PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Na święcie kina poszukującego, odkrywającego, dziejącego się tu i teraz, jakim jest festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty nie mogło zabraknąć takiego zjawiska jak meksykańska nowa fali oraz jej duchowego patrona - Carlosa Reygadasa.

Chociaż autor "Revolución" (2010) uparcie powtarza, że jego filmy mogłyby powstawać wszędzie, a wśród swoich mistrzów wymienia klasyków kina europejskiego, to jednak trudno nie uznać jego kina za kwintesencję stylu latynoamerykańskiego. Niekoniecznie filmowego, ale rozumianego w szerszym kontekście. Bez wątpienia Reygadas jest najwybitniejszym przedstawicielem awangardowej sztuki z Meksyku i patronem twórczości młodego pokolenia. "Reygadas zrobił właśnie taki film, jaki chciał zrobić" – cytuje Enrique’a Riverę, wyróżnionego Złotym Lampartem za "Parque vía", Urszula Lipińska. "[…] Odniósł zwycięstwo i nie chodzi tylko o zdobyte przez "Japón" nagrody. Nagle grupa ludzi ośmieliła się robić filmy, które wcześniej nie miały prawa się zdarzyć".


Carlos Reygadas, fot. Nowe Horyzonty

Piętno rodzimej kultury jest w przypadku Reygadasa silne, choć nieoczywiste. O tym, że sięga głęboko najlepiej świadczy fakt, iż przetrwało europejską emigrację reżysera (jako świeżo upieczony prawnik wyjechał do Brukseli) i przebija spod obcej, neomodernistycznej powierzchni. Chłodnym pejzażom i statycznym portretom autora "Cichego światła" daleko z pozoru do meksykańskiego dziedzictwa, naznaczonego dewocyjną religijnością, ludycznością i gorączką równikowego klimatu. Ale niech nie zmyli nas dystans i obniżona temperatura - one tym bardziej wyjaskrawiają cechy latynoskiego karnawału. Pozwalając uchwycić odurzającą mieszankę wzniosłości i obsceny. Na płótnach miejscowej sztuki sakralnej ciała świętych skąpane we krwi, wijące się w konwulsjach są żywym dowodem na bliskość Erosa i Thanatosa. Nic dziwnego, że mogą, niczym w "Japón" (2002), stać się źródłem seksualnej podniety. Carlos Reygadas intensywnie wygrywa podwójny aspekt chrześcijańskiej boskości. W jego świecie sacrum od profanum niekiedy trudno odróżnić. We wspomnianym już kilkakrotnie fabularnym debiucie bohater doznaje ukojenia, kontemplując końskie truchło, a bezpruderyjne sceny seksu otyłych małżonków w "Bitwie w niebie" (2005) przeplatają się z wizerunkiem cierpiącego Chrystusa.


"Japón", fot. NH

Twórczość Reygadasa niewątpliwie wpisuje się w tradycję kina religijnego, mimo że odżegnuje się od prawd wiary i nie poszukuje moralnych rozstrzygnięć. Nawet jeśli twórca przygląda się małej ortodoksyjnej społeczności mennonitów ("Ciche światło", 2007), nie w ich surowych zasadach czy powtarzalnych rytuałach poszukuje transcendencji. Duchowość rodzi się tu niejako mimochodem, wyłania wprost z rzeczywistości, przede wszystkim z nagiej, pozbawionej estetycznego sztafażu, materii ludzkiego ciała.
Fizyczność ciała i otaczającego go świata to zresztą – obok kilku innych - doskonały klucz do twórczości Reygadasa. Z jednej strony poprzez odarcie ludzkiej powłoki z doskonałości, w jaką zazwyczaj przyoblekają ją ekranowe akty, i ukazanie jej uwikłania w fizjologię, meksykański obrazoburca paradoksalnie pozbawia nagość erotycznego napięcia i otwiera ją na inny wymiar.

"Ciche światło", fot. NH

Z drugiej strony, dla reżysera "Maxhumain" liczy się przede wszystkim materialność – w sensie pogłębionej widzialności - kina. Przydaje się tu rozróżnienie na optyczny i haptyczny sposób percepcji. Pierwszy zakłada dystans, drugi – jego maksymalne skrócenie, aż po wrażenie dotyku. Reygadas często skupia się na fakturze i formie portretowanych obiektów. Zbliża się z kamerą do ludzkiej twarzy na odległość, która sprawia, że rozmywają się rysy, a pozostaje jedynie kontur, kolor i ukształtowanie powierzchni. Lustrzanym odbiciem tego zabiegu zdają się być krajobrazy zdejmowane z lotu ptaka, zatracające swój charakter aż po kartograficzny schemat.
Równie ważny, co plastyczność kadru, jest dla Meksykanina rytm ruchomych obrazów. W wywiadach podkreśla, że muzyka to według niego najdoskonalsza ze sztuk i że montaż filmowy powinien przypominać powolny rozwój melodii w czasie. Reygadas sprzeciwia się hollywoodzkiemu prymatowi historii. Zatrudnia aktorów niezawodowych i robi wszystko, by narracja nie zdominowała formy: treść i sposób opowiadania są dla niego tożsame. Obraz powinien mówić, a historia – wyglądać. Dlatego w powolnym kinie niedoszłego prawnika tak mało jest słów i wydarzeń, a tak dużo zapatrzeń. Podczas wrocławskich Nowych Horyzontów przekonamy się, czy meksykański buntownik pozostał wierny swojej metodzie i w najnowszym, czwartym z kolei, filmie "Post Tenebras Lux".


Ewa Szponar
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.07.2012
Zobacz również
"Jesteś Bogiem" i "Talenty Trójki", czyli polskie filmy Nowych Horyzontów
Zwiastun "Piny" najlepszy w Wałbrzychu!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll