Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
fot. Romuland Pieńkowski/ Filmoteka Narodowa
Jerzy Kamas: znak szczególny – powściągliwość
„Mniej to więcej” – mawiał Sven Nykvist. Dewiza wielkiego operatora, który słynął z tego, że minimalnymi środkami uzyskiwał imponujące efekty, w pewnej mierze odnosi się także do Jerzego Kamasa. Jego aktorstwo było oszczędne, a jakże sugestywnie oddawało emocje postaci, które grał na scenie i przed filmową czy telewizyjną kamerą
„Chłodna twarz aktora, prawie nieruchoma, skąpo odmierzane uśmiechy i spojrzenia i nagle – choćby wtedy, kiedy po raz pierwszy pojawia się u panny Izabeli Starski – ogień w oczach, pożar dookoła. Zanim pojawi się na twarzy grymas goryczy i rozpaczy, piętno klęski, jest wybuch wściekłości, paroksyzm buntu, szaleństwo na nie” – pisała przed laty Teresa Krzemień o wyśmienitej grze Kamasa w jego najsławniejszej roli ekranowej: Stanisława Wokulskiego w serialu Ryszarda Bera "Lalka" według powieści Bolesława Prusa.

„Powściągliwość jest chyba istotnie zasadą mojego aktorstwa” – stwierdził kiedyś sam Jerzy Kamas. I tak jak mimo tej powściągliwości nie zamykał widzowi drzwi do wnętrza swoich bohaterów, tak dzięki niej nie przeistaczał się w nich totalnie, po trosze pozostając na scenie lub ekranie rozpoznawalnym z daleka, choćby po pociągłej twarzy, Jerzym Kamasem. Nie przypadkowo nadtytuł artykułu Teresy Krzemień brzmiał „Być sobą i grać”, gdyż trafiał w sedno techniki aktorskiej Kamasa, wypośrodkowanej między przeżywaniem i dystansem. „Miał doskonale opanowany warsztat. Był bardzo solidnym aktorem, myślącym, absolutnie świadomym środków, jakimi budował graną przez siebie postać” – mówi reżyser Janusz Majewski, który obsadził Kamasa m.in. w serialach "Królowa Bona" i "Siedlisko".

Zdaniem Jacka Korcellego, autora zdjęć do "Lalki", Kamas łączył tę świadomość swego aktorstwa ze znajomością prawideł kina. „Wiedział doskonale, jaki wpływ na odbiór filmu ma kompozycja kadru czy oświetlenie. Powiedział do mnie kiedyś: - Słuchaj, przecież Wokulski prawie nie schodzi z ekranu, widzom w końcu znuży się oglądanie jego twarzy. W tej scenie częściowo ukryj ją w półcieniu, w którym mój bohater być może w większym stopniu zaintryguje widzów niż wtedy, gdy jest niemal nieustannie wyraźnie widoczny, bo wyda im się jeszcze bardziej tajemniczy, nieodgadniony” – wspomina operator.


Fot. Romuland Pieńkowski/ Filmoteka Narodowa

Teatr przede wszystkim
Jerzy Kamas urodził się 8 lipca 1938 roku w Łodzi. W wieku 16 lat, pod wpływem wrażenia, jakie wywarła na nim sztuka Aleksandra OstrowskiegoNiewinni winowajcy”, postanowił zostać aktorem. W 1961 roku ukończył studia aktorskie w PWSTiF w Łodzi, ale na scenie debiutował wcześniej, w Teatrze Ziemi Łódzkiej, w „Kowalu, pieniądzach i gwiazdach” Jerzego Szaniawskiego.
Był głównie aktorem teatralnym, związanym m.in. z Teatrem im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Teatrem Narodowym w Warszawie i – aż 44 lata z – stołecznym Teatrem Ateneum.
Zagrał też z górą sto ról w Teatrze Telewizji.

Paradoksalnie, gdy w 1996 roku otrzymał na FPFF w Gdyni nagrodę za rolę w "Kratce"Pawła Łozińskiego, wyznał, że nie lubi kina, granie w filmach go nie cieszy i robi to tylko z próżności oraz dla pieniędzy. A przecież, począwszy od "Orła" Leonarda Buczkowskiego, z 1958 roku, a skończywszy na II serii serialu "Bez tajemnic" przed trzema laty, wystąpił w ponad 60 filmach i serialach, tworząc co najmniej kilka wybitnych kreacji. Należą do nich nie tylko role Wokulskiego w "Lalce" i Eugeniusza w "Kratce", ale także Daniela Ostrzeńskiego – brata Barbary – w "Nocach i dniach" Jerzego Antczaka, Romualda w "Dolinie Issy"Tadeusza Konwickiego, Adama – męża Róży – w "Cudzoziemce” Bera.

Jerzy Kamas otrzymał wiele nagród i odznaczeń państwowych. Zmarł 23 sierpnia w wieku 77 lat, po długiej chorobie nowotworowej. Spoczął na warszawskich Starych Powązkach, żegnany przez liczne grono przyjaciół. Bo, jak mówi Janusz Majewski, wbrew temu, co można by wnosić ze zdystansowanego aktorstwa Kamasa, był on człowiekiem, z którym się po prostu fajnie przebywało i pracowało, bo miał duże poczucie humoru.

Andrzej Bukowiecki / Magazyn Filmowy SFP 50/ 2015  10 grudnia 2015 16:28
Scroll