PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  15.06.2013
Z Rachel Leah Jones, autorką prezentowanego na Krakowskim Festiwalu Filmowym dokumentu "Gypsy Davy" o miłości, flamenco i trudnych relacjach z ojcem rozmawia Rafał Pawłowski.

Portalfilmowy.pl: Wśród wielu dokumentalnych zdjęć w pani filmie moją uwagę zwróciła sekwencja farbowania włosów. To są ujęcia z czasów, gdy była pani nastolatką. Kiedy zrodziła się ta myśl, by skierować kamerę na siebie?

Rachel Leah Jones: Pierwszą kamerę otrzymałam od mojego dziadka, gdy miałam 15 lat. I wtedy zaczęłam kręcić wszystko, co się działo wokół mnie. Spodobało mi się na tyle, że zostałam filmowcem.

Rachel Leah Jones, fot. KFF

PF: A kiedy postanowiła pani za użyć kamery i filmu do nawiązania relacji z ojcem, który zostawił pani matkę i panią w dzieciństwie?

RLJ: Ten pomysł narodził się, gdy byłam w szkole filmowej. To był pierwszy film, którego realizację wówczas zaczęłam. Jednak prace trwały na tyle długo, że po drodze zdążyłam skończyć kilka innych. Powodem kręcenia "Gypsy Davy" było to, że miałam w rękach naprawdę świetną historię. Ale prawdą jest, że mając 30 lat nie wiedziałam zbyt wiele o moim ojcu i miałam nadzieję, że dzięki temu uda mi się go poznać.

PF: Jak pani ojciec zareagował na ten pomysł?

RLJ: Ojcu bardzo się spodobało, że chcę nakręcić o nim film. Szczególnie przypadła mu do gustu koncepcja opowiedzenia o nim jako o człowieku, który sam się stworzył. Chodził i opowiadał znajomym, że jest dumny z tego, że córka kręci o nim film. Inna sprawa czy podoba mu się efekt końcowy. Prace nad filmem trwały dziesięć lat i dziś, kiedy już powstał, wróciliśmy do normalnego życia. Jesteśmy oczywiście o wiele bliżej siebie, ale wciąż jest przed nami wiele pracy, ale teraz już nie ma tego pretekstu, jakim był film.

PF: W "Gypsy Davy" namawia pani do zwierzeń pięć byłych partnerek ojca. Którą z nich było najtrudniej przekonać do udziału w tym projekcie?

RLJ: W filmie pojawiają się wszystkie kobiety, które były związane z moim ojcem. Wszystkie „główne”, które były matkami jego dzieci, bo pewnie istniały też jakieś inne, mniej ważne. On nigdy nie był sam od kiedy skończył 16 lat. Teraz ma 72. Teoretycznie najbardziej dostępną osobą była moja matka, która bez problemu zgodziła się na udział w filmie. Jednak w trakcie pracy musiałam z nią w jakiś sposób walczyć, przekonywać ją do pewnych rzeczy. Natomiast mi osobiście najtrudniej było rozmawiać z Marią, bo czułam, że jestem przedstawicielem tej rodziny, która powinna zapłacić jakąś cenę za jej historię.



PF: Widziały skończony film? Jak go przyjęły?

RLJ: Wszystkie widziały film i nie zdarzyło się na szczęście, by któraś z nich przestała się do mnie odzywać. Miały oczywiście swoje zastrzeżenia, ale to nie było nic, co przełożyłoby się nasze relacje. Wydaje mi się, że każda z nich poczuła pewien rodzaj ulgi oglądając tę historię. Zobaczyły, że nie są samotne ze swoją krzywdą, lecz stanowią część większej całości. Gdyby każdy patrzył tylko na swoją historię, to nie zobaczyłby pełnego obrazu.

PF: Ważną rolę w pani filmie pełni oczywiście grane przez pani ojca flamenco. Jaki jest pani stosunek do tej muzyki i czy zmienił się on pod wpływem filmu?

RLJ: Jak byłam dzieckiem to nienawidziłam tej muzyki, a dziś ją uwielbiam. Zrozumiałam, że jeśli na jednej szali położyć wszystkie grzechy mojego ojca, a na drugiej muzykę, którą tworzy to ona je w pewien sposób równoważy. 

PF: Bohaterki swojego dokumentu pyta pani o to, czy wierzyły, że pani ojciec jest tym jedynym. A czy pani wierzy w „miłość na całe życie”?

RLJ: Myślę, że to nie kwestia wiary w miłość, tylko chęci by życie toczyło się cały czas tak, jak w tym momencie gdy jesteśmy szczęśliwi. Dużo ciekawszym pytaniem jest, czy mój ojciec wierzył w to, że każda z tych kobiet jest tą jedyną. Z każdą z nich ma dziecko. I jest jedynym, który przez całe życie zmienia pieluchy. Myślę, że on po prostu „musi kochać”.


Rafał Pawłowski
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  15.06.2013
Zobacz również
Gary Oldman powraca do reżyserowania
Eddie Redmayne w roli Stephena Hawkinga
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll