kierunkach. Niczego z góry nie zakładam, nauczyłam się już, że los może pokrzyżować różne plany i zaoferować nowe przygody. Nie mam wymarzonej roli. Marzę o tym, żeby dostawać jak najwięcej aktorskiego mięcha, w które można się wgryźć, grzebać, babrać! Staram się jak najintensywniej stwarzać ku temu szansę na różnych polach i w różnych miejscach. Nie chcę zamykać się w czterech ścianach, tylko wychodzić w cztery strony świata. 

Cel? - Wyznaczyłam sobie cel, żeby się rozwijać - śmieje się, ale widać, że do sprawy podchodzi bardzo poważnie.


Dagmara Romanowska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.02.2012
Zobacz również
Costner przemówi na pogrzebie Whitney Houston
Sponsoring: w każdym mieście, na każdym roku, w każdej grupie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll