Zdjęcia do filmu w reżyserii Davida Yatesa realizowane były w angielskim studio Warner Bros - Leavesden. Na planie pojawiły się takie gwiazdy jak Eddie Redmayne, Jude Law i Johnny Depp.
Kadr z filmu "Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda", fot. materiały prasowe
- Byłem pod wrażeniem skali produkcji i profesjonalizmu filmowej ekipy. Jedna ze scen była kręcona w idealnie odwzorowanym staroangielskim pubie - pieczołowicie, z troską o najmniejsze detale. Zdjęcia też były doprowadzone do perfekcji. Podziwiam kunszt operatora, laureata Oscara Philippe’a Rousselota - mówi Bart Soroczyński.
Bart Soroczyński, fot. Patrick Lazik
Bart Soroczyński zagrał Stebbinsa, policjanta-czarodzieja, który ma za zadanie śledzić i pilnować głównego bohatera Newta Scammandera, granego przez Eddy’ego Redmayne’a. W pierwszej scenie miał siedzieć w pubie i obserwować Newta zza gazety. Ta trzyminutowa sekwencja była kręcona przez cały dzień. Ujęcia zrobiono ze wszystkich stron, a gdy trzeba było zmierzyć światło czy zmienić obiektywy aktora zastępował stażysta. - Czułem się z tym nieco niezręcznie, wychowałem się w cyrku, gdzie każdą czynność trzeba wyćwiczyć i zrobić samemu - wspomina.
Ojciec Barta - Krzysztof Soroczyński jest cenionym na świecie artystą cyrkowym, niezależnym konsultantem, kreatorem popisów akrobatycznych, wybiera artystów do zespołów najlepszych cyrków. Jako główny trener współpracował m.in. z Cirque du Soleil, Cirque Eloize i Dragone. Sam założył szkołę cyrkową w Montrealu. Do Kanady przez Włochy rodzina emigrowała z rodzinnych Gorlic. Bart już jako dziecko występował w cyrku. Gdy dorósł wybrał Szkołę Cyrkową w Montrealu, choć już w tamtym czasie myślał o teatrze, zastanawiał się także czy nie specjalizować się w fotografii. Cyrk Barta i Krzysztofa Soroczyńskich jest formą artystyczną połączoną z teatrem i tańcem współczesnym. Ne ma w nim zwierząt.
Rodzice Barta Soroczyńskiego emigrowali gdy miał czternaście miesięcy. Aktor marzy o tym, by zagrać w Polsce, najchętniej Witkacego lub Gombrowicza. Historia autora „Ferdydurke” jest mu bliska, ponieważ mieszkał w Argentynie. Studiował tam w szkole aktorskiej i uczęszczał na zajęcia do cenionego tam mistrza Héctora Bidonde’a. Podkreśla, że choć jego zawód dał mu szansę poznania wielu wybitnych osób i miejsc, kraj z którego pochodzi był dla niego zawsze najważniejszy.
Wychował się na polskich filmach i literaturze, a w domu mówiło się wyłącznie po polsku. Często odwiedza Kraków, ma rodzinę w Jaśle i Gorlicach. - Podziwiam polskich reżyserów teatralnych, choćby Krystiana Lupę czy Krzysztofa Warlikowskiego, aktorów - Maję Komorowską, Wojciecha Pszoniaka i Andrzeja Seweryna. Miałem szczęście poznać ich osobiście. Pamiętam, że Roman Polański przyszedł dwa razy na spektakl Nomade, Cirque Eloize, kiedy występowaliśmy w Paryżu. Napisał do mnie odręcznie list, to było bardzo wzruszające - opowiada.
W Londynie, gdzie teraz mieszka, pracował między innymi z Terry Gilliamem w English National Opera, występował w Royal Shakespeare Company i Gecko Theatre Company. W zeszłym roku zagrał ikoniczną rolę Il Matto w adaptacji teatralnej La Strady w reż. Sally Cookson w London West End i w tournée. Już pierwszy projekt w tym mieście wróżył, że Bart Soroczyński trafi na plan „Harry’ego Pottera”. Wystąpił wtedy w „Tell Them That I Am Young and Beautifull” u boku Kathryn Hunter, znanej kinowej widowni jako Mrs. Figg - członkini Zakonu Feniksa.
- Ciekawy jestem efektu końcowego „Fantastycznych Zwierząt”. Współpraca z tak profesjonalną ekipą była dla mnie cennym zawodowym doświadczeniem. Szczególnie dobrze wspominam reżysera Davida Yatesa. To człowiek otwarty i bezpretensjonalny. Muszę przyznać, że dla mnie - przede wszystkim aktora teatralnego - nie bez znaczenia było również wynagrodzenie. Za cztery tygodnie na planie dostałem tyle, ile zarabia się grając przez pół roku w teatrze - zdradza Bart Soroczyński.