Drugi to już tydzień z rzędu, w którym na nic nie będę narzekał. Wręcz przeciwnie, będę chwalił. Jacka Samojłowicza i jego „Kac Wawę 3D”. Żartuję... Znów pochwalę polskich dystrybutorów, którzy w kwietniu pokażą nam w kinach film, na który wielu czekało już od 2008 roku.
Historia "Iron Sky", o którym mowa, rozpoczyna się jeszcze wcześniej, bo już w 2006 roku, kiedy to ruszyła jego produkcja. Następne dwa lata minęły na tworzeniu materiału, który wystarczył na... teaser zaprezentowany podczas festiwalu w Cannes. Miał on skusić ewentualnych inwestorów do wyłożenia pieniędzy potrzebnych do zakończenia realizacji tego śmiałego projektu. Równocześnie fani na całym świecie podziwiali ruchomy plakat, na którym flotylla statków kosmicznych ze swastykami na burtach nadlatywała z Księżyca w stronę Ziemi. Proste, ale skuteczne. Dalszej historii powstania filmu streszczać nie będę. Dość powiedzieć, że zdjęcia ruszyły pełną parą dopiero w listopadzie 2010 roku, a jego długa droga na ekrany zakończyła się premierą podczas niedawnego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.
"Iron Sky", fot. Blind Spot Pictures
Opłaciło się. Film został przyjęty entuzjastycznie i z pewnością nikt, kto brał udział w jego powstaniu nie żałuje teraz kilku lat, jakie włożył w realizację marzenia. Marzenia o nazistach, którzy pod koniec wojny czmychnęli na ciemną stronę Księżyca, by tam rozwijać dalej swoją cywilizację. A w 2018 roku powrócić i podbić Ziemię. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ci wszędobylscy Amerykanie, którzy znów postanowili uratować cały świat i połowę kosmosu.
W Berlinie nie byłem, filmu jeszcze nie widziałem, ale widziałem każdy możliwy zwiastun (a było ich kilka przez ostatnie lata) i muszę przyznać, że ani przez chwilę nie zwątpiłem, że seans "Iron Sky" zapowiada się wyjątkowo. Połączenie karkołomnego wydawać by się mogło pomysłu, wymuskanych przez lata efektów specjalnych, czarnego humoru i przewrotnej wyobraźni twórców daje nadzieję na wydarzenie kinowe bez precedensu. Film, który sprawi widzom kilka razy więcej frajdy niż trochę podobny "Marsjanie atakują!" Tima Burtona.
"Iron Sky", fot. Blind Spot Pictures
Na koniec muszę się przyznać, że znów okazałem się człowiekiem małej wiary, bo wydawało mi się, że film polskie kina ominie szeroki łukiem, jak wiele dobrych filmów przed i zapewne tak samo dużo po nim. Nie ominie. Dzięki firmie Kino Świat będziemy mogli zobaczyć go jak należy bez konieczności kombinowania DVD nie wiadomo skąd. 27 kwietnia – zaznaczcie sobie tę datę w kalendarzu i ruszajcie do kin.