PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Dagmara Romanowska
  24.03.2012

Kloss przystąpił do drugiego starcia; trudniejszego niż w weekend premierowy, który wypadł, co tu dużo mówić, słabo. Na pewno za słabo w stosunku do tego, czego można by się spodziewać po takim tytule. Szkoda. Nie uważam, żeby był tak nieudany, jak mówi część recenzji. Na pewno nie jest blamażem, choć mogło być lepiej.

Niby pogoda była ładna, niby największa liczba widzów na tle innych filmów, ale przecież w liczbach "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" zanotował niższe otwarcie niż "Kac Wawa". Tak, jakby z góry go przekreślono. Może ze względu na nieszczęsne "Ciacho"? Może z powodu zniechęcenia i rozczarowania widzów polskim kinem? Może coś w kampanii promocyjnej poszło nie tak - za późno ruszyła? Za wiele tajemnic, za mało budowania napięcia, wszystkich klasycznych chwytów marketingowych? A może Hans przestał być najbardziej kultową postacią naszej popkultury? A może czekaliśmy za długo? Minęła już ponad dekada, odkąd Pasikowski i Woś zaczęli mówić o come backu Klossa… A może, może jednak chodzi o słabości samego filmu?

 "Hans Kloss - Stawka większa niż śmierć", fot. Kino Świat

"Kloss" mnie nie porwał, nie uwiódł, z kina nie wyszłam rozentuzjazmowana, ale nie opuściłam go też rozczarowana czy zła. Owszem, nie sposób nie dostrzec pewnych mankamentów "Stawki…". Pastiszowość może zaskakiwać. Skakanie pomiędzy akcją wojenną i powojenną jednym się spodoba, innych zniechęci (mi akurat pasuje). Może też zirytować brak wyjaśnienia, w jaki sposób Brunner przeżył, dlaczego Kloss tak długo broni się przed hordą nazistów, dlaczego nie pokazano tortur Ingrid. Porównania twórców z "Tylko dla orłów", snucie przez nich opowieści o kinie wojennym spod znaku "Szeregowca Ryana", mogą osłabić odbiór i ocenę. Produkcja nie jest aż tak rozhuczana, ani tak przewrotna. Osobiście liczyłam na klimaty tarantinowskie, więcej humoru, dystans, ironię… Nie ma tego za wiele. Film jest "ułożony", gładki, miły i grzeczny. Bliższy kinu stylu zerowego niż kinu z charakterem, własnym "ja", z pazurem.

Z drugiej jednak strony dzieło tria Vega, Pasikowski i Woś jest krokiem w dobrym kierunku i przełamuje monopol niezbyt lotnej rozrywki. Jak na standard rodzimego scenariusza filmu z założenia masowego, wyróżnia się zarówno pomysłowością, jak i inteligencją. Ma luki, ale przykrywa je nostalgią i sentymentem, a nie żarcikami poniżej pasa. Wykorzystuje rodzime sensacje: uważam, że pomysł z Bursztynową Komnatą jako MacGuffinem to strzał w dziesiątkę. Aktorzy grają, niektórzy lepiej (Karewicz i Mikulski to prawdziwa klasa), niektórzy słabiej, ale nikt nie recytuje tekstu jak ze szkolnej akademii i z miną "Drogi Widzu, pamiętaj, że ja tę rolę przyjąłem tylko ze względów zarobkowych, bo aktor to człowiek do wynajęcia". Przeciwnie, przeważa lekkość, entuzjazm i, w sumie, niektóre kreacje spokojnie wpasowałyby się w hollywoodzkie standardy rozrywkowe (Woronowicz, Chabior). Jest tu też naprawdę dużo solidnego rzemiosła, szczególnie jak na kraj, który nie ma tradycji, doświadczeń i zaplecza epickiego kina szpiegowsko-komiksowo-sensacyjnego i który utkwił ostatnio na "komediach" "romantycznych" z minionej dekady. Lekko przymrużone oko, półuśmiech i projekcja fajnie upływa. Po niej, zamiast poczucia niesmaku, który towarzyszy kolejnym "Ciachom" (sic!), jest raczej poczucie niedosytu. Nie ma entuzjazmu, ale nie ma też żenady.   

Znowu świeci słońce, a w piątek weszło sporo nowych premier. Trzymam jednak kciuki za Hansa. Żeby drugie "starcie" było dla niego zwycięskie. Zasługuje na to.

Dagmara Romanowska
Zobacz również
Box Office. Hans Kloss. Stawka mniejsza niż „Igrzyska śmierci”
Box Office. Pogoda wygrała z Klossem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll