Kwitnący duch "Elki" Czyżewskiej
Zjawiskowa, zabójczo ponętna, cały czas na scenie życia, kolekcjonowała role i ludzi - tak pisze o Elżbiecie Czyżewskiej, nazywanej polską Marilyn Monroe, Iza Komendołowicz, autorka książki "Elka", która właśnie trafia do księgarń.

W książce "Elka" o Czyżewskiej opowiadają aktorzy, reżyserzy, pisarze, przyjaciele m.in. Andrzej Łapicki, Daniel Olbrychski, Andrzej Wajda, Krystyna Zachwatowicz, Agnieszka Holland, Bohdan Łazuka, Kazimierz Kutz, Daniel Passent. 


"Giuseppe w Warszawie" fot. Kino RP

W latach 60. Elżbieta Czyżewska była jedną z najpopularniejszych polskich aktorek. Urodziła się w Warszawie 14 maja 1938 roku. Jej ojciec, Jan, zginął podczas II wojny światowej, matka, Jadwiga Gimpel, była z zawodu krawcową. Część dzieciństwa przyszła aktorka spędziła w domu dziecka w Konstancinie. Po ukończeniu warszawskiej PWST współpracowała z STS-em. W 1961 roku zadebiutowała w Teatrze Dramatycznym, z którym związała się na sześć lat. Po świetnie zagranej roli Marilyn Monroe w sztuce Artura Millera "Po upadku" często nazywano ją "polską Monroe". Później, ze względu na charyzmę i talent, porównywano ją do Zbigniewa Cybulskiego. W jej przypadku dokładnie sprawdzało się to, co kiedyś napisała o niej Osiecka. Bezczelny talent, wybitna inteligencja, nadzwyczajne rozumienie czasów, niepospolita osobowość - wspomina w książce Komendołowicz Daniel Olbrychski

W ciągu kilku następnych lat Czyżewska zagrała w około 30 filmach. Jej talent komediowy można było podziwiać m.in. w filmach Stanisława Barei "Mąż swojej żony", "Żona dla Australijczyka", "Małżeństwo z rozsądku", a także "Giuseppe w Warszawie" i "Gdzie jest generał...". Była także odtwórczynią wielu ról dramatycznych np. w filmach Wojciecha Jerzego Hasa "Rękopis znaleziony w Saragossie" i "Złoto", Kazimierza Kutza - "Milczenie", Aleksandra Forda - "Pierwszy dzień wolności" oraz w etiudach ówczesnego męża Jerzego Skolimowskiego.

W 1967 roku na przyjęciu zorganizowanym po premierze spektaklu "Po upadku" Elżbieta Czyżewska poznała korespondenta gazety "New York Times" Davida Halberstama. Ten znany amerykański dziennikarz, laureat nagrody Pulitzera za książkę o wojnie w Wietnamie, wkrótce poprosił ją o rękę. Ślub odbył się w dniu, kiedy aktorka została nagrodzona prestiżową Złotą Maską, przyznawaną za szczególne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie sztuki teatralnej.


"Giuseppe w Warszawie" fot. Kino RP

Po opublikowaniu przez Halberstama w 1967 roku artykułu krytykującego Władysława Gomułkę, ówczesne władze zażądały, aby dziennikarz opuścił Polskę. Halberstam i Czyżewska przenieśli się do Nowego Jorku. W USA nie udało się jej w pełni kontynuować kariery aktorskiej. Grała głównie role epizodyczne, a jej jedyna pierwszoplanowa kreacja w kinie amerykańskim to rola polskiej emigrantki, Haliny Nowak w dramacie "Niewłaściwe miejsce" Louisa Jansena (1989 r.). Czyżewska nigdy nie wróciła do Polski na stałe.

Czasem się zastanawiałem, czy ona dobrze zrobiła, że wyjechała do Ameryki, czy źle? Czy przez to zmarnowała sobie życie? Szczerze mówiąc, sam nie wiem, jaka jest odpowiedź. Ona niewątpliwie liczyła w Stanach na coś więcej. Ale to było niemożliwe, bo nie była w stanie nauczyć się języka. Strasznie kaleczyła angielski. Nie miała słuchu - wspomina w książce Komendołowicz Andrzej Łapicki.

Miała kreatywną inteligencję. Jest takie powiedzenie, że albo się spalać, albo gnić. Elka była z tej grupy spalającej się. Podejrzewam, że swoim życiorysem mogłaby obdzielić wiele koleżanek. Myślę, że jej zazdroszczono. Że ona może sobie pozwolić na luz. Była trochę jak Holly Golightly ze "Śniadania u Tiffany'ego"  - ciągle w podróży, bez zobowiązań. Pozwalała sobie na rzeczy, które tutaj w polskiej, mieszczańskiej konwencji były różnie przyjmowane" - mówił autorce "Elki" Tomasz Zygadło.


Czyżewska w telewizji, fot. AKPA

Sama Komendołowicz pisze o swojej bohaterce: Elżbieta Czyżewska była przede wszystkim kobietą. Podziwianą i uwielbianą przez tłumy, a jednocześnie przeraźliwie samotną. Inteligentną, dowcipną, ale w wielu sprawach życiowych i zawodowych zaskakująco bezradną. Wspaniałomyślną, ale i chwilami małostkową i bezwzględną. (...) Wydaje mi się, że najbardziej charakterystyczne dla życia Czyżewskiej jest dojmujące poczucie systematycznej i konsekwentnej straty. Traciła wiele. Mężczyzn, których kochała, role, których nie zagrała, pieniądze, szanse. Strata była wpisana w jej życie. Mnie fascynuje odwagą w "kolekcjonowaniu" doświadczeń i nonszalancją w podejściu do własnych spraw. Dzisiaj to bardzo rzadka cecha.

Elżbieta Czyżewska zmarła 17 czerwca 2010 roku w Nowym Jorku. Spoczęła na warszawskich Powązkach. Od marca zeszłego roku aktorka ma drzewko w nowojorskim parku Herb Garden. Biały dąb posadzili artystce jej amerykańscy przyjaciele, aktorzy i pisarze. Na tablicy umieszczonej w sąsiedztwie drzewa napisano: Przetransplantowana do Nowego Jorku, zasiliła powietrze tlenem, użyczyła piękna ulicom, które kochała. Jej duch nadal kwitnie.

EJ / PAP  25 stycznia 2012 15:39
Scroll