Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Był niekwestionowanym „królem seriali”, aktorem charakterystycznym na scenie i na srebrnym ekranie. Kochała go komedia, choć w dramacie był równie przekonujący.
„Pyrkosz, Pyrkosz i nie jedziesz”. Niestety, już nie pojedzie. Od soboty 22 kwietnia 2017 rokucytat wymyślony ponoć przez Franciszka Pieczkę na planie Czterech pancernych i psa i z powodzeniem użyty w pierwszym odcinku legendarnego serialu, nabrał realnej dosłowności. Witold Pyrkosz nie żyje. W wieku 90 lat zmarł ukochany przez serialowych widzów dziadek Lucjan Mostowiak, niezawodny Duńczyk z Vabanku Machulskiego, mistrzowski Łatka w „Dożywociu” i gąsior z „Brzydkiego kaczątka”.
W jednym z wywiadów tak objaśniał genezę tej ostatniej kreacji: „Kobiety mają w aktorstwie łatwiej. Zwłaszcza, gdy są ładne, bo wtedy w młodości grają role amantek. (…) Natomiast ja grałem zawsze »brzydkie kaczątka«. Raz w Teatrze Ochoty byłem nawet gąsiorem w bajce pod tytułem »Brzydkie kaczątko«…”.
Świadom ograniczeń wynikających z warunków zewnętrznych, uczynił z nich, bo talentu i pracowitości nigdy mu nie brakowało, walor swego aktorstwa. A z poczucia humoru i dystansu do siebie znak firmowy. Nie wszyscy pewnie pamiętają, jak po oszałamiającym sukcesie tryptyku Chęcińskiego (grał tam niewielką rolę taksówkarza o ksywie Warszawiak) oznajmił publicznie, że ten sukces to przede wszystkim… jego zasługa. Słuchacze zamarli, a Pyrkosz po chwili niedowierzającego milczenia, dodał z uśmiechem, że po prostu… nie przyjął roli Pawlaka!
Ale choć szybko zawładnął telewizyjną widownią jako „król kazachstańskich szos” (serial oczywiście nie śmiał nawet sugerować, skąd Franek Wichura znalazł się w czasie wojny w radzieckim Kazachstanie), a potem jako Pyzdra szalał w Janosiku („co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem”), by wreszcie przez siedemnaście lat brylować w multiserialu M jak Miłość. Świetnie radził sobie w teatrze i brał udział w bardzo wielu produkcjach filmowych.
Po studiach na krakowskiej PWST… a wspominał je tak: „Cudowne lata! Kiedy byliśmy na trzecim roku studiów, szkoła mieściła się przy ulicy Stolarskiej naprzeciw Teatru Słowackiego. Żył jeszcze wówczas Ludwik Solski, który grał tam Judasza Iskariotę. Kiedy mieliśmy przerwę w kształceniu aktorskim, biegliśmy do Słowackiego na tak zwane jaskółki. Mówiło się bowiem: »Jeśli zobaczysz, jak Solski umiera na scenie, karierę masz zapewnioną«. Cóż, nie doczekaliśmy tego momentu”.
Trafił do Teatru Ludowego w Nowej Hucie, za jego najlepszych czasów, czyli dyrektorowania i reżyserowania przez duet: Krystyna Skuszanka i Jerzy Krasowski, gdzie spędził ponad dziewięć sezonów. Za swymi mistrzami przeniósł się do Wrocławia i tam grał przez kolejną dekadę, w tzw. międzyczasie wpadając na gościnne występu do krakowskiego Słowackiego i warszawskiego Polskiego. Do tego ostatniego i Warszawy przeniósł się na stałe w roku 1976. Później był Teatr Rozmaitości, a na dłużej Narodowy, objęty ponownie przez Skuszankę i Krasowskiego oraz Teatr Ochoty prowadzony wpierw przez małżeństwo Machulskich, a potem Tomasza Mędrzaka.
Gdyby wymienić najważniejsze z teatralnych kreacji, to na pewno wspomnieć trzeba brawurowego Posługacza ze „Sługi dwóch Panów” Goldoniego w nowohuckim teatrze i w reżyserii Skuszanki, po mistrzowsku zagraną postać Łatki w „Dożywociu” Fredry (sezon 1973/74), w reżyserii Marka Okopińskiego, podkreślić warsztatową maestrię w roli Tartuffa w „Świętoszku” Moliera (reż. Wacław Jankowski) w Teatrze Narodowym w 1986. Jerzy Trela, jego kolega z czasów krakowskich wspomina debiutanckie i nieco późniejsze lata Pyrkosza: „Znałem go jeszcze od czasu, kiedy był w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie w Krakowie, gdzie stworzył wiele wspaniałych kreacji. Pracowaliśmy razem w Janosiku. Zawsze mnie zabierał do Krakowa, świetnie jeździł samochodem, miał olbrzymie poczucie humoru”.
Rozdział filmowo-telewizyjny w dorobku Witolda Pyrkosza to ponad 180 ról, dużych i mniejszych, znaczących obecności i pamiętnych epizodów. W fabule debiut u Kawalerowicza w Cieniu a potem role m.in. u: Zanussiego, Szulkina, Hoffmana, Bromskiego i Kolskiego. Błyskotliwe „vabankowe” występy u Machulskiego i dramatyczne postaci w filmach Antoniego Krauzego. Z tym autorem współpracował wielokrotnie i zawsze z sukcesem. „Bardzo cenię sobie główną rolę w Mecie z 1971. Gdyby nie to, że film przeleżał 8 lat na półkach, to byłbym może »drugim Al Pacino«!” – mówił po latach.
Meta z uwagi na wymowę (ukazanie przyzwolenia społecznego na cwaniactwo i korupcję) stała się na dziewięć lat „półkownikiem” (premiera w 1980). Pokazana na festiwalu w Gdańsku w 1981 roku, otrzymała Nagrodę Specjalną.
Witold Pyrkosz w "M jak miłość", materiały promocyjne
Inny pamiętny film telewizyjny w biografii to pochodząca z 1977 Niedziela pewnego małżeństwa w mieście przemysłowym średniej wielkości, którą zrealizował Jerzy Sztwiertnia według scenariusza Ireneusza Iredyńskiego, a w obsadzie obok Pyrkosza znaleźli się Elżbieta Kępińska w roli jego żony i grający brata Janusz Gajos. Niedziela… to przenikliwy obraz PRL- owskiej obyczajowości i życia klasy socjalistycznych drobnomieszczan. Dwa lata później powstały z kolei Słodkie oczy Juliusza Janickiego według scenariusza Macieja Karpińskiego i w świetnej obsadzie (Kozień, Cembrzyńska, Laskowik, Igar) Zabawna, chwilami groteskowa historia małego konformisty, niemłodego już inżyniera, szczęśliwego małżonka i ojca dwóch córek, którego brak charakteru i umiejętności podjęcia męskiej decyzji obnaża przypadkowe zdarzenie. Inżynier pyta o drogę nieznajomą dziewczynę, wręcza jej wizytówkę i... od tej pory nie może się od Halinki uwolnić.
A potem był jeszcze błyskotliwie zagranym Balcerkiem w niezapomnianych Alternatywach 4 Barei, a od 2000 w roli seniora rodu Mostowiaków, gwiazdą serialu M jak miłość, który wciąż pozostaje niekwestionowanym hitem telewizyjnej Dwójki.
„To był niezwykle ciepły i pracowity człowiek” – wspominała w rozmowie z TOK FM Teresa Lipowska, jego serialowa małżonka. – „Przez te 17 lat nie mieliśmy nigdy żadnych konfliktów. Myślę, że byliśmy dla siebie życzliwi, ceniliśmy się nawzajem. Teraz mieliśmy przerwę w serialu, ale jeszcze przed przerwą ciężko mu się przychodziło. I nigdy w życiu słowa nie mówił, że jest mu trudno, źle, zimno, gorąco. To był taki stuprocentowy profesjonalista”.
Na wieść o śmierci Witolda Pyrkosza wzruszony widz napisał: „Żegnaj panie Pyzdra, Kwicoł już na ciebie czeka”. A inny dodał, nawiązując do słynnego cytatu i odpowiedzi na niego, która ostatecznie na wizji się nie pojawiła: „Pieczka nie zgasła, a Ty już nie Pyrkosz”.
W jednym z wywiadów tak objaśniał genezę tej ostatniej kreacji: „Kobiety mają w aktorstwie łatwiej. Zwłaszcza, gdy są ładne, bo wtedy w młodości grają role amantek. (…) Natomiast ja grałem zawsze »brzydkie kaczątka«. Raz w Teatrze Ochoty byłem nawet gąsiorem w bajce pod tytułem »Brzydkie kaczątko«…”.
Świadom ograniczeń wynikających z warunków zewnętrznych, uczynił z nich, bo talentu i pracowitości nigdy mu nie brakowało, walor swego aktorstwa. A z poczucia humoru i dystansu do siebie znak firmowy. Nie wszyscy pewnie pamiętają, jak po oszałamiającym sukcesie tryptyku Chęcińskiego (grał tam niewielką rolę taksówkarza o ksywie Warszawiak) oznajmił publicznie, że ten sukces to przede wszystkim… jego zasługa. Słuchacze zamarli, a Pyrkosz po chwili niedowierzającego milczenia, dodał z uśmiechem, że po prostu… nie przyjął roli Pawlaka!
Ale choć szybko zawładnął telewizyjną widownią jako „król kazachstańskich szos” (serial oczywiście nie śmiał nawet sugerować, skąd Franek Wichura znalazł się w czasie wojny w radzieckim Kazachstanie), a potem jako Pyzdra szalał w Janosiku („co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem”), by wreszcie przez siedemnaście lat brylować w multiserialu M jak Miłość. Świetnie radził sobie w teatrze i brał udział w bardzo wielu produkcjach filmowych.
Po studiach na krakowskiej PWST… a wspominał je tak: „Cudowne lata! Kiedy byliśmy na trzecim roku studiów, szkoła mieściła się przy ulicy Stolarskiej naprzeciw Teatru Słowackiego. Żył jeszcze wówczas Ludwik Solski, który grał tam Judasza Iskariotę. Kiedy mieliśmy przerwę w kształceniu aktorskim, biegliśmy do Słowackiego na tak zwane jaskółki. Mówiło się bowiem: »Jeśli zobaczysz, jak Solski umiera na scenie, karierę masz zapewnioną«. Cóż, nie doczekaliśmy tego momentu”.
Trafił do Teatru Ludowego w Nowej Hucie, za jego najlepszych czasów, czyli dyrektorowania i reżyserowania przez duet: Krystyna Skuszanka i Jerzy Krasowski, gdzie spędził ponad dziewięć sezonów. Za swymi mistrzami przeniósł się do Wrocławia i tam grał przez kolejną dekadę, w tzw. międzyczasie wpadając na gościnne występu do krakowskiego Słowackiego i warszawskiego Polskiego. Do tego ostatniego i Warszawy przeniósł się na stałe w roku 1976. Później był Teatr Rozmaitości, a na dłużej Narodowy, objęty ponownie przez Skuszankę i Krasowskiego oraz Teatr Ochoty prowadzony wpierw przez małżeństwo Machulskich, a potem Tomasza Mędrzaka.
Gdyby wymienić najważniejsze z teatralnych kreacji, to na pewno wspomnieć trzeba brawurowego Posługacza ze „Sługi dwóch Panów” Goldoniego w nowohuckim teatrze i w reżyserii Skuszanki, po mistrzowsku zagraną postać Łatki w „Dożywociu” Fredry (sezon 1973/74), w reżyserii Marka Okopińskiego, podkreślić warsztatową maestrię w roli Tartuffa w „Świętoszku” Moliera (reż. Wacław Jankowski) w Teatrze Narodowym w 1986. Jerzy Trela, jego kolega z czasów krakowskich wspomina debiutanckie i nieco późniejsze lata Pyrkosza: „Znałem go jeszcze od czasu, kiedy był w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie w Krakowie, gdzie stworzył wiele wspaniałych kreacji. Pracowaliśmy razem w Janosiku. Zawsze mnie zabierał do Krakowa, świetnie jeździł samochodem, miał olbrzymie poczucie humoru”.
Rozdział filmowo-telewizyjny w dorobku Witolda Pyrkosza to ponad 180 ról, dużych i mniejszych, znaczących obecności i pamiętnych epizodów. W fabule debiut u Kawalerowicza w Cieniu a potem role m.in. u: Zanussiego, Szulkina, Hoffmana, Bromskiego i Kolskiego. Błyskotliwe „vabankowe” występy u Machulskiego i dramatyczne postaci w filmach Antoniego Krauzego. Z tym autorem współpracował wielokrotnie i zawsze z sukcesem. „Bardzo cenię sobie główną rolę w Mecie z 1971. Gdyby nie to, że film przeleżał 8 lat na półkach, to byłbym może »drugim Al Pacino«!” – mówił po latach.
Meta z uwagi na wymowę (ukazanie przyzwolenia społecznego na cwaniactwo i korupcję) stała się na dziewięć lat „półkownikiem” (premiera w 1980). Pokazana na festiwalu w Gdańsku w 1981 roku, otrzymała Nagrodę Specjalną.
Witold Pyrkosz w "M jak miłość", materiały promocyjne
Inny pamiętny film telewizyjny w biografii to pochodząca z 1977 Niedziela pewnego małżeństwa w mieście przemysłowym średniej wielkości, którą zrealizował Jerzy Sztwiertnia według scenariusza Ireneusza Iredyńskiego, a w obsadzie obok Pyrkosza znaleźli się Elżbieta Kępińska w roli jego żony i grający brata Janusz Gajos. Niedziela… to przenikliwy obraz PRL- owskiej obyczajowości i życia klasy socjalistycznych drobnomieszczan. Dwa lata później powstały z kolei Słodkie oczy Juliusza Janickiego według scenariusza Macieja Karpińskiego i w świetnej obsadzie (Kozień, Cembrzyńska, Laskowik, Igar) Zabawna, chwilami groteskowa historia małego konformisty, niemłodego już inżyniera, szczęśliwego małżonka i ojca dwóch córek, którego brak charakteru i umiejętności podjęcia męskiej decyzji obnaża przypadkowe zdarzenie. Inżynier pyta o drogę nieznajomą dziewczynę, wręcza jej wizytówkę i... od tej pory nie może się od Halinki uwolnić.
A potem był jeszcze błyskotliwie zagranym Balcerkiem w niezapomnianych Alternatywach 4 Barei, a od 2000 w roli seniora rodu Mostowiaków, gwiazdą serialu M jak miłość, który wciąż pozostaje niekwestionowanym hitem telewizyjnej Dwójki.
„To był niezwykle ciepły i pracowity człowiek” – wspominała w rozmowie z TOK FM Teresa Lipowska, jego serialowa małżonka. – „Przez te 17 lat nie mieliśmy nigdy żadnych konfliktów. Myślę, że byliśmy dla siebie życzliwi, ceniliśmy się nawzajem. Teraz mieliśmy przerwę w serialu, ale jeszcze przed przerwą ciężko mu się przychodziło. I nigdy w życiu słowa nie mówił, że jest mu trudno, źle, zimno, gorąco. To był taki stuprocentowy profesjonalista”.
Na wieść o śmierci Witolda Pyrkosza wzruszony widz napisał: „Żegnaj panie Pyzdra, Kwicoł już na ciebie czeka”. A inny dodał, nawiązując do słynnego cytatu i odpowiedzi na niego, która ostatecznie na wizji się nie pojawiła: „Pieczka nie zgasła, a Ty już nie Pyrkosz”.
Janusz Kołodziej
"Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 69, 2017
17.03.2018
Marcin Szczygielski. Pisanie dla dzieci daje więcej radości
Zbigniew Wodecki: Rzuć to wszystko, co złe…
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024