PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Jerzy Płażewski
  15.07.2013
Trzeba oddać sprawiedliwość: to kinematografia Niemiec Wschodnich, wcześniej niż Zachodnich, zabrała się do odpowiedzi na pytania, jak to się stało, że 5 milionów Niemców wstąpiło do partii ludobójców? Jak możliwa stałą się sama zbrodnia ludobójstwa?

Pytania te zaabsorbowały Kurta Maetziga w jego debiutanckim filmie „Małżeństwo w mroku” z wczesnego roku 1947. Jeszcze w latach 30.  Maetzig sposobił się do kariery artystycznej, ale przerażony zbrodniami hitleryzmu i służalstwem filmowców niemieckich obrał profesję techniczną i zaczął pracować w kinematografii jako inżynier-chemik. W roku 1943 wstrząsnęła nim wiadomość, obiegająca środowisko mimo zakazów cenzuralnych. Aktor Joachim Gottschalk ożenił się z Żydówką. Represjonowany za to przez władze, zdegradowany zawodowo, dostał w końcu nakaz rozejścia się z żoną, równoznaczny ze skazaniem jej na śmierć. Nie widząc wyjścia małżonkowie popełnili samobójstwo. Maetzig znał ich oboje i uznał ich przypadek za historycznie doniosły.


Kadr z filmu "Małżeństwo w mroku". Fot. materiały prasowe

Wyszedł z założenia, że sztuka nie ma informować o faktach, ale pokazywać, jak do tych faktów doszło. W tym celu trzecią osobą dramatu zrobił nie zajadłego gestapowca, tylko intelektualistę, który w 1933 roku wstąpił do partii z motywacją: „Bo jeśli zapiszą się tam same szuje…”. W dziesięć lat później ten sam człowiek był już zdolny podpisać wyrok na eksukochaną i na eksprzyjaciela. Żeby odmalować ogrom zbrodni dokonanych na milionach ludzi, autor pokazał nam historię trojga. W dodatku – co jest dziś w coraz większej cenie – historie opartą na faktach (choć nazwisko Gottschalk zmieniono w filmie na Wieland).

W ten sposób w trybie subtelnej, kameralnej historii miłosnej Maetzig przedstawił dwa doniosłe procesy historyczne. Po pierwsze, jak hitleryzm znieprawiał uczciwych rzekomo oportunistów, którzy zgadzali się służyć mu jakoby tylko do granic ludzkiej przyzwoitości, i po drugie, jak ludzie naprawdę uczciwi, nie umiejąc się bronić, ulegali w walce z przemocą.

Reżyser lubiący efektowne spięcia dramatyczne stara się operować obrazem, traktując oszczędnie słowo. Cenię, na przykład, taką bezdialogową scenę, wyrażającą główną myśl filmu. Gdy już wiadomo, że Hitler lada dzień obejmie władzę, Wiegand ze skromnym bukietem idzie do ukochanej. Wie, że kocha się ona w tym trzecim, ale ów partyjniak może zerwać z Żydówką, co mu zapewne nakaże partia. Tymczasem mąż-aryjczyk może okazać się osłoną. Ale przed drzwiami dziewczyny Wiegand napotyka akurat tego człowieka. Dyskretnie się więc wycofuje i wyrzuca śmiesznie niepotrzebny bukiet. Na co nakłada się scena, że ten trzeci przyszedł, by nikczemnie zerwać.

Maetzig zrobił jeszcze dwa ciekawe filmy, „Cztery pokolenia” i „Radę bogów”, ale wstawszy się kimś w guście oficjalnego wieszcza NRD popadł później w monumentalny schematyzm.


Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Minionki rozrabiają w polskich kinach
„Uniwersytet potworny” straszy w kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll