Debiut ma wiele twarzy. Premiera nowych filmów Studia Munka
Wędrówka przez pustynię, kolekcjonerska pasja, trudny powrót w rodzinne strony, wydarzenia mogące być prequelem komedii romantycznej, perypetie współczesnych Romea i Julii  - oto tematy najnowszych filmów ze Studia Munka, działającym przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich.

Obrazy powstające w ramach programów "30 Minut", "Pierwszy Dokument" i "Młoda Animacja", 23 stycznia po raz pierwszy zostały pokazane widzom w warszawskim kinie Kultura. Po projekcji  Anna Serdiukow wypytywała twórców o szczegóły powstawania i realizacji ich projektów.


Twórcy rozmawiają z widzami. Fot. Studio Munka

Game over?
Animacja Artura Kordasa, w ostatniej chwili – na dzień przed premierą – zmieniła tytuł.  Reżyser przyznał, że był bardzo przyzwyczajony do tytułu "Pętla", ostatecznie jednak wydał mu się zbyt oczywisty i stąd ta nagła zmiana na "Rondo". Historia człowieka, który każdego ranka wyrusza w wędrówkę przez pustynię, budzi skojarzenia z takimi filmami jak "Memento" czy  "Zostań". Kordas wyznał jednak, że nie czerpał bezpośrednich inspiracji z żadnego filmu. Uległ jednak inspiracji grami komputerowymi, w których bohaterowie mają wiele odnawiających się żyć – Wychowałem się na grach komputerowych, więc pewnie coś w tym jest, ale przyznam, że w życiu sam bym na to nie wpadł.


"Rondo", reż. A. Kordas, fot. Studio Munka / SFP

Zepsuł trzy czwarte
Pomysł na film "Zabawki cesarza" Grupy 3czwarte i Grzegorza Wierzchowskiego, zrodził się podczas realizacji materiału dla miasta Krakowa. Wierzchowski razem z Tomaszem Gotfrydem szukali ciekawej krakowskiej historii,  i tak trafili na pana Marka – bohatera filmu – o którym powiedziała im pracownica Domu Kultury. Pan Marek jest znany jako Cesarz Kolekcjonerów – jego zbieracka pasja zaczęła się jeszcze w dzieciństwie, a dziś ma w swojej kolekcji zabawek ponad 40 tysięcy egzemplarzy! Pierwsze spotkanie z panem Markiem to była sesja zdjęciowa, na którą przyniósł kilka zabawek ze swojej kolekcji – na bazie zrobionych wówczas zdjęć, powstał pomysł na scenariusz filmu. Filmu niezwykłego bo jest to dokument półanimowany. Za elementy animacji, które pozwoliły uzyskać dystans do wspomnień bohatera i uniknąć nadmiernego sentymentalizmu, odpowiadają Joanna Rusinek i Joanna Wójcik. Realizacja filmu zajęła w sumie ponad dwa lata, a zespołowa reżyseria okazała się konfliktogenna – Ale kłóciliśmy się mało, tylko czasem dochodziło do drobnych rękoczynów – śmiał się jeden z twórców. Bohater filmu – pan Marek ubolewał nad faktem, że niestety ucierpiało też kilka egzemplarzy z jego kolekcji – śmiałem się nawet, że to nie zespół 3czwarte tylko "zepsuł trzy czwarte". Mimo tych przeciwności i mimo faktu, że w ostatecznej wersji filmu nie zmieściła się znaczna część zrealizowanego materiału, zarówno twórcy, jak i pan Marek przyznali, że są zadowoleni z efektu końcowego – było warto.


„Zabawki cesarza” Grupy 3czwarte i Grzegorza Wierzchowskiego, fot. Studio Munka

Im krótszy tym lepszy
Twórcy realizujący filmy w programie "30 Minut" zazwyczaj narzekają na sztywne ograniczenia czasowe. Ale nie Eliza Subotowicz – reżyserka i scenarzystka "Łaski", która zamknęła swój film w osiemnastu minutach. Jej zdaniem, taka krótka, określona forma jest ograniczeniem, ale jest to ograniczenie pozytywne, działające na rzecz kreatywności. Subotowicz od początku planowała tę historię na krótki metraż, podkreśliła też, że ze szkoły filmowej (reżyserię studiował na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku) wyniosła przekonanie, że im krótszy krótki film, tym trudniejszy do zrobienia, ale też tym lepszy.  I rzeczywiście, reżyserce udało się uzyskać efekt trójwymiarowości postaci, opowiedzieć domkniętą, choć zarazem niedopowiedzianą historię. Opowieść o Weronice, która po długiej nieobecności wraca wraz z dziewięcioletnią córką do rodzinnego miasteczka, sprawia bowiem wrażenie fragmentu historii. Widzowi dany jest tylko pewien wyimek historii, która działa się przed filmem i będzie się działa po nim, ale takie właśnie było reżyserskie zamierzenie.


"Łaska", reż. E. Subotowicz, fot. Studio Munka

Suma doświadczeń i obserwacji

Joanna Wilczewska, autorka "Miki" podczas rozmowy musiała zmierzyć z zarzutem zbytniego dopowiedzenia swojej historii. Bohaterką filmu jest 30-letnia reporterka zmagająca się z własną ułomnością i nie zawsze miłymi niespodziankami losu. Wilczewska mówiła o tym, że zależało jej na podzieleniu się własnymi doświadczeniami z widzem, oraz na tym żeby dopasowując historię do formuły trzydziestu minut nie stracić na jasności przekazu. Przed zmontowaniem ostatecznej wersji filmu, reżyserka przeprowadziła testy z udziałem publiczności i na podstawie ich wyników, zdecydowała się właśnie na taką, bardzo dopowiedzianą historię. Joanna Wilczewska odparła również zarzut jakoby lekka i ładna forma filmu miała odwracać uwagę od jego treści. Zależało jej bowiem na pozytywnym przekazie tego komediodramatu.


"Mika", reż. J. Wilczewska, fot. Studio Munka

Szekspir w komiksowym skrócie
Film Tomasza Matuszczaka "Serce do walki" opowiada o spotkaniu dwojga młodych ludzi – Maćka i Julii, których uczucie rodzi się w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach. Oboje mieszkają na osiedlu podzielonym od lat między kibiców dwóch przeciwnych drużyn piłkarskich, i w tym układzie stoją po przeciwnych stronach barykady. Film był od początku pomyślany był jako opowieść o współczesnych Romeo i Julii. Historia szekspirowskich bohaterów ma w sobie, zdaniem Matuszczaka, nadal ogromny potencjał – mimo iż jest już tak bardzo wyeksploatowana. Już na etapie powstawania scenariusza reżyser współpracował z operatorem – Bartkiem Kaczmarkiem i scenografką – Katarzyną Jarnuszkiewicz, ponieważ całość była pomyślana, a później realizowana, jako stylizacja teatralna. Zdjęcia w filmie są czarno białe, zadbano też o kompozycję i domknięcie kadrów. Istotną rolę w filmie odgrywa właśnie scenografia, w tym lokalizacja – Wybierając lokacje szukaliśmy miejsca pozbawionego czasu, w którym nie byłoby widać kiedy dokładnie dzieje się historia. Zależało nam też na najbardziej apokaliptycznych plenerach, jakie można było znaleźć. Odpowiednie dla tych wymagań miejsce znalazło się w Piasecznie. Tomasz Matuszczak podkreślał, że po koniecznej redukcji materiału, ostateczna historia to już nie jest "Romeo i Julia", tylko coś znacznie prostszego – Jestem fanem komiksów i w tym filmie to właśnie było dla mnie istotne, żeby opowiadać tę historię skrótem i wizualną metaforą. Postawiłem na graficzność obrazu, przez co pewne znaczenia zostały przekazane bardzo wprost. Trochę się bałem tego efektu, ale ostateczną ocenę zostawiam widzom.


"Serce do walki", Reż. T. Matuszczak, fot. Studio Munka/SFP



Kalina Pietrucha / Studio Munka / SFP  26 stycznia 2012 07:45
Scroll