Jestem pewna, że wielu z Was uzna to za dobrą wiadomość: trzecia seria przygód Baranka Shauna już wystartowała w CBBC. Dwadzieścia odcinków (każdy po 7 minut) sukcesywnie, po premierze telewizyjnej będzie dostępnych dla internautów na stronie stacji. Niestety na razie, jedynie dla widzów w Wielkiej Brytanii.
Myślę, że decyzja, żeby z nieśmiałego i skromnego epizodysty z pamiętnego „Golenia owiec”, zrobić postać gwiazdę, była bardzo udanym posunięciem. Baranka wymyślił Nick Park, ale tej metamorfozy dokonał człowiek o swojsko brzmiącym nazwisku; Richard Goleszowski.
„Golly” to, można powiedzieć, jeden z „ojców założycieli” Aardman Studio. Dołączył do ekipy pracującej przy realizacji pierwszej krótkometrażówki, Petera Lorda (m.in „Uciekające kurczaki”, „Piraci”) i Davida Sproxtona („m.in.: „Artur ratuje święta”). Jak sam wspomina, miał lepić z plasteliny rekwizyty i elementy dekoracji, ale był po trochu wszystkimi członkami ekipy (w tym „biegaczem po kawę”). Plastelina okazała się na tyle atrakcyjnym medium, że Goleszowski wspiął się po wszystkich szczeblach studyjnej drabiny i dzisiaj trudno sobie bez niego wyobrazić jakąkolwiek produkcję Aardmanów.
Zanim napisał scenariusz i podjął się reżyserii (i animacji) odcinka pilotowego „Baranka Shauna”, zdobył wiele prestiżowych nagród (w tym BAFTA). Szczególnym sukcesem okazały się serie: „Renifer Robbie” i „Zwierzo-zwierzenia”, zabawny cykl reportaży ze świata zwierząt (lepiony we współpracy z Nickiem Parkiem). Między dwoma seriami „Zwierzo-zwierzeń” narodził się pilotowy odcinek przygód Shauna.
Ogólny zarys pewnie każdy zna: społeczność złożona z wielu owiec i jednego baranka udaje, że daje się pilnować przez psa, umownie nazyanego owczarkiem. Shaun, niekwestionowany lider, jest dowodem trafności powiedzenia: w małym ciele duży duch. Góruje intelektualnie nad wszystkimi innymi postaciami, które pojawiają się na ekranie. Wydaje się, że nie ma problemu, któremu nie stawiłby czoła, a ze swoją fantazja spokojnie mógłby się zakumplować z Wieniawą-Długoszowskim. Na pewno, na niejednej balanżce w Adrii, daliby razem czadu.
Bitzer, kumpel Shauna (cockneyowski szyk; wełniana czapeczka, pudełko z lunchem i nieodłączny kubek gorącej herbaty) traktuje swoje pasterskie obowiązki bardzo poważnie, a natura nie pozwala mu na żadną niesubordynację wobec mało lotnego intelektualnie gospodarza (twórcy złośliwie twierdzą, że to Walijczyk). Pies permanentnie popada w wewnętrzny konflikt między lojalnością wobec swojego pana, a lojalnością wobec przyjaciela, przez którego wpada w kłopoty.
Jeśli dodam, że poszczególne odcinki zawierają odniesienia do przeróżnych ikon i tropów pop-kultury (od „Gwiezdnych wojen” do „Teksańskiej masakry piłą łańcuchową”), to nie dziwota, że serial ( w sumie 100 odcinków) sprzedano do 170 krajów świata. Zrobiono także minutowe filmiki 3D na potrzeby Nintendo, a oprócz trzeciej serii, w produkcji jest również film długometrażowy (juhu!).
Jeśli komuś z Państwa Producentów zajmujących sie produkcją filmów animowanych dla dzieci, albo komuś z zarządu polskiej telewizji publicznej chciałoby się rzucić okiem, jak się w dzisiejszych czasach sprzedaje seriale, rzucam linkę: http://www.bbc.co.uk/cbbc/shows/shaun-the-sheep. Na stronie jest m.in. pełno prościutkich gier (Championsheeps), co pomaga zatrzymać pamięć o bohaterach serialu na dłużej, a co za tym idzie, zwiększa popyt na wydawnictwa audiowizualne, maskotki i całą masę przeróżnych gadżetów.
Tak, tak, już słyszę te jęki, że kto miałby się tym zajmować, że budżetu ledwie starcza na waciki do czyszczenia klawiatury komputera... Że komu w głowie takie fanaberie, kiedy larum grają, a dla dzieci nic się nie produkuje... Ale pomyślcie, że przecież, dzięki takiej stronie (nawet najskromniejszej) dołożonej do serialu w regularnej, telewizyjnej emisji, można zarobić na produkcję następnej serii! A potem, na długi metraż. Naprawdę!