PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Dariuszem Glazerem, reżyserem filmu "Mur", rozmawia Albert Kiciński. Film został wyprodukowany przez Studio Munka działające przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. Zapraszamy do kin!

Albert Kiciński: Skąd pomysł na scenariusz?

Dariusz Glazer: Najkrócej mówiąc, chciałem opisać istotne zmiany dla naszego społeczeństwa, które coraz bardziej się rozwarstwia. Zjawisko tego podziału wydawało mi się nieopisane w polskim kinie. W międzyczasie przeczytałem „Płynną nowoczesność” Zygmunta Baumana, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto skupić się na tym temacie. Ponadto chciałem też zwrócić uwagę na zwykłych ludzi, których na co dzień nie zauważamy – chociaż mijamy ich na ulicy, siedzimy obok nich w autobusie. Nie wydają nam się interesujący. Tacy ludzie niczym specjalnym się nie wyróżniają, a myślę, że każdy z nich ma swoją własną, ciekawą historię.

 

 

Skupienie się na zwykłym, szarym człowieku powoduje, że przeciętny widz będzie się łatwo z nim identyfikował. Przynajmniej ja tak miałem.

Zależało mi na tym, żeby film przedstawiał uniwersalne wydarzenia, zrozumiałe nie tylko w Polsce. Poza tym sam lubię historie, kiedy bohater zostaje postawiony w sytuacji, w której może wybierać czy pójdzie w jedną, czy w drugą stronę. Oczywiście niezależnie od tego, co wybierze, ta decyzja będzie miała wpływ na jego późniejsze życie; będzie stanowiła niejako jego przyszły kodeks postępowania. Chciałem też, żeby film był jak najbardziej prawdopodobny, żeby nie było w nim nierealnych zdarzeń i fałszywych sytuacji.  

 

Wojciech Staroń i Dariusz Glazer na planie, fot. Małgorzata Mikołajczyk/SFP.


To podejście ewokuje pewną formę. Zbliżasz się do paradokumentu. Wybór operatora – Wojciecha Staronia – chyba nie był przypadkowy?

Przy produkcji filmu może zdarzyć się wiele przypadków. Wybór Wojtka nim nie był. Proponując mu pracę, liczyłem na jego doświadczenie i wrażliwość, jaką może wnieść do filmu. Sposób realizacji ustaliliśmy razem przed okresem zdjęciowym – i na planie przeważnie staraliśmy się to realizować.

 

Skupiasz się na zwykłych wydarzeniach. O tym wspominał Tomasz Schuchardt w jednym z wywiadów. Zwykłe wydarzenia dla zwykłych ludzi są często bardzo ważne. W tej zwykłości kryje się wiele burzliwych uczuć, jednak albo nieuświadomionych, albo głęboko skrytych. One zaczynają z każdą minutą filmu wypływać na wierzch.

Z Wojtkiem Staroniem ustaliliśmy, że nie będziemy pokazywać wszystkiego jeden do jeden, tylko zostawimy margines dla wyobraźni widza. Przez to każdy może tę historię inaczej odbierać, dostrzec w niej jakieś rzeczy tylko dla siebie.

 

Bardzo ważnym bohaterem twojej opowieści jest miasto. Zwracając bardziej uwagę na drugi plan, rozszerza nam się pole widzenia – widzimy człowieka i miasto, człowieka w mieście, miasto wokół człowieka. Miasto z perspektywy różnych środowisk i odmiennych rzeczywistości.

Zgadza się. Postać głównego bohatera łączy dwa odmienne od siebie krajobrazy miasta. To oczywiście było już zawarte w scenariuszu. Realizacja filmu po prostu to zwizualizowała. Bardzo duży wpływ na to, jak to jest ukazane, miała praca scenograf – Ani Wunderlich.  

 

Skąd pomysł na obsadzenie Tomasza Schuchardta? Organizowałeś castingi?

Casting przeprowadzam w głowie. Pisząc scenariusz, wyobrażam sobie w konkretnych rolach konkretnych aktorów.

 

Czyli już podczas pisania myślałeś o Tomku?

Z głównym bohaterem było troszkę inaczej. Scenariusz pisałem z myślą o kimś trochę młodszym. W  trakcie konsultacji tekstu zdecydowałem się podnieść wiek bohatera. Wtedy od razu wyobraziłem sobie w tej roli Tomka i zaproponowałem mu ją.   

 

Spodobał mu się scenariusz…

Tomek miał miejscami podobne doświadczenia, więc łatwo mu było wcielić się w tę postać.

 

On idealnie pasuje do tej roli, zwłaszcza stosując tak powściągliwą mimikę.

Wspólnie z Tomkiem ustaliliśmy, jakie cechy charakteryzują bohatera. Wybrałem Tomka, bo jest po prostu zdolnym aktorem. Podobnie jak z ekipą – dobierałem aktorów, którzy będą w stanie mi pomóc jako debiutantowi w realizacji tego filmu. Tomek bardzo się w tym odnalazł. Zresztą pozostali aktorzy również.

 

Dlaczego nazwałeś głównego bohatera Turek?

Nazwisko było wymyślone na potrzeby scenariusza – w rzeczywistości filmowej już nie odgrywa takiego znaczenia. Tak określa się osobę, która postępuje inaczej niż wszyscy, a nie tak, jak zazwyczaj powinno się robić, a ponieważ to również nazwisko polskie, więc tak nazwałem tę postać.

 

Dariusz Glazer i Tomasz Schuchardt, fot. Małgorzata Mikołajczyk/SFP.


Bohater odgradza się od życia, ale matka też go od siebie odgradza. Poprzez te kontrasty klasowe między biednymi i bogatymi – w życiu również jest zmuszony balansować na jakiejś granicy.

Bohater ma taką sytuację w domu, która zmusza go do odejścia od matki – myśli, że tylko w ten sposób może popchnąć ją do powrotu do normalności. Uważa, że to jest ostateczny krok, żeby jej pomóc.

 

Dlaczego matka tak się zachowuje? Wegetując w domu, nie daje mu raczej dobrego przykładu. Nie pozwala mu wyjść ze stagnacji. Sama buduje mur w ich życiu.

Ona poprzez swoje zachowanie chce uwolnić  bohatera od siebie. Matce wydaje się, że przeszkadza mu w życiu i jej zachowanie zmierza do tego, aby syn ją odepchnął. Chociaż w rzeczywistości wcale tego nie chce. To w ogóle jest historia, gdzie wszyscy starają się postępować dobrze, a wychodzi im dokładnie odwrotnie. W gruncie rzeczy ten film jest opowieścią o potrzebie miłości. Matka w końcu przekonuje się, że synowi na niej zależy, a syn przekonuje się, że matka jest zdolna poświęcić się dla niego. Wcześniej bohater szuka akceptacji i zrozumienia. Dlatego poznaje Agatę graną przez Martę Nieradkiewicz.

 

Można powiedzieć, że wplątując się w związek z bogatą dziewczyną, popełnia społeczny mezalians?

Dla mnie nie. Ale pewnie wiele osób tak to odbierze.

 

Co najbardziej interesowało cię w bohaterze? Właśnie ta przemiana? Przejście bohatera z jednego punktu do drugiego?

Jak mówiłem wcześniej, interesuje mnie bohater, który staje przed możliwością wyboru. Dokonując go, staje się inny niż wcześniej – to jest dla mnie najciekawsze. Tło tej historii jest nieistotne. Najważniejsze jest, żeby bohater odnalazł się w nowej rzeczywistości. Żeby zrozumiał pewne rzeczy i stał się mądrzejszy, dojrzalszy. I żebym ja, jako widz, wiedział, z czego to wynika, jak to się stało.

 

Chodzi o to, żeby przeskoczył ten tytułowy mur?

W tym przypadku tak.

 

Tytułowy mur ma kilka znaczeń. Po pierwsze jest to jakaś bariera emocjonalna, psychologiczna, z którą boryka się bohater. Po drugie to granica między społecznościami, czego symbolem są odgrodzone osiedla. Po trzecie, co łączy się jakoś z pierwszym, to mur, który go dzieli z matką. Te bariery, zwłaszcza społeczne, o których mowa w twoim filmie – przywodzą mi na myśl „Granicę” Zofii Nałkowskiej. Oczywiście na wskroś współczesny Mur nijak się ma do problemów sprzed 80 lat – jednak są pewne zbieżności.  W sensie społecznym można ten mur przeskoczyć, w sensie uczuciowym jest już trudniej.

Jako twórca jestem otwarty na różne interpretacje i cieszy mnie, gdy ktoś dopatrzy się w tym filmie czegoś interesującego dla siebie. To jest kolejny plus tej historii. Dla mnie wszystkie problemy bohaterów wynikają z miłości – a dokładnie z jej braku. To rodzi napięcia, z którymi oni sobie nie radzą, bo po prostu nie potrafią. Nie umieją przeprowadzić analizy swoich relacji.

Albert Kiciński
Studio Munka/SFP
Ostatnia aktualizacja:  4.09.2015
Zobacz również
fot. Małgorzata Mikołajczyk
Michał Oleszczyk: Utrzymać dobry moment
"11 minut" Jerzego Skolimowskiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll