Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Rok się kończy i zupełnie bezwiednie do głowy przychodzą smutne myśli. Nie był to łatwy czas dla twórców animacji w Polsce i, szczerze mówiąc, nie tylko recesja i kolaps finansowy telewizji publicznej był tego przyczyną.
By nie stratowała mnie galopująca melancholia, postanowiłam obejrzeć filmy, które w przyszłym roku powalczą o Oscara w kategorii animowanych krótkometrażówek.
Na liście pretendentów jest dziesięć "szortów" z całego świata, zrealizowanych we wszystkich możliwych technikach. Wbrew pozorom nie wszystkie powstały dzięki wypasionym budżetom w wielkich wytwórniach. I, uwaga, wśród producentów nie ma Pixara!
"Tramwaj" ("Tramvaj") Michaeli Pavlátovej, zdobywca tegorocznego Kryształu Annecy, powalczy o nominację do Oscara2013
Alfabetyczny spis uczestników wyścigu otwiera "Adam i pies". Jego twórca, Mikyyu Lee, pracuje u Disneya. Nad swoim filmem, plastycznie bardzo tradycyjnym (animacja 2D) pracował dwa lata. Nie tylko był jednym z animatorów i projektantem postaci, ale i sam tworzył dekoracje. Film powstał trochę na zasadzie pospolitego ruszenia przyjaciół. Wszyscy współpracownicy pracowali przy nim "po godzinach" i bez honorarium. Teraz, kiedy ich wysiłek został doceniony, pewnie nie żałują.
"Łatwopalna" ("Combustible") Katsuhira Otoma (twórcy m.in. "Steamboya") jest ukłonem w stronę miłośników mangi. Akcja tej 12-minutowej opowiastki, historii z życia dwojga dzieci, toczy się w osiemnastowiecznej, feudalnej Japonii. Jak twierdzi autor, animacja powstała w wyniku frustracji spowodowanej niepowodzeniem w zbieraniu funduszy na długi metraż. Sposób narracji i plastyka nawiązują do tradycyjnych japońskich zwojów malowanych na jedwabiu.
"Dripped" ("Wykapany") Lea Verniera to hołd oddany malarstwu Jacksona Pollocka. Jest to nieco surrealistyczna historia złodzieja, który żywi się (dosłownie!) obrazami. W końcu, gdy nie ma już czego kraść, by przeżyć, zaczyna sam malować. Film powstał w niewielkim paryskim studiu ChezEddy utrzymującym przede wszystkim z produkcji filmów reklamowych. Domyślam się, że sukces, jakim jest umieszczenie filmu wśród oscarowych pretendentów, pomoże im rozszerzyć działalność.
"Jelonek Eagelmana" ("The Eagelman Stag"), to przedziwna historia sfrustrowanego biologa. W obsesyjnym dążeniu do zatrzymania percepcji coraz szybciej upływającego czasu, dokonuje "resetu" pamięci, wstrzykując sobie "eliksir" z żuka znalezionego podczas jednej z badawczych wypraw. Ciekawym aspektem tej produkcji jest plastyka – biało-szara, animacja stop-motion postaci i rekwizytów zrobionych z plastikowej pianki. Na uwagę zasługuje również fakt, że jest to film dyplomowy Michaela Pleasa, absolwenta Royal College of Art, a na koncie ma już nagrodę BAFTA dla najlepszego filmu animowanego.
"Upadek domu Usherów" to gotycka opowieść 3D snuta głosem aktora znanego z filmów grozy: Christophera Lee. Twórca animacji, Raul Garcia, ma za sobą wieloletnią karierę w amerykańskich studiach, a doświadczenie zdobywał, pracując przy wysokobudżetowych produkcjach (jak choćby "Kto wrobił królika Rogera?"). Jest to jego drugi film oparty na prozie Edgara Allana Poe i wiem, że pracuje obecnie nad całą serią. Można więc pokusić się o twierdzenie, że Tim Burton doczekał się konkurencji.
"Świeże guacamole" ("Fresh Guacamol") PES-a to charakterystyczna dla tego twórcy (pisałam o nim kilkanaście blogów temu), błyskotliwa zabawa formą i treścią (tym razem kulinarną). Jeśli zdobędzie statuetkę, to będzie to z pewnością rekord świata. Film trwa bowiem 1 minutę i 45 sekund, realizacja trwała pewnie nie więcej niż tydzień, a budżet oscylował w okolicach kilkudziesięciu dolarów (o ile nie mniej).
Obu Pesowi zostało jeszcze coś w zanadrzu na kosztowną promocję!
"Head over Heels" w reżyserii Timothy'ego Reckarta to kolejna animacja lalkowa (plastelina). Jest to historia skonfliktowanych małżonków, którzy by wytrzymać ze sobą pod jednym dachem, żyją w oddzielnych przestrzeniach: mąż na podłodze, a żona na suficie. Mimo, że animacja jest debiutem, zdobyła już wiele prestiżowych nagród, w tym dla najlepszego filmu na Anima Mundi 2012.
Na oscarową listę trafił rownież weteran, David Silverman i jedna z jego gwiazd, Maggie Simpson. Najmłodsze dziecko żółtej rodziny trafia do żłobka, który jest mroczną metaforą zakładu karnego i ratuje życie motylowi. Naprawdę nie ma w tym filmie więcej do opowiadania. No bo przecież gagów się nie streszcza!
"Papierowy człowiek" ("Paperman"), mimo że został stworzony dzięki technice komputerowej 3D, plastyką nawiązuje do złotych lat wytwórni Disneya, w której powstał. Reżyser John Cars świadomie zrealizował go w bieli i czerni, by atmosferą przypominał amerykańskie filmy z przełomu lat 40. i 50. Jest to wzruszająca historia miłosna rozgrywająca się na Manhattanie i najbardziej ze wszystkich nominowanych poetyką przypomina dokonania Pixara.
Ostatni na liście jest laureat festiwalu w Annecy, "Tramwaj" Michaeli Pavlátovej; niemal monochromatyczna historia o prościutkiej plastyce i bardzo pieprznej tematyce jest dowcipnym spojrzeniem na kobiecą erotykę.
Smutno, że ta różnorodna stawka ulegnie skróceniu o połowę, i jestem bardzo ciekawa, które z tych realizacji przypadną do gustu państwu akademikom.
Niestety, brak w niej polskich ubiegłorocznych dokonań, ale co tam. Porzućmy smutki i z nadzieją popatrzmy w świetlaną przyszłość. Może za rok się uda?
By nie stratowała mnie galopująca melancholia, postanowiłam obejrzeć filmy, które w przyszłym roku powalczą o Oscara w kategorii animowanych krótkometrażówek.
Na liście pretendentów jest dziesięć "szortów" z całego świata, zrealizowanych we wszystkich możliwych technikach. Wbrew pozorom nie wszystkie powstały dzięki wypasionym budżetom w wielkich wytwórniach. I, uwaga, wśród producentów nie ma Pixara!
"Tramwaj" ("Tramvaj") Michaeli Pavlátovej, zdobywca tegorocznego Kryształu Annecy, powalczy o nominację do Oscara2013
Alfabetyczny spis uczestników wyścigu otwiera "Adam i pies". Jego twórca, Mikyyu Lee, pracuje u Disneya. Nad swoim filmem, plastycznie bardzo tradycyjnym (animacja 2D) pracował dwa lata. Nie tylko był jednym z animatorów i projektantem postaci, ale i sam tworzył dekoracje. Film powstał trochę na zasadzie pospolitego ruszenia przyjaciół. Wszyscy współpracownicy pracowali przy nim "po godzinach" i bez honorarium. Teraz, kiedy ich wysiłek został doceniony, pewnie nie żałują.
"Łatwopalna" ("Combustible") Katsuhira Otoma (twórcy m.in. "Steamboya") jest ukłonem w stronę miłośników mangi. Akcja tej 12-minutowej opowiastki, historii z życia dwojga dzieci, toczy się w osiemnastowiecznej, feudalnej Japonii. Jak twierdzi autor, animacja powstała w wyniku frustracji spowodowanej niepowodzeniem w zbieraniu funduszy na długi metraż. Sposób narracji i plastyka nawiązują do tradycyjnych japońskich zwojów malowanych na jedwabiu.
"Dripped" ("Wykapany") Lea Verniera to hołd oddany malarstwu Jacksona Pollocka. Jest to nieco surrealistyczna historia złodzieja, który żywi się (dosłownie!) obrazami. W końcu, gdy nie ma już czego kraść, by przeżyć, zaczyna sam malować. Film powstał w niewielkim paryskim studiu ChezEddy utrzymującym przede wszystkim z produkcji filmów reklamowych. Domyślam się, że sukces, jakim jest umieszczenie filmu wśród oscarowych pretendentów, pomoże im rozszerzyć działalność.
"Jelonek Eagelmana" ("The Eagelman Stag"), to przedziwna historia sfrustrowanego biologa. W obsesyjnym dążeniu do zatrzymania percepcji coraz szybciej upływającego czasu, dokonuje "resetu" pamięci, wstrzykując sobie "eliksir" z żuka znalezionego podczas jednej z badawczych wypraw. Ciekawym aspektem tej produkcji jest plastyka – biało-szara, animacja stop-motion postaci i rekwizytów zrobionych z plastikowej pianki. Na uwagę zasługuje również fakt, że jest to film dyplomowy Michaela Pleasa, absolwenta Royal College of Art, a na koncie ma już nagrodę BAFTA dla najlepszego filmu animowanego.
"Upadek domu Usherów" to gotycka opowieść 3D snuta głosem aktora znanego z filmów grozy: Christophera Lee. Twórca animacji, Raul Garcia, ma za sobą wieloletnią karierę w amerykańskich studiach, a doświadczenie zdobywał, pracując przy wysokobudżetowych produkcjach (jak choćby "Kto wrobił królika Rogera?"). Jest to jego drugi film oparty na prozie Edgara Allana Poe i wiem, że pracuje obecnie nad całą serią. Można więc pokusić się o twierdzenie, że Tim Burton doczekał się konkurencji.
"Świeże guacamole" ("Fresh Guacamol") PES-a to charakterystyczna dla tego twórcy (pisałam o nim kilkanaście blogów temu), błyskotliwa zabawa formą i treścią (tym razem kulinarną). Jeśli zdobędzie statuetkę, to będzie to z pewnością rekord świata. Film trwa bowiem 1 minutę i 45 sekund, realizacja trwała pewnie nie więcej niż tydzień, a budżet oscylował w okolicach kilkudziesięciu dolarów (o ile nie mniej).
Obu Pesowi zostało jeszcze coś w zanadrzu na kosztowną promocję!
"Head over Heels" w reżyserii Timothy'ego Reckarta to kolejna animacja lalkowa (plastelina). Jest to historia skonfliktowanych małżonków, którzy by wytrzymać ze sobą pod jednym dachem, żyją w oddzielnych przestrzeniach: mąż na podłodze, a żona na suficie. Mimo, że animacja jest debiutem, zdobyła już wiele prestiżowych nagród, w tym dla najlepszego filmu na Anima Mundi 2012.
Na oscarową listę trafił rownież weteran, David Silverman i jedna z jego gwiazd, Maggie Simpson. Najmłodsze dziecko żółtej rodziny trafia do żłobka, który jest mroczną metaforą zakładu karnego i ratuje życie motylowi. Naprawdę nie ma w tym filmie więcej do opowiadania. No bo przecież gagów się nie streszcza!
"Papierowy człowiek" ("Paperman"), mimo że został stworzony dzięki technice komputerowej 3D, plastyką nawiązuje do złotych lat wytwórni Disneya, w której powstał. Reżyser John Cars świadomie zrealizował go w bieli i czerni, by atmosferą przypominał amerykańskie filmy z przełomu lat 40. i 50. Jest to wzruszająca historia miłosna rozgrywająca się na Manhattanie i najbardziej ze wszystkich nominowanych poetyką przypomina dokonania Pixara.
Ostatni na liście jest laureat festiwalu w Annecy, "Tramwaj" Michaeli Pavlátovej; niemal monochromatyczna historia o prościutkiej plastyce i bardzo pieprznej tematyce jest dowcipnym spojrzeniem na kobiecą erotykę.
Smutno, że ta różnorodna stawka ulegnie skróceniu o połowę, i jestem bardzo ciekawa, które z tych realizacji przypadną do gustu państwu akademikom.
Niestety, brak w niej polskich ubiegłorocznych dokonań, ale co tam. Porzućmy smutki i z nadzieją popatrzmy w świetlaną przyszłość. Może za rok się uda?
Agnieszka Sadurska
www.portalfilmowy.pl
Box Office. Przedświąteczny zastój w kinach
Box Office. "Atlas chmur" wraca na szczyt!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025