Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Zespół Osjan, lata 70. Jacek Ostaszewski, Tomasz Hołuj, Marek Jackowski
fot. Lesław Saga/East News
Jacek Ostaszewski: cisza i dźwięk
Osjan, zespół utworzony przez Jacka Ostaszewskiego, Marka Jackowskiego i Tomasza Hołuja jesienią 1971 roku, to dla mnie jedna z najważniejszych formacji muzycznych.
Dźwięki „Księgi deszczu”, które usłyszałem w Piwnicy pod Baranami grubo po północy, już po spektaklu trupy Piotra Skrzyneckiego, gdy większość słuchaczy schroniła się w barze, brzmią mi często w uszach do dnia dzisiejszego. I elementy ciszy między dźwiękami, nie mniej ważne, wszak cisza potrafi nieraz krzyczeć – jak śpiewali kiedyś bracia Andrzej i Jacek Zielińscy, również bywalcy krakowskiego kabaretu.

Wiele razy byłem na koncertach – a właściwie muzycznych spektaklach – Osjana, granych w różnych konfiguracjach personalnych, m.in. z Milo Kurtisem, Radosławem Nowakowskim, Wojciechem Waglewskim, Jorgosem Skoliasem i Antymosem Apostolisem. Szczególnie w pamięci utkwiły mi dwa: we wrocławskim Pałacyku, gdzie trafiłem podczas wojskowej przepustki w mundurze podchorążego i z butelką wina za pazuchą (dość egzotyczny to musiał być widok na pełnym skupienia muzycznym misterium), oraz w krakowskich Krzysztoforach, gdzie w ramach Zaduszek Jazzowych zespół grał ze słynnym amerykańskim trębaczem Donem Cherrym (słynne wykonanie „Malinye” z fantastycznym wokalem Ostaszewskiego).    

Jacek Ostaszewski zaczynał jako kontrabasista w krakowskim zespole Jazz Darings, gdzie grał m.in. z Tomaszem Stańką i Adamem Makowiczem. Blisko współpracował z Krzysztofem Komedą, który często gościł w Piwnicy pod Baranami. Był wziętym kontrabasistą, czego dowodem wiele znakomitych płyt z pamiętnej serii „Polish Jazz”, m.in.: „Andrzej Trzaskowski Quintet” (1965), „Heart” Tria Włodzimierza Nahornego (1967) czy „Ten + Eight” Kwintetu Andrzeja Kurylewicza (1968). W 1969 roku związał się z Markiem Grechutą i jego Anawą, gdzie grał nie tylko na kontrabasie, ale i na flecie (pamiętne solo w „Korowodzie”). Tam spotkał się z gitarzystą Markiem Jackowskim, z którym dwa lata później utworzyli Osjan. 

Jako kompozytor muzyki filmowej Ostaszewski zadebiutował partyturą do "Młyna" (1971) Mirosława Kijowicza. Wcześniej do jego animacji muzykę pisali Krzysztof Komeda i Tomasz Stańko. Ostaszewski szybko znalazł wspólny język z Kijowiczem, czego dowodem znakomite ścieżki dźwiękowe do jego kolejnych przypowiastek filozoficznych: "Magnolii" (1972) i "Różdżki" (1976). Fantastycznie ilustrował, a właściwie nie tylko ilustrował, a prowadził wręcz – wspólnie z plastyką – narrację w malarskich animacjach Witolda Giersza ("Pożar", 1975) i Piotra Szpakowicza ("Róża", 1973; "Mimoza", 1973; "Jemioła", 1973; "Dwoje", 1975; "Nadzieja", 1980). Z filmowych fabuł warto wspomnieć m.in.:  "Światło odbite" (1989) Andrzeja Titkowa, "Enaka" (1992) Sławomira Idziaka, "Polską śmierć" (1994) Waldemara Krzystka, serial Janusza Zaorskiego"Punkt widzenia" (1980) oraz "Trzy kolory. Niebieski" (1993) Krzysztofa Kieślowskiego, gdzie pojawił się na chwilę w kadrze, wykonując na flecie przepiękną muzykę Zbigniewa Preisnera. W teatrze znalazł bratnią duszę w osobie Krystiana Lupy, tworząc partytury do jego najlepszych spektakli, m.in.: „Kalkwerku” (1992), „Lunatyków” (1995) oraz „Mistrza i Małgorzaty” (2002).

W wywiadzie dla pisma „Teatr”, na pytanie Daniela Cichego o wolność w sztuce, Ostaszewski odpowiedział: „Wolność bez ograniczeń nic nie znaczy. Takie też musi być podejście kompozytora. Materiał muzyczny nas ogranicza, ale jeśli czujemy się w nim swobodnie, jesteśmy wolni. Wolność jest więc bardziej stanem umysłu niż konkretnym uwarunkowaniem. Język tworzy dychotomię, ale w życiu może współistnieć jedno i drugie. Umieć znaleźć się wśród reguł bez poczucia, że jesteśmy związani gorsetem zasad, to cała sztuka. A z chwilą, gdy czujemy, że ów gorset jest zbyt ciasny, jak awangardowi twórcy, musimy coś przełamywać. Naturalnie – tworząc nowe reguły”.


Jerzy Armata / Magazyn Filmowy SFP 34/2014  24 lipca 2014 12:29
Scroll