Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Mała, znająca się od lat społeczność. Grupa mężczyzn, wspólna lodowata jesienna kąpiel, polowania, przyśpiewki, imprezy. Jesteś częścią konstelacji. Od lat. Od dzieciństwa. Te same kąty. Te same twarze, kojące poczucie bycia u siebie.
Wszystko jednego dnia kończy się, kiedy pada okrutnie bolesne, nie do prostego zweryfikowania podejrzenie.
Wszyscy kochamy swoje dzieci. Wszyscy chcemy je chronić przed okrucieństwem tego świata. To kwestia nie tylko rodzicielskiego instynktu: rozum, nasze doświadczenie, psychologiczna wiedza pozwalają nam odczytać nawet to, czemu ostatecznie dziecko zaprzecza. Uraz, podpowiadają nam psychologowie, może być tak wielki, że świadomość niewinnego dziecka wyprze fakty. Musicie opierać się na wtórnych symptomach.
Wszyscy kochamy swoje dzieci. Wszyscy chcemy je chronić przed okrucieństwem tego świata. To kwestia nie tylko rodzicielskiego instynktu: rozum, nasze doświadczenie, psychologiczna wiedza pozwalają nam odczytać nawet to, czemu ostatecznie dziecko zaprzecza. Uraz, podpowiadają nam psychologowie, może być tak wielki, że świadomość niewinnego dziecka wyprze fakty. Musicie opierać się na wtórnych symptomach.
Mads Mikkelsen w "Polowaniu", fot. Kino Świat
W "Polowaniu" uderzyły mnie najmocniej chyba sceny "przesłuchania" dzieci: właściwie proces podpowiadania tego, co (czego nie) widziały, czego (nie) doświadczyły. Budowanie atmosfery do wyznania na temat wydarzeń, których nie było. Budowania atmosfery, która sublimuje, kołysze jak piastunka swoje dziecko, kłamstwo: rozumiejące spojrzenia, podpowiedzi, wmawianie.
Z matni kłamstwa nie ma chyba wyjścia. Dzieci nie są niewinne. Dzieci: syn Lukasa, potrafią wykrzyczeć prawdę, bez tych usypiających, rozumiejących, tłumaczących, przemilczeń dorosłych.
Brat Karen i syn Lukasa: dotknięci kłamstwem. Brat Karen, który chyba zrozumie z tego wszystkiego tyle, że dorośli rozwiązali sprawę siostry, dogadując się między sobą (wybaczyli Lukasowi?), więc będzie dochodził sprawiedliwości na swój sposób (zabić gnoja, zboczeńca). I syn Lukasa, który będzie się bił z dorosłymi o ojca. Bo widzi kłamstwo małej dziewczynki. Albo kieruje się miłością do ojca.
Z matni kłamstwa jest może wyjście: spojrzenie szczerze w oczy. Ale wyjście to traktuję, niestety, tylko w "Polowaniu", jako sposób na zwieńczenie fabuły. Nie wierzę w to wyjście: nie widzę go, bo go chyba nie ma. Jest pozorny powrót do przeszłości (jakby faktycznie dorośli się dogadali i teraz umówili, że nie będą dostrzegać tego, za co wcześniej Lukasa chcieli ukamienować, społecznie skazać na niebyt). Ale to już nie jest ta przeszłość. Wystarczy dokładniej przyjrzeć się temu, jak Lukas patrzy na swoich dawnych przyjaciół, na tę małą, znającą się od lat społeczność, która w obronie tego, co ma najcenniejszego – dzieci – potrafiła być jak pięść boksera: bezlitosna i ostro wymierzająca karę.
Tak niezaistniałe fakty zmieniać mogą życie ludzkie.
Nasze społeczności, nasze kultury – całkiem słusznie – trzęsą się nad cierpieniem zadawanym najsłabszym. Trzęsą się niejako na wyrost. Lukas w jednej z pierwszych scen podciera pupę jednemu ze swoich wychowanków. W jednej z ostatnich scen, po chwili wahania, bierze Karen na ręce. Ciekawy jestem jednak, czy zdecydowałby się na podtarcie chłopcu pupy.
Zły dotyk, złe spojrzenie jak choroba zakaźna czai się wokół nas, zatruwając w jakiś przedziwny sposób spontaniczność czy może naturalność ludzkich reakcji.
Mężczyzna bierze córeczkę przyjaciela na ręce. Ona obejmuje go za szyję. Przybliża policzek do jego twarzy. Ale pod koniec "Polowania" tę naturalną scenę obserwujemy z napięciem: ktoś to zobaczy? Krzyknie, że jednak? Jednak dzieci miały rację? Widzieliście go, jak się do Karen tuli? Zboczeniec!
Udał się Thomasowi Vinterbergowi ten film. Po dotyku kłamstwa, w które uwierzyli ludzie, nic już nigdy nie będzie takie samo. Chyba trzeba się z tym faktem pogodzić. Wyjechać. Zacząć od nowa?
Ale czy to nie będzie znaczyło, że jednak dzieci miały rację?
Z matni kłamstwa nie ma chyba wyjścia. Dzieci nie są niewinne. Dzieci: syn Lukasa, potrafią wykrzyczeć prawdę, bez tych usypiających, rozumiejących, tłumaczących, przemilczeń dorosłych.
Brat Karen i syn Lukasa: dotknięci kłamstwem. Brat Karen, który chyba zrozumie z tego wszystkiego tyle, że dorośli rozwiązali sprawę siostry, dogadując się między sobą (wybaczyli Lukasowi?), więc będzie dochodził sprawiedliwości na swój sposób (zabić gnoja, zboczeńca). I syn Lukasa, który będzie się bił z dorosłymi o ojca. Bo widzi kłamstwo małej dziewczynki. Albo kieruje się miłością do ojca.
Z matni kłamstwa jest może wyjście: spojrzenie szczerze w oczy. Ale wyjście to traktuję, niestety, tylko w "Polowaniu", jako sposób na zwieńczenie fabuły. Nie wierzę w to wyjście: nie widzę go, bo go chyba nie ma. Jest pozorny powrót do przeszłości (jakby faktycznie dorośli się dogadali i teraz umówili, że nie będą dostrzegać tego, za co wcześniej Lukasa chcieli ukamienować, społecznie skazać na niebyt). Ale to już nie jest ta przeszłość. Wystarczy dokładniej przyjrzeć się temu, jak Lukas patrzy na swoich dawnych przyjaciół, na tę małą, znającą się od lat społeczność, która w obronie tego, co ma najcenniejszego – dzieci – potrafiła być jak pięść boksera: bezlitosna i ostro wymierzająca karę.
Tak niezaistniałe fakty zmieniać mogą życie ludzkie.
Nasze społeczności, nasze kultury – całkiem słusznie – trzęsą się nad cierpieniem zadawanym najsłabszym. Trzęsą się niejako na wyrost. Lukas w jednej z pierwszych scen podciera pupę jednemu ze swoich wychowanków. W jednej z ostatnich scen, po chwili wahania, bierze Karen na ręce. Ciekawy jestem jednak, czy zdecydowałby się na podtarcie chłopcu pupy.
Zły dotyk, złe spojrzenie jak choroba zakaźna czai się wokół nas, zatruwając w jakiś przedziwny sposób spontaniczność czy może naturalność ludzkich reakcji.
Mężczyzna bierze córeczkę przyjaciela na ręce. Ona obejmuje go za szyję. Przybliża policzek do jego twarzy. Ale pod koniec "Polowania" tę naturalną scenę obserwujemy z napięciem: ktoś to zobaczy? Krzyknie, że jednak? Jednak dzieci miały rację? Widzieliście go, jak się do Karen tuli? Zboczeniec!
Udał się Thomasowi Vinterbergowi ten film. Po dotyku kłamstwa, w które uwierzyli ludzie, nic już nigdy nie będzie takie samo. Chyba trzeba się z tym faktem pogodzić. Wyjechać. Zacząć od nowa?
Ale czy to nie będzie znaczyło, że jednak dzieci miały rację?
Krzysztof Koehler
www.portalfilmowy.pl
Box Office. Widać już świąteczny regres
Box Office. Klęska hollywoodzkich produkcji
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024