PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Daniel Odija
  20.08.2013
Film „Los utracony” Lajosa Koltaia oparty na powieści Imre Kertesza to wstrząsająca opowieść o przeżyciach Gyuri Kövesa, żydowskiego chłopca, który spędził rok 1944 w obozach koncentracyjnych Auschwitz i Buchenwald. Zastanawiające, jak odmiennie oddziałuje na odbiorcę słowo pisane od obrazu filmowego.

Dla jasności. Książkę uważam za dzieło wybitne i nie dlatego, że Kertesz otrzymał za nią literacką Nagrodę Nobla. Udało mu się opisać tragedię węgierskich Żydów oczami piętnastolatka. Stylizacja na język chłopca to narracyjne mistrzostwo, które wystrzega się banalizacji i jest uwolnione od przeintelektualizowania. Sztuką jest napisać tak, by mądrość dorosłego pisarza nie stłamsiła dziecięcej wrażliwości bohatera. W książce jest jeszcze coś, czego nie do końca udało się przemycić w ekranizacji Lajosa Koltaia. To sprawa poszerzającej się świadomość bohatera. Jesteśmy świadkami powolnego odkrywania kolejnych warstw piekielnego świata przed oczami chłopca, jego dorastania w miarę postępowania opowieści. By stać się bardziej zrozumiałym, posłużę się porównaniem sceny z książki, która w filmie została pozbawiona pewnego szczegółu.



Transport Żydów dojeżdża do Auschwitz. Bagaże odbierają więźniowie w pasiakach. Piętnastoletni Gyuri Köves widzi w nich podejrzane typy. Nawet nazywa ich szczurkami o rozbieganych oczach. Cóż, widocznie z nimi przyjdzie mu pracować. Jeden z więźniów pośpiesznie szepce naszemu bohaterowi i jego kolegom, że mają mówić „szesnaście”. Macie szesnaście lat, nawet jeśli macie tych lat mniej! To drobne oszustwo wydaje się chłopakowi nieco podejrzane. Ale gdy dochodzi do stolika z Niemcem rozdzielającym kolejkę na dwie strony, prawą i lewą, mimowolnie odpowiada, że ma szesnaście lat. (W filmie Niemiec rozdzielający kolejkę ma twarz śmierci, chudą, kościstą). W książce bohater jeszcze nie wie, że tylko jako szesnastolatek nadawał się do pracy, inaczej poszedłby do kolejki przeznaczonej do zagłady. W filmie chłopcy od razu wiedzą, że kłamstwem dotyczącym ich wieku wywalczą sobie życie. A przecież ludzie nie wiedzieli, że idą do gazu! To było przerażające. Ta nieświadomość własnego losu!

Ale to tylko drobny szczegół. Bo temat opowieści wytrąca z rąk wszelkie krytyczne argumenty. Tym bardziej, że poza szczegółami, realizacja powieści Kertesza jest bardzo udana, głównie za sprawą doskonałych zdjęć. Różnica tkwi w środkach wyrazu jakimi oddziałuje książka i film.
Oglądając film Koltaia ryczałem jak bóbr, podczas gdy rzeczywistość powieści zmroziła mnie. Filmowa muzyka, podniosła i patetyczna; patriotyczne i miłosne piosenki; zdjęcia płaczliwych pożegnań i cierpienia ludzi uciemiężonych; brutalne obrazy śmierci; portrety, gdzie twarze ludzi dobrych są piękne, szlachetne albo poczciwe, natomiast twarze złych naznaczone skazą, brzydkie, straszne, obleśne, złe. Ta łopatologia filmowego obrazu musi wywołać u widza wzruszenie. I wywołuje.

W powieści Kertesz nie ucieka do tych emocjonalnych efektów. Jego narracja jest wyważona, przemyślana, chłodna. A wniosek, że i w piekle można znaleźć szczęście, staje się wiedzą dostępną dla jednostki, która przeżyła już własną śmierć. Wiedza niedostępna dla kogoś, który nie zaznał podobnych cierpień.

Film Koltaia przeraża, powieść Kertesza skłania do refleksji. Natłok obrazów, jaki bombardował mnie z ekranu był dawką na tyle piorunująca moje zmysły, że wycisnął ze mnie łzy. Ale to powieść odkryła przede mną świat nastolatka, który znalazł się w piekle stworzonym przez dorosłych.


Daniel Odija
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Kolejna propozycja dla młodych na szczycie
„Smerfy 2” na fali
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll