Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Mistrz Nikifor
W okresie Odwilży kręcono nie tylko dokumenty spod znaku „czarnej serii”. Kiedy powiało wolnością, na krynickim deptaku pojawili się ludzie z WFD, by sfilmować pewnego outsidera, o którym od niedawna zrobiło się głośno…
Nikifor Krynicki. Uważany za jednego z największych malarzy „naiwnych” wszech czasów. W tamtych latach nie bardzo było wiadomo, jak się naprawdę nazywał (Epifaniusz Drowniak, potomek Łemków z Nowosądecczyzny). Zaniedbany, zarośnięty, w podniszczonym cerowanym palcie, z kostropatą twarzą, biedny jak mysz kościelna. Nie miał nawet własnej metryki, co w PRL czyniło z niego „podejrzany element” i wyrzutka przodującego ustroju, narażając na nieustanne szykany stróżów praworządności.

 
"Mistrz Nikifor", zrzut z ekranu

Ledwie pisał, prawie nie mówił. Utrzymywał się z malowania obrazków. Był samoukiem. Malował na czym popadło: na tekturze, na wieczkach i dnach kartonów po papierosach. Żył górskim powietrzem, ogrzewał promieniami krynickiego słońca. Nie znajdywał zrozumienia dla swojej sztuki. Z pokorą znosił lekceważenie. Bronił się, jak umiał. Na przenośnym stoisku z własnymi akwarelami widniał przy nim taki oto napis: „Jestem artystą ludowym samoukiem, gdyż w dawnych latach nikt się mną nie interesował. Nazywam się Nikifor, czyli Matejko. Obrazki moje zostały ocenione przez Ministerstwo. Sprzedaję je bardzo tanio – w stosunku do ich wartości…”.

Dokumentalista z prawdziwego zdarzenia powie wam, że nie wolno zwlekać ze zdjęciami ani szczędzić taśmy filmowej, bo potem zostaje już tylko gorzki żal, że się czegoś bezcennego nie uwieczniło. Autentyku nic nie zastąpi. Nakręcony niemal pół wieku później Mój Nikifor w reżyserii Krzysztofa Krauzego (2004) jest dziełem biograficznym wielkiej urody, a Krystyna Feldman, przeistaczając się w tę legendarną postać, zagrała w nim rolę życia, ale każdą jego projekcję należałoby poprzedzić trwającym ledwie sześć minut pokazem Mistrza Nikifora (1956). Dlaczego nakręcono tak mało? Film musiał być barwny, a w tamtych czasach kolorowa taśma była u nas na wagę złota.

Kto zabiegał o to uwiecznienie? Inspiracja wyszła z Krakowa. Zachowany do dzisiaj scenariusz "Mistrza Nikifora" napisała Gabriela Banach. Realizacji podjął się Jan Łomnicki, przy udziale operatorów PKF – Henryka Makarewicza i Edwarda Bryły. Lapidarny komentarz złożony z parunastu zdań przeczytał zza ekranu Tadeusz Łomnicki.

Okno krynickiej księgarni, na szybie witryny napis „Przez kulturę do socjalizmu”. Krynica-Zdrój i istniejąca w jej cieniu Krynica Dolna, chata, dach nad głową malarza. Ze scenariusza: „Do okna podchodzi rozczochrana postać, niemożliwie zaniedbana, ale w krawatce na fontaź, artystycznej, i w czapeczce na głowie”.

Uzdrowisko, deptak, Dom Zdrojowy, Nowe Łazienki. Mistrz Nikifor z dawna wrósł w ten krajobraz, od lat jest jego cząstką, Krynica to on, a on to Krynica. Pewnego dnia świat go zauważył, dostrzegł fenomen jego istnienia. Opublikowany przed wojną w niszowym czasopiśmie tekst Jerzego Wolffa, powojenny artykuł Lucjana Kydryńskiego w „Przekroju” zatytułowany „Dzień powszedni Nikifora”. Udział w wystawach polskiej sztuki ludowej za granicą. I tysiące akwarel. Pracowity żywot artysty każdego dnia tworzącego „arcydzieła kompozycji i koloru, dokumenty absolutnego słuchu plastycznego, bezwzględnej »uczciwości prymitywu«”.

Dzisiaj, kiedy od tak dawna nie ma go wśród nas (1895-1968), ta skromniutka krótkometrażówka porusza serce, dając przejmujące świadectwo istnienia kogoś takiego. Na szczęście zostały po nim obrazy. Nabywali je, biorąc prosto z jego rąk, ci, którym zamarzyła się piękna jak wielobarwny motyl cząstka duszy urodzonego artysty, powieszona we własnych czterech ścianach – najwspanialsza pamiątka z pobytu w Krynicy.

„Mówią o tobie, żeś włóczęga
Mówią, że żebrak
Nieumiejący czytać i mówić.
Wiemy, że jesteś malarzem
Malarzem najpiękniejszych miast
I świata, którego nie ma…”.



Marek Hendrykowski / "Magazyn Filmowy SFP" 119-120/ 2021  1 stycznia 2022 21:20
Scroll