PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Teresa Gruber, Maria Oleksiewicz, Feliks Falk, Piotr Kamler, Janusz Majewski, Wacław Pilkowski i Andrzej Ramlau to laureaci trzynastej edycji Nagród Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Te specjalne wyróżnienia przyznawane są przez Zarząd Stowarzyszenia filmowcom, których praca przyczyniła się w wyjątkowy sposób do rozwoju polskiej kinematografii.
Laureaci Nagród SFP (od lewej): Feliks Falk, Janusz Majewski, Andrzej Ramlau, Piotr Kamler, Wacław Pilkowski, Maria Oleksiewicz, Teresa Gruber, fot. Borys Skrzyński/SFP

- W przyszłym roku będziemy się starali nadal rozwijać rynek filmowy w Polsce. Z pewnością kontynuowany będzie program zachęt do produkcji audiowizualnej. Zamierzamy również walczyć z niedofinansowaniem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Planujemy istotne inwestycje dotyczące budowy hal produkcyjnych. Spore nadzieje pokładamy także w funkcjonowaniu nowej instytucji kultury jaką jest Europejskie Centrum Filmowe Camerimage w Toruniu - powiedział Piotr Gliński, wiceprezes Rady Ministrów, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, składając filmowcom świąteczno-noworoczne życzenia.

Jacek Bromski – prezes SFP, Radosław Śmigulski – dyrektor PISF, Piotr Gliński - wiceprezes Rady Ministrów, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, fot. Borys Skrzyński/SFP

Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich przyznawane są od 2007 roku. Ich powstaniu towarzyszyła obowiązująca do dziś idea, by statuetki trafiały w ręce nie tylko tych przedstawicieli filmowych zawodów, którzy stoją na pierwszej linii – reżyserów, operatorów – ale także tych, którzy pozostając nieco w cieniu, mają ogromny wpływ na ostateczny kształt dzieła filmowego - dźwiękowców, montażystów czy scenografów. Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich przyznawane są za całokształt dokonań artystycznych. Ludzie, którzy ją otrzymali, kształtowali oblicze polskiego filmu.



Pośród blisko 90 dotychczasowych laureatów Nagród Stowarzyszenia Filmowców Polskich znajdują się: Agnieszka Bojanowska, Witold Giersz, Zygmunt Adamski, Stanisław Jędryka, Tadeusz Chmielewski, Halina Paszkowska, Tadeusz Konwicki, Jerzy Kucia, Lidia Zonn, Jerzy Płażewski, Wiesław Zdort, Andrzej Wajda, Barbara Pec-Ślesicka, Wojciech Marczewski, Józef Hen, Marcel Łoziński, Franciszek Pieczka i Henryk Bielski.

fot. Sylwia Olszewska/SFP i Borys Skrzyński/SFP

W 2019 roku statuetki Nagród SFP za wybitne osiągnięcia artystyczne i wkład w rozwój polskiej kinematografii otrzymali:

•    Teresa Gruber - scenograf, dekorator wnętrz
•    Maria Oleksiewicz - krytyczka filmowa
•    Feliks Falk - reżyser, scenarzysta, pedagog
•    Piotr Kamler - reżyser filmów animowanych
•    Janusz Majewski - reżyser, scenarzysta, pedagog
•    Wacław Pilkowski - realizator-reżyser dźwięku
•    Andrzej Ramlau - autor zdjęć filmowych, pedagog

Gala Nagród Stowarzyszenia Filmowców Polskich odbyła się 17 grudnia 2019 roku w Hotelu Hilton w Warszawie. Jej organizacja została współfinansowana przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Laureaci otrzymali statuetki zaprojektowane przez Dorotę Dziekiewicz – Pilich.

*** Sylwetki nagrodzonych ***



Teresa Gruber
Scenograf, dekorator wnętrz

Zdaniem Izabeli Cywińskiej scenograf daje filmowi ciało, a dekorator wnętrz duszę. Teresa Gruber daje i jedno, i drugie, gdyż od 47 lat dzieli obie funkcje. 34 filmy kinowe, 26 telewizyjnych, 52 seriale i 23 spektakle Teatru TV – oto dorobek laureatki w liczbach.

Teresa Gruber pochodzi z Warszawy. Tu ukończyła Państwowe Liceum Technik Teatralnych i studia w Instytucie Historii Sztuki UW. Zachęcona do pracy w filmie przez koleżankę, udała się do WFD, gdzie oznajmiła, że chce się zająć kostiumami. Została skierowana na plan Nocy i dni (film kinowy: 1975, serial TV: 1977) Jerzego Antczaka. „Ta superprodukcja ustawiła mi całe życie zawodowe i prywatne. Dostałam solidną szkołę roboty filmowej i poznałam mego przyszłego męża, reżysera Krzysztofa Grubera (zm. 2001 – przyp. A.B), z którym w latach 80. pracowałam przy filmach Fachowiec i Sala nr 6” – wspomina Teresa Gruber. Już przy Nocach i dniach ciągnęło ją do dekoracji wnętrz. Nie uszło to uwadze odpowiedzialnej za wnętrza w tym filmie Marii Karmolińskiej, która często opuszczała plan i zdawała się wtedy na panią Teresę. „Małą nobilitacją zawodową” nasza laureatka nazywa udział w realizacji Kontraktu (1980) Krzysztofa Zanussiego. „W przeddzień wejścia na plan francuskiej gwiazdy Leslie Caron scenografia była nieukończona. Reżyser poprosił mnie o przygotowanie choć jednego pomieszczenia, żeby aktorka mogła grać. Nocą przygotowałam z kolegami całą willę wybudowaną na hali w WFD, w której kręciliśmy film” – chwali się Teresa Gruber. Podobnym sprawdzianom umiejętności została poddana jeszcze nie raz. Serial 1920. Wojna i miłość (2010) Macieja Migasa skłonił scenografów i panią Teresę – dekoratora wnętrz – do postawienia sobie wysoko poprzeczki, jako że Jerzy Hoffman kręcił w tym  samym czasie film 1920. Bitwa Warszawska. „Nie mając takich środków technicznych i finansowych jak on, uzyskaliśmy nie gorszy rezultat” – przekonuje Teresa Gruber. Obecnie pracuje ze scenografami Anną Bohdziewicz i Andrzejem Halińskim nad trzecim sezonem Korony królów. „Wykonaliśmy już 389 dekoracji halowych. Na podstawie pracy magisterskiej o tronach królewskich przedstawionych na pieczęciach odwzorowaliśmy tron Ludwika Węgierskiego w Budzie tak wiernie, że docenią to Węgrzy, jak obejrzą serial” – mówi z dumą laureatka. Na pytanie, czy ma ulubione przedmioty, którymi dekoruje wnętrza w filmach, odpowiada: „Lampy. Stylowa, zapalona lampa tworzy nastrój pomieszczenia”. Wśród filmów kinowych, przy których pracowała Teresa Gruber – w tym przy sześciu jako i scenograf, i dekorator wnętrz – są tak głośne jak: Widziadło (1983) Marka Nowickiego, Bez końca (1984) Krzysztofa Kieślowskiego, Cudzoziemka (1986) Ryszarda Bera, Girl Guide (1995) Juliusza Machulskiego, Enen (2009) Feliksa Falka, Pokłosie (2012) Władysława Pasikowskiego czy Zaćma (2016) Ryszarda Bugajskiego. „Poza wyjątkowymi sytuacjami zawsze znajdowałam porozumienie z reżyserami. Wiele się od nich nauczyłam, podobnie jak od wybitnych scenografów. Obok już wspomnianych mam na myśli m.in. Jacka Osadowskiego, Jerzego Sajko, Janusza Sosnowskiego, Allana Starskiego, Tadeusza Wybulta. W pracy pomaga mi doświadczenie zawodowe i wiedza historyczna, ale przede wszystkim stały zespół oddanych współpracowników” – podkreśla Teresa Gruber. „Terenia to profesjonalistka wysokiej klasy. Ileż musiała wiedzieć o okupacji hitlerowskiej w Warszawie, żeby tak prawdziwie ukazać jej różne fazy w serialu Czas honoru, który był jedną z naszych wspólnych wspaniałych przygód” – mówi scenografka Anna Bohdziewicz. Rekwizytor Waldemar Ozdowy dodaje: „Z Teresą pracuję ponad 30 lat. Pod jej kierunkiem każde wnętrze jest przysposobione do zdjęć bardzo szybko, a na drugi dzień równie szybko urządzone zupełnie inaczej. Ponadto Teresa to bardzo dobra koleżanka”.
 


Maria Oleksiewicz
Krytyczka filmowa

Wychowanka gigantów filmoznawstwa – profesorów Jerzego Toeplitza i Aleksandra Jackiewicza. Większość życia zawodowego spędziła w redakcji „Filmu”, także w czasach jego świetności, gdy redaktorem naczelnym był Bolesław Michałek.

„Jestem rodowitą warszawianką” – mówi Maria Oleksiewicz, dla przyjaciół – Misia. Miała oczytanych rodziców. Ponadto ojciec był muzykalny, matka wielbiła kino. „Ja też zawsze interesowałam się filmem. Chodziłam do teatru, pochłaniałam książki, ale moją największą pasją było kino” – wyznaje pani Maria. Ukończyła III L.O. im. gen. Sowińskiego na Woli, w którym miała dobrych, jeszcze przedwojennych, nauczycieli. Większość czasu wolnego spędzała w kinie. „Koleżanka z klasy postarzyła mnie »poprawką« w legitymacji szkolnej, żeby wpuszczano mnie na filmy dozwolone od lat 18. Bez kina nie dało się żyć!” – śmieje się laureatka Nagrody SFP. Studentka (1951-1955) i absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW oraz podyplomowego Studio Filmowego (1958-1960) słuchała wykładów profesorów Jerzego Toeplitza i Aleksandra Jackiewicza. „Toeplitz nauczył mnie wszystkiego o kinie” – mówi Oleksiewicz. Duże wrażenie zrobiła na niej wizyta guru rodzącej się francuskiej Nowej Fali, redaktora naczelnego „Cahiers du Cinéma”, André Bazina. Arcydzieła sztuki filmowej poznawała w Instytucie Sztuki PAN. Zauroczona Komediantami Marcela Carné, już na dziennikarstwie wybrała jako specjalizację krytykę filmową. Obroniwszy pracę magisterską („Problematyka filmowa na łamach »Wiadomości Literackich«”) została skierowana przez promotora, prof. Toeplitza, do redakcji „Filmu”, gdzie pracowała 40 lat (1955-1995). „Kiedy zaczynałam, redaktorem naczelnym był Jackiewicz, a potem Bolesław Michałek; zwłaszcza za jego czasów pismo osiągnęło wysoki poziom. Mnie nauczył staranności w pracy nad tekstem. W »Filmie«  przeżyłam fascynację polską szkołą filmową, Nową Falą i kinem autorskim, z którego najbardziej pokochałam twórczość Bergmana, a jeśli chodzi o reżyserów polskich – Munka. Zamawiałam artykuły u współpracowników redakcji, m.in. Wiktora Woroszylskiego. Wspierałam piórem DKF-y. Jeździłam na festiwale, m.in. do Locarno, Moskwy, Pesaro, Wenecji, często jako członkini jury FIPRESCI. Z czasem dołączył do nas wybitny krytyk Krzysztof Mętrak” – wspomina Maria Oleksiewicz. „Misia zaczynała swoją drogę w czasach, w których po bilety na nowy film Buñuela czy Felliniego ustawiały się kolejki, i to zarówno w Warszawie, jak i w Paryżu. Taki właśnie, warszawsko-paryski, był tygodnik »Film« Bolesława Michałka, w którym Misia publikowała swoje recenzje, wywiady, reportaże z planu, korespondencje z festiwali. Jej teksty, zawsze świetnie skrojone, mają erudycyjność i lekkość, charakterystyczny, inteligencki styl” – chwali koleżankę po piórze Tadeusz Sobolewski. Maria Oleksiewicz może sama pochwalić się wieloletnią współpracą z miesięcznikiem „Kino” czy II i III Programem Polskiego Radia. Jest autorką dwóch poczytnych książek – „535 dni Potopu” (1975) i „Brigitte Bardot” (1979). Za osiągnięcia zawodowe otrzymała w 1966 Nagrodę im. Karola Irzykowskiego przyznawaną przez Klub Krytyki Filmowej SDP. Należy do Koła Piśmiennictwa Filmowego SFP. Wierna kinu autorskiemu, docenia nowe obrazy rumuńskie i twórczość Andrieja Zwiagincewa, ale jak na ciepłego, pogodnego człowieka przystało, najbardziej lubi Amarcord Felliniego. „Misia jest uosobieniem tego, co określamy mianem »przyjaźń« – mówi krytyczka filmowa Anna Osmólska-Mętrak. „Po śmierci Krzysztofa, mego pierwszego męża, otoczyła mnie i moją córkę Natalię czułą opieką. Wywróżyła mi też drugie małżeństwo – z Januszem Zaorskim. Misia łatwo nawiązuje kontakt z osobami młodszymi od siebie. Przyjaźni się ze mną, z Natalią i na pewno zaprzyjaźni się z moim wnukiem Stasiem” – przekonuje pani Anna. A pani Maria komentuje: „Pozytywny wpływ na moje życie, osobowość i charakter mają filmy. Nigdy nie przestanę chodzić do kina”.



Feliks Falk
Reżyser, scenarzysta, pedagog

W PRL współtworzył antysystemowe nurty w filmie polskim – kino moralnego niepokoju (Wodzirej, Szansa) oraz serię antystalinowską (Był jazz, scenariusz Wielkiego biegu). Późniejszymi filmami też dowiódł wyczulenia na rzeczywistość.

Feliks Falk urodził się w 1941 roku w Stanisławowie. W liceum zainteresował się malarstwem, chętnie rysował. Po maturze stanął przed wyborem: zostać jak jego matka lekarzem (widział się w tej roli) czy artystą plastykiem? Wybrał to drugie i dostał się na Wydział Malarstwa warszawskiej ASP, którą ukończył w 1966. Od młodych lat pasjonował się filmem. „Kino było wtedy magią, nie przytłaczała go technika. Mieliśmy naprawdę dobry repertuar” – uważa Feliks Falk. Do studiowania reżyserii w łódzkiej PWSFTviT zachęcił go Marcel Łoziński. „Umówił mnie z prof. Wandą Jakubowską. Chyba zrobiłem na niej dobre wrażenie, zostałem przyjęty. Studia rozpocząłem w 1969 roku, po czystkach Marcowych. Uczelnia przyjęła jednak sporo osób ze środowiska inteligenckiego. Studiowałem z Andrzejem Barańskim, Ryszardem Bugajskim, Jerzym Domaradzkim, Januszem Dymkiem. Mieliśmy zajęcia z Krzysztofem Zanussim, Januszem Morgensternem i Januszem Majewskim. Solidne podstawy zawodu reżyserskiego dał mi Kazimierz Karabasz. Studia ukończyłem w 1974. Były udane” – mówi Feliks Falk. Trafił do Zespołu Filmowego „X” Andrzeja Wajdy. Debiutował Noclegiem (1973, TV; Nagroda Dziennikarzy na I FPFF w Gdańsku), a dla kin filmem W środku lata (1975). Był współautorem scenariusza świetnych Zdjęć próbnych (1976) Agnieszki Holland, Pawła Kędzierskiego i Jerzego Domaradzkiego, po czym zabłysnął Wodzirejem (1977). Krytyka uznała tę opowieść o karierowiczu (brawurowa rola Jerzego Stuhra) za wybitne osiągnięcie kina moralnego niepokoju. Zaliczyła do tego nurtu także kolejny obraz Falka, Szansę (1979) – przejmujące spojrzenie na patologiczne stosunki w szkole. Reżyser oponuje: „Kino moralnego niepokoju kojarzy się z publicystyką. Ja jej unikałem, dążyłem do metafory”. Po Sierpniu 1980 Falk oddał filmem Był jazz (1981, prem. 1984) piękny hołd ludziom grającym muzykę jazzową w stalinizmie, gdy była zakazana. Jego dziełem jest też scenariusz innego głośnego obrazu antystalinowskiego: Wielkiego biegu (1981, TV, prem. 1987) Jerzego Domaradzkiego. W dalszej twórczości Falk do ważnych osiągnięć może zaliczyć scenariusz Barytona Janusza Zaorskiego (1984) czy własne filmy: Bohater roku (1985, kontynuacja Wodzireja), Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce… (1989), Samowolka (1993, TV), Komornik (2005, 6 Polskich Nagród Filmowych – Orłów, Złote Lwy i 4 inne nagrody na FPFF w Gdyni), Enen (2009) i Joanna (2010). Ten ostatni jest wybitny. Historię młodej kobiety, która podczas okupacji ukrywa żydowską dziewczynkę, wyróżniono 2 Orłami, a wcześniej 4 nagrodami na FPFF w Gdyni. Jedną z nich otrzymała Magdalena Biedrzycka za kostiumy. „Z Falkiem pracowałam także przy filmie Był jazz. To były moje początki, a on, po Wodzireju, cieszył się już uznaniem. Trochę się go bałam, ale okazał się miłym, spokojnym człowiekiem, wiedzącym, czego chce. Kiedy po 30 latach spotkaliśmy się przy Joannie, nie byłam już nowicjuszką, a Felek nic się nie zmienił. Praca z nim, oparta na wzajemnym zaufaniu, znów była czystą przyjemnością” – wyznaje pani Magdalena. Podobne wrażenia ma Urszula Grabowska, aktorka nagrodzona Orłem za rolę tytułową w Joannie. „Falk to najważniejszy reżyser w mojej filmowej karierze. Powierzając mi postać Joanny, obdarzył mnie ogromnym zaufaniem. Uwierzył we mnie. Podziwiam go za tę odwagę, cenię jego niezawodną intuicję” – mówi artystka. Feliks Falk – ceniony dramaturg, twórca widowisk telewizyjnych, były wieloletni wykładowca i kierownik Studium Scenariuszowego PWSFTviT (obecnie współpracuje z Wytwórnią Scenariuszy w WFDiF) – został odznaczony w 2014 roku Złotym Medalem Zasłużony Kulturze – Gloria Artis.



Piotr Kamler
Reżyser filmów animowanych

Przedstawiciel nurtu filozoficznego w animacji. Prawdziwymi bohaterami jego obrazów są czas i ruch. Filmy te – nagradzane w kraju i za granicą – odwołują się do muzyki współczesnej, wiele łączy je też z rzeźbami, których twórcą jest sam Piotr Kamler.

Artysta urodził się w 1936 roku w Warszawie. W 1959 ukończył studia w warszawskiej ASP, na Wydziale Grafiki. Pod wpływem filmów Normana McLarena i wykładu francuskiego kompozytora Pierre’a Schaeffera dostrzegł związki sztuk plastycznych z muzyką i kinem. „Malowanie obrazu, komponowanie melodii i robienie filmu polega na dodawaniu do siebie drobnych elementów: plam barwnych, dźwięków, kadrów” – mówi Piotr Kamler. Swój pierwszy film, Miasto (1959), nakręcił na studiach. „Z nawarstwiania się przed kamerą dwóch proszków, białego i czarnego, budowałem metaforę wojennych zniszczeń Warszawy” – tłumaczy. Jan Strękowski zauważył, że już w Mieście Kamler zdradził „swą fascynację czasem i jego obecnością, bądź nieobecnością w świecie ludzkim i wszechświecie” (portal Culture.pl). W latach 1959-1986 Piotr Kamler przebywał w Paryżu. Kontynuował studia w tamtejszej ASP. Współpracował z eksperymentalnym studiem Schaeffera – RTF. „Powstały wtedy abstrakcyjne filmy animowane, będące wynikiem współpracy reżysera z twórcami muzyki konkretnej. (…) Później Kamler (…) realizował filmy animowane narracyjne” – pisze Jan Strękowski (op.cit.). W Liniach i punktach (1961), Dziurze (1968) czy Kroku (1975) fundamentalne problemy istnienia są wyrażone z pomocą – jak mówi bliski przyjaciel Piotra Kamlera, Witold Giersz – „czystej sztuki abstrakcyjnych form, stale zmieniających się układów graficznych, kompozycji linearnych, idealnie zsynchronizowanych z dźwiękiem”. Na wernisażu wystawy twórczości Kamlera w Dreźnie Adriana Prodeus powiedziała o tych filmach: „Brak w nich tradycyjnie  pojętego bohatera. Formy, z których są złożone, to sfery, sześciany, płaszczyzny. (…) Nad wszystkim unosi się odporna na naukowe dowody tajemnica”. Zielona planeta (1966) – zabawna opowieść o istotach z odległej planety, a w istocie o ludziach – ma charakter narracyjny. Podobnie jak Słonioga (1968), rzecz o stworzeniu będącym mutacją stonogi i słonia, poszukującym swej tożsamości. Słodka katastrofa (1970) i Ulotna misja (1993) łączą kino abstrakcyjne z narracyjnym – obrazy surrealistyczne z wyrazistymi postaciami ludzkimi. Mówią o sytuacji człowieka. W jedynym pełnometrażowym filmie Piotra Kamlera – Chronopolis (1972-1977) – najmocniej dała o sobie znać jego fascynacja czasem. Chronopolis to położone w kosmosie miasto, którego mieszkańcy dopiero tworzą czas, a gdy już go mają, ten dopada ich i niszczy. „Moje ostatnie filmy: Telemann, Continu-Discontinu 2010, Pięć utworów wizualnych na komputer solo, Perpetuum mobile i Rysunki znalezione w Chronopolis zrobiłem przy użyciu komputera” – mówi Piotr Kamler. Na wystawach w warszawskiej Kordegardzie (2016), Muzeum w Łańcucie (2017) i Muzeum Techniki w Dreźnie (2018) artysta połączył projekcje filmów z prezentacją wykwintnych rzeźb z metalu, których tworzenie stało się jego nową pasją. „Film i rzeźbę łączy ruch. W filmie on już istnieje, tym samym jego percepcja jest pasywna, a rzeźbę widz musi dopiero »uruchomić« własną wyobraźnią, posłużyć się percepcją aktywną. Sąsiedztwo ekranów z filmami i rzeźb skonfrontowało te dwa rodzaje percepcji ruchu” – wyjaśnia Piotr Kamler. Filmy twórcy, który od wielu lat znów mieszka w Warszawie, zdobyły liczne trofea festiwalowe, m.in. w Annecy, Grenoble, Krakowie (trzy Srebrne Smoki!) i Melbourne. W 2019 roku zostały z wielkim powodzeniem zaprezentowane w Nowym Jorku. Piotr Kamler – dwukrotny laureat Nagrody im. Emile’a Cohla, kawaler Orderu Francuskiej Akademii Sztuki i Literatury – został odznaczony Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze – Gloria Artis (2008), a na 51. Krakowskim Festiwalu Filmowym (2011) otrzymał Nagrodę Specjalną – Smoka Smoków za całokształt twórczości.



Janusz Majewski
Reżyser, scenarzysta, pedagog

Niestrudzony weteran kinematografii polskiej, obecny w niej ponad 60 lat. Mistrz kina gatunkowego, w latach 70. XX wieku współtwórca nurtu nazwanego przez krytykę „polskim retro”. Prezes Zarządu Głównego (1983-1990) i od 2006 roku Honorowy Prezes SFP.

Z wczesnych etapów życia Janusza Majewskiego, który urodził się w 1931 roku we Lwowie, na jego karierze zaważyły cztery. Pierwszy to lwowskie dzieciństwo, w którym dostał amatorski projektor filmowy. Drugim była młodość w powojennym Krakowie, gdzie wszedł w środowisko tamtejszej inteligencji. Robił zdjęcia, pochłaniał literaturę. Marzył o studiach w PWSF (dziś PWSFTviT) w Łodzi, ale najpierw skończył architekturę na Politechnice Krakowskiej. To był trzeci etap – zaowocował pracą w charakterze scenografa m.in. trzech filmów Antoniego Bohdziewicza i własnego obrazu Po sezonie (2005), a także wyczuleniem na oprawę plastyczną dzieła filmowego, której wysmakowanie stało się nieodłączną cechą twórczości Janusza Majewskiego. Wreszcie etap czwarty: studia na Wydziale Reżyserii PWSF, które ukończył w 1960. Pan Janusz dał się poznać jako bardzo towarzyski i wybitnie utalentowany student. O talencie najlepiej świadczy surrealistyczna etiuda Rondo (1958). Po studiach pracował w WFD, gdzie zrealizował np. wstrząsający dokument wojenny Album Fleischera (1962). Pierwsze filmy fabularne nakręcił dla telewizji, a kinowym debiutem uczynił pyszną czarną komedię Sublokator (1966). Apogeum twórczości Janusza Majewskiego przypadło na lata 70., w których powstały świetne obrazy w stylu „polskiego retro”, przywołujące znany reżyserowi z dzieciństwa świat galicyjski: Zazdrość i medycyna (1973), Zaklęte rewiry (Polska/Czechosłowacja 1975), Sprawa Gorgonowej (1977) i Lekcja martwego języka   (1979). „Pochłonięty robieniem filmów, długo nie angażowałem się w działalność SFP. W stanie wojennym władza ją zawiesiła. Zgodziła się wznowić, jeśli Andrzej Wajda ustąpi z funkcji prezesa, co też się stało. Wysunięto moją kandydaturę, jako że uchodziłem za człowieka umiarkowanego i apolitycznego. Andrzej namawiał mnie na prezesurę. Broniłem się, uważałem, że się nie nadaję. Zgodziłem się na prośbę także kilku innych kolegów. Byłem prezesem przez dwie kadencje. W pracy używałem »siły spokoju«. Negocjowałem z władzą, ale nie szedłem na zgniłe kompromisy. Nikomu się nie podlizywałem. Robiliśmy swoje, tak jak byśmy żyli w wolnym kraju” – mówi Janusz Majewski. W latach 80. nakręcił serial historyczny Królowa Bona (1980) i przebojową komedię C.K. Dezerterzy (1985). Jej kontynuacja, Złoto dezerterów (1998), też miała powodzenie, podobnie jak serial Siedlisko (1998). Do krakowskiej młodości reżyser wrócił w Małej maturze 1947 (2010). Uroczym filmem Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy (2015) nie pierwszy raz dał upust miłości do jazzu. Kryminałem Czarny Mercedes (2019) na pewno nie powiedział ostatniego słowa. Filmy Janusza Majewskiego odniosły wiele sukcesów festiwalowych, a sam reżyser otrzymał Złoty Medal Zasłużony Kulturze – Gloria Artis oraz nagrody za całokształt twórczości: Polską Nagrodę Filmową – Orła, Platynowe Lwy przyznane na FPFF w Gdyni i Nagrodę PSC. Janusz Majewski, były wieloletni wykładowca PWSFTviT w Łodzi, od 2012 roku jest rektorem Warszawskiej Szkoły Filmowej. „Janusz fantastycznie opowiada historie kamerą. Robi to z właściwym sobie dystansem, wdziękiem dandysa i nonszalancją erudyty, a przede wszystkim wyposaża je w poczucie humoru, z którym czuje się jak ryba w wodzie, także jako uroczy towarzysz biesiad” – mówi reżyser Filip Bajon. „Potrafi wyegzekwować od ekipy filmowej zdwojony wysiłek w taki sposób, że wszyscy pracują z entuzjazmem. Bo wie dokładnie, co chce osiągnąć w filmie i łatwo porozumiewa się z każdym współpracownikiem na planie” – dodaje autor zdjęć filmowych Arkadiusz Tomiak.



Wacław Pilkowski
Realizator-reżyser dźwięku

Polska Nagroda Filmowa – Orzeł za dźwięk w Małej Moskwie Waldemara Krzystka i nominacja do nagrody Motion Pictures Sound Editors (MPSE) za dźwięk w filmie Jerzego Hoffmana 1920. Bitwa Warszawska potwierdzają umiejętności Wacława Pilkowskiego.

Są one niemałe, zważywszy, że Wacław Pilkowski ma w dorobku zawodowym realizację dźwięku w łącznie 185 filmach kinowych i telewizyjnych, odcinkach seriali i spektaklach Teatru Telewizji oraz w ponad 200 dokumentach! Urodził się w 1945 roku w Bytomiu. Od 67 lat mieszka w Warszawie. W 1965 ukończył Technikum Radiowe im. Marcina Kasprzaka, co umożliwiło mu po dwóch latach (które spędził jako student Politechniki Warszawskiej) rozpoczęcie pracy w Telewizji Polskiej, w Wydziale Dźwięku. Zgodnie z ówczesną praktyką, jako nowy pracownik terminował najpierw w innych wydziałach, zapoznając się z całym procesem technologicznym powstawania filmu. Najszybciej jak było to możliwe, dołączył do ekip filmowych jako asystent operatora dźwięku. Pracował z wieloma operatorami, m.in. Lilianą Nosel, Januszem Retzerem i kierownikiem Wydziału Dźwięku inż. Jerzym Wojciechowskim. „To oni wpoili mi, poza wiedzą praktyczną, obowiązek solidnego podejścia do zawodu” – mówi pan Wacław. „Byłem jednak nowicjuszem i przy realizacji pierwszego filmu dokumentalnego w mojej karierze zdarzyła mi się poważna wpadka techniczna. Gdyby nie wyrozumiałość pani reżyser Lucyny Smolińskiej, ta kariera pewnie by się wtedy skończyła” – dodaje. W 1976 roku Wacław Pilkowski ukończył studia na Zaocznym Wyższym Studium Zawodowym Realizacji Dźwięku w PWSM w Warszawie. W tamtym okresie pracował głównie przy produkcjach dokumentalnych, np. felietonach i reportażach.    Nabrałem wtedy doświadczenia w nagraniach dźwięku stuprocentowego, które owocuje do dziś” – wyznaje. W latach 80. otrzymał I kategorię operatora dźwięku filmu dokumentalnego i oświatowego oraz – za sprawą debiutu w fabule: serialu Stanisława Barei Alternatywy 4 (1983, prem. 1986) – III kategorię operatora dźwięku filmu fabularnego. Wyższych nie doczekał się tylko dlatego, że zlikwidowano kategorie. O tym, że i bez nich jest mistrzem w swojej dziedzinie, świadczy dźwięk w pierwszej cyfrowej produkcji Telewizji Polskiej – serialu Andrzeja Kotkowskiego Zespół adwokacki (1993-1994), czy w filmach: S@motność w sieci (2005) Witolda Adamka, Mała Moskwa (2008) i Fotograf (2014) Waldemara Krzystka, Matka Teresa od kotów (2010) Pawła Sali, 1920. Bitwa Warszawska (2011) Jerzego Hoffmana (pierwszy polski film pełnometrażowy w 3D) oraz Żelazny most (2019) Moniki Jordan-Młodzianowskiej. „Przy tych projektach pracowali ze mną świetni koledzy po fachu, m.in. Kacper Habisiak i Marcin Kasiński – obaj z Dreamsoundu, Andrzej Artymowicz, Marcin Ejsmund, Marcin Kijo i Michał Muzyka” – podkreśla Wacław Pilkowski. W Teatrze Telewizji współpracował m.in. z takimi reżyserami, jak Jan Englert (ta współpraca trwa już 23 lata!), Agnieszka Glińska, Krystyna Janda, Stefan Szlachtycz, Krzysztof Zanussi. „Dla mnie najważniejsze jest to, żeby widz słyszał wyraźnie dialogi. Wszystko jest kwestią doboru proporcji między muzyką, efektami i dialogami, ale te ostatnie muszą być słyszalne zawsze” – tłumaczy. „Wacek zdał u mnie egzamin z profesjonalizmu, gdy w scenie z Małej Moskwy, kręconej na głośnym tle dźwiękowym – bo tam były i śmigłowiec, i samochód, i ulewny deszcz – tak czytelnie nagrał »setkę« z ważną kwestią dialogową: »Wiera umierła«, że postsynchron był zbyteczny” – wspomina Waldemar Krzystek. „Precyzyjny, skrupulatny, słowem: perfekcjonista. Niczego nie odpuszcza, a osobą, od której wymaga najwięcej jest on sam. Lubiany przez wszystkich, jest duszą towarzystwa i budzi powszechną sympatię” – mówi o Wacławie Pilkowskim reżyser dźwięku Marcin Kijo. Laureat Nagrody SFP wciąż pracuje zawodowo – obecnie z Waldemarem Krzystkiem nad serialem Dom pod Dwoma Orłami.



Andrzej Ramlau
Autor zdjęć filmowych, pedagog

Nominowany do Polskiej Nagrody Filmowej – Orła za zdjęcia w filmie Leszka Wosiewicza Rozdroże Cafe (2005), uświetnił kunsztem operatorskim twórczość zarówno doświadczonych, jak i początkujących reżyserów. Owoce przynosi też działalność dydaktyczna laureata.

Rok 1954, warszawski MDM. Przez tłum gapiów przedziera się licealista. Widzi to samo co inni: kamerę, reflektory, krzesełka, na których siedzą filmowcy. Znalazł się na planie Trzech startów Ewy i Czesława Petelskich oraz Stanisława Lenartowicza. Pomyślał, że sam chciałby kiedyś siedzieć na takim krzesełku. Tym uczniem był urodzony w 1937 roku w Szczytnikach koło Brześcia nad Bugiem Andrzej Ramlau. W 1963 ukończył Wydział Operatorski PWSTiF (dziś PWSFTviT) w Łodzi. „Sztuki operatorskiej nauczyli mnie moi dwaj mentorzy – Kurt Weber i Stefan Matyjaszkiewicz. Pierwszy kładł nacisk na warsztat operatorski, dla drugiego ważniejsza od techniki była strona plastyczna filmu. Pracując z oboma, zyskałem pełnię wiedzy o mojej profesji” – mówi Andrzej Ramlau. Przez 47 lat kariery operatorskiej niczego nie robił na skróty, przeszedł uczciwie wszystkie etapy. Zaczynał jako wózkarz i fotosista, a potem był operatorem kamery (szwenkierem). „Na tym etapie szczególnie ważne było dla mnie spotkanie z Wojciechem Jerzym Hasem przy Lalce (1968). Język filmowy Hasa – oparty na długich jazdach kamery, podczas których samą kamerą nie wolno było panoramować – stanowił dla operatora wyzwanie, ale i dobrą szkołę” – uważa Ramlau. Docelowy etap kariery – autora zdjęć – Andrzej Ramlau rozpoczął w telewizji, m.in. serialem Krzysztofa Szmagiera Przygody psa Cywila (1970), po którym przyszedł kinowy debiut fabularny: film Andrzeja J. Piotrowskiego Szerokiej drogi, kochanie (1971).  „W okresie, w którym byłem już autorem zdjęć, dużo znaczyła dla mnie współpraca, m.in. przy Nie ma mocnych (1974) czy Romanie i Magdzie (1978) z Sylwestrem Chęcińskim, reżyserem bardzo wymagającym od innych, ale i od siebie” – mówi Ramlau. Chęciński też ceni sobie tę współpracę. „W nerwowe sytuacje, jakie zdarzają się na planie, Andrzej wnosi zbawienny spokój. Jest kimś więcej niż operatorem, szuka najlepszych rozwiązań, mając na względzie nie tylko zdjęcia, ale całość filmu” – chwali Ramlaua. Pan Andrzej chętnie pomagał także reżyserom młodszej generacji, często debiutantom. Sfotografował np. komediodramat Macieja Ślesickiego Tato (1995) i komedię romantyczną Piotra Wereśniaka Zakochani (2000). Zrobił zdjęcia do licznych seriali i spektakli Teatru Telewizji, m.in. Doktor Haliny (2007) Grażyny Treli i Marcina Wrony. „Ze wszystkich moich filmów mnie samemu najbardziej podoba się Komediantka (film kinowy: 1986, serial TV: 1987) Jerzego Sztwiertni, z którym pracowałem też m.in. przy serialu Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy (1979-1981) i Oszołomieniu (1988). W Komediantce mogliśmy pozwolić sobie na dużą swobodę scenograficzną i operatorską, film wydaje się ciekawie sfotografowany” – twierdzi Ramlau. „Andrzej wymyślił szereg niezwykłych efektów, żeby widzom żyjącym w czasach radia i telewizji atrakcyjnie pokazać teatrzyk z XIX wieku. Zaś w filmie 111 dni letargu (1984, TV) oddał nastrój gestapowskiego aresztu, sprowadzając kolor prawie do monochromu” – dodaje Sztwiertnia. Ramlau zwieńczył karierę autora zdjęć Mniejszym złem Janusza Morgensterna (2009). „W całej tej karierze dbałem o dobre relacje z ekipami. Jestem człowiekiem kompromisu. Nie miałem w pracy żadnych większych konfliktów” – wyznaje. Na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach wspólnie z Bogdanem Dziworskim wykształcił świetnych operatorów: Weronikę Bilską, Pawła Dyllusa, Łukasza Gutta czy Marcina Koszałkę. Pracę dydaktyczną kontynuuje w Warszawskiej Szkole Filmowej. W 2003 roku otrzymał tytuł doktora habilitowanego sztuki filmowej.
gw
SFP
Ostatnia aktualizacja:  23.12.2019
Zobacz również
fot. Borys Skrzyński/SFP
Nowa dyrektorka artystyczna Script Fiesty
„Sala samobójców. Hejter” w marcu w kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll