Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Pawłem Pawlikowskim, reżyserem „Kobiety z Piątej Dzielnicy” oraz z Joanną Kulig, odtwórczynią roli Anny, rozmawia Marcin Zawiśliński.
PortalFilmowy.pl: Co było frapującego w powieści Douglasa Kennedy’ego "Kobieta z Piątej Dzielnicy", że zdecydował się pan nakręcić film na jej podstawie?
Reżyser i aktorka na planie "Kobiety z Piątej Dzielnicy", fot. mat. prasowe
Paweł Pawlikowski: Ten thriller przysłały mi dwie francuskie producentki. A ja wówczas borykałem się z filmem o człowieku, który jest poważnie chory. Miała w nim zagrać Emily Watson. Przeczytałem książkę Kennedy’ego i uświadomiłem sobie, że to jest znakomity materiał właśnie do pokazania choroby psychicznej człowieka, ale nie wprost. Pisząc scenariusz wyrzuciłem z tej powieści niektóre wątki kryminalne – trupy, policję i inne - i całość przerobiłem na psychodramę.
PF: Głównym bohaterem jest amerykański pisarz i profesor literatury. Kim w zasadzie jest? Pechowcem? Nieudacznikiem? Mordercą?
PP: To mężczyzna, który tonie. Chcąc się ratować, łapie się kobiet. Wszystko w tym filmie dzieje się w jego głowie. Chce być twórcą, chociaż nie wiadomo, czy umie tworzyć. Chce być kochany, ale nie wiadomo, czy potrafi kochać. Chce być dobrym ojcem, ale kiedy był potrzebny, nie było go. Podobnie jak wielu ludzi we współczesnym świecie. Chcą mieć wszystko, a równocześnie wszystko im się rozłazi…
PF: W filmie występują dwie gwiazdy światowego kina, Ethan Hawke i Kristin Scott Thomas. Skąd taki wybór?
PP: Lubię pracować z silnymi osobowościami. Kristin Scott Thomas ma właśnie taką osobowość. Znakomicie pasowała do roli femme fatale. Ethan też świetnie pasował do mojego bohatera filmowego, profesora literatury, bo jest aktorem w typie intelektualnym. Zresztą, sam napisał dwie powieści. Poza tym ma w sobie jeszcze coś z młodzieńca, łatwo wzbudza sympatię, a na tym bardzo mi zależało. Tym bardziej, że w trakcie filmu ta postać staje się coraz bardziej podejrzana i dwuznaczna, a ja chciałem, żeby widzowie jakoś się z nią utożsamiali. Niewielu jest takich aktorów, którzy mają w sobie naturalny autentyzm. Ethan go ma.
PF: W filmie pojawia się postać Anny, dziewczyny z Polski, swoistego anioła stróża bohatera. Tej postaci nie ma w powieści. Paweł Pawlikowski napisał ją z myślą o pani…
Joanna Kulig: Pewnego dnia dostałam od niego maila z pytaniem, co teraz robię. Odpowiedziałam, że właśnie przygotowuję się do filmu Małgorzaty Szumowskiej "Sponsoring". Na co on, czy nie chciałabym zagrać u niego razem z Ethanem Hawkiem i Kristin Scott Thomas.
PF: Jaka była pani pierwsza reakcja? Jak się współpracowało z tak wybitną parą aktorów?
JK: Byłam w szoku, ale zaraz przypomniałam sobie rozmowę z Krzysztofem Globiszem, który był moim profesorem w krakowskiej szkole teatralnej. Kiedy przyszłam do Teatru Starego od razu na wstępie powiedział mi, że tutaj nie jest już moim pedagogiem. Wychodzimy na scenę i pracujemy razem po partnersku. Z Ethanem Hawkiem było identycznie. Świetnie mi się z nim grało. Był taki wyluzowany, normalny, nie gwiazdorzył. Z Kristin Scott Thomas nie miałam wspólnych scen.
PF: Gra tu pani, w większości, po francusku. To trudne dla cudzoziemca. Znała pani wcześniej ten język?
JK: Prawie nie. Tak na poważnie zaczęłam się go uczyć dopiero na potrzeby tego filmu. Pojechałam też na kilkumiesięczny kurs językowy do Francji. Dlatego potem było mi również łatwiej zagrać u Małgorzaty Szumowskiej.
PF: W filmie Anna śpiewa po polsku piosenkę z repertuaru Ewy Demarczyk „Tomaszów”. Dlaczego wybrał pan akurat ten utwór?
PP: Zawsze chodził mi po głowie. Dla mnie, osoby mieszkającej od lat za granicą, to była taka nuta nostalgii za straconym światem.
JK: Tę scenę kręciliśmy na dachu hotelu kilkanaście razy w przerwach między padającym deszczem. Co chwila całowałam się z Ethanem i śpiewałam mu tę piosenkę. Wbrew pozorom było to dla mnie bardzo trudne zadanie.
PP: Ta scena to serce filmu.
JK: Pamiętam też, jak puściliśmy Etanowi wideo z tą piosenką w oryginalnym wykonaniu Ewy Demarczyk. Patrzył na nią jak na grecką boginię. Był zachwycony.
PF: "Kobieta z Piątej Dzielnicy" to także trzeci film, jaki zrealizował pan z polskim operatorem Ryszardem Lenczewskim. Jak zaczęła się wasza współpraca?
PP: Przez przypadek. Kilka lat temu realizowałem w Warszawie fragment filmu. Potrzebowałem wówczas operatora, który szybko zrobiłby kilka dokrętek, a on był akurat wolny. Dokrętki zajęły nam dwa dni. Świetnie nam się współpracowało. Poczułem komfort, że znalazłem faceta, który myśli dokładnie tak jak ja, a równocześnie posiada bardzo silną osobowość. Zacząłem go angażować do kolejnych moich projektów filmowych.
PF: Nad czym Pan teraz pracuje?
PP: Teraz będę kręcił film w Polsce, ale na razie nie chciałbym jeszcze zdradzać żadnych szczegółów.
PortalFilmowy.pl: Co było frapującego w powieści Douglasa Kennedy’ego "Kobieta z Piątej Dzielnicy", że zdecydował się pan nakręcić film na jej podstawie?
Reżyser i aktorka na planie "Kobiety z Piątej Dzielnicy", fot. mat. prasowe
Paweł Pawlikowski: Ten thriller przysłały mi dwie francuskie producentki. A ja wówczas borykałem się z filmem o człowieku, który jest poważnie chory. Miała w nim zagrać Emily Watson. Przeczytałem książkę Kennedy’ego i uświadomiłem sobie, że to jest znakomity materiał właśnie do pokazania choroby psychicznej człowieka, ale nie wprost. Pisząc scenariusz wyrzuciłem z tej powieści niektóre wątki kryminalne – trupy, policję i inne - i całość przerobiłem na psychodramę.
PF: Głównym bohaterem jest amerykański pisarz i profesor literatury. Kim w zasadzie jest? Pechowcem? Nieudacznikiem? Mordercą?
PP: To mężczyzna, który tonie. Chcąc się ratować, łapie się kobiet. Wszystko w tym filmie dzieje się w jego głowie. Chce być twórcą, chociaż nie wiadomo, czy umie tworzyć. Chce być kochany, ale nie wiadomo, czy potrafi kochać. Chce być dobrym ojcem, ale kiedy był potrzebny, nie było go. Podobnie jak wielu ludzi we współczesnym świecie. Chcą mieć wszystko, a równocześnie wszystko im się rozłazi…
PF: W filmie występują dwie gwiazdy światowego kina, Ethan Hawke i Kristin Scott Thomas. Skąd taki wybór?
PP: Lubię pracować z silnymi osobowościami. Kristin Scott Thomas ma właśnie taką osobowość. Znakomicie pasowała do roli femme fatale. Ethan też świetnie pasował do mojego bohatera filmowego, profesora literatury, bo jest aktorem w typie intelektualnym. Zresztą, sam napisał dwie powieści. Poza tym ma w sobie jeszcze coś z młodzieńca, łatwo wzbudza sympatię, a na tym bardzo mi zależało. Tym bardziej, że w trakcie filmu ta postać staje się coraz bardziej podejrzana i dwuznaczna, a ja chciałem, żeby widzowie jakoś się z nią utożsamiali. Niewielu jest takich aktorów, którzy mają w sobie naturalny autentyzm. Ethan go ma.
PF: W filmie pojawia się postać Anny, dziewczyny z Polski, swoistego anioła stróża bohatera. Tej postaci nie ma w powieści. Paweł Pawlikowski napisał ją z myślą o pani…
Joanna Kulig: Pewnego dnia dostałam od niego maila z pytaniem, co teraz robię. Odpowiedziałam, że właśnie przygotowuję się do filmu Małgorzaty Szumowskiej "Sponsoring". Na co on, czy nie chciałabym zagrać u niego razem z Ethanem Hawkiem i Kristin Scott Thomas.
PF: Jaka była pani pierwsza reakcja? Jak się współpracowało z tak wybitną parą aktorów?
JK: Byłam w szoku, ale zaraz przypomniałam sobie rozmowę z Krzysztofem Globiszem, który był moim profesorem w krakowskiej szkole teatralnej. Kiedy przyszłam do Teatru Starego od razu na wstępie powiedział mi, że tutaj nie jest już moim pedagogiem. Wychodzimy na scenę i pracujemy razem po partnersku. Z Ethanem Hawkiem było identycznie. Świetnie mi się z nim grało. Był taki wyluzowany, normalny, nie gwiazdorzył. Z Kristin Scott Thomas nie miałam wspólnych scen.
PF: Gra tu pani, w większości, po francusku. To trudne dla cudzoziemca. Znała pani wcześniej ten język?
JK: Prawie nie. Tak na poważnie zaczęłam się go uczyć dopiero na potrzeby tego filmu. Pojechałam też na kilkumiesięczny kurs językowy do Francji. Dlatego potem było mi również łatwiej zagrać u Małgorzaty Szumowskiej.
PF: W filmie Anna śpiewa po polsku piosenkę z repertuaru Ewy Demarczyk „Tomaszów”. Dlaczego wybrał pan akurat ten utwór?
PP: Zawsze chodził mi po głowie. Dla mnie, osoby mieszkającej od lat za granicą, to była taka nuta nostalgii za straconym światem.
JK: Tę scenę kręciliśmy na dachu hotelu kilkanaście razy w przerwach między padającym deszczem. Co chwila całowałam się z Ethanem i śpiewałam mu tę piosenkę. Wbrew pozorom było to dla mnie bardzo trudne zadanie.
PP: Ta scena to serce filmu.
JK: Pamiętam też, jak puściliśmy Etanowi wideo z tą piosenką w oryginalnym wykonaniu Ewy Demarczyk. Patrzył na nią jak na grecką boginię. Był zachwycony.
PF: "Kobieta z Piątej Dzielnicy" to także trzeci film, jaki zrealizował pan z polskim operatorem Ryszardem Lenczewskim. Jak zaczęła się wasza współpraca?
PP: Przez przypadek. Kilka lat temu realizowałem w Warszawie fragment filmu. Potrzebowałem wówczas operatora, który szybko zrobiłby kilka dokrętek, a on był akurat wolny. Dokrętki zajęły nam dwa dni. Świetnie nam się współpracowało. Poczułem komfort, że znalazłem faceta, który myśli dokładnie tak jak ja, a równocześnie posiada bardzo silną osobowość. Zacząłem go angażować do kolejnych moich projektów filmowych.
PF: Nad czym Pan teraz pracuje?
PP: Teraz będę kręcił film w Polsce, ale na razie nie chciałbym jeszcze zdradzać żadnych szczegółów.
Marcin Zawiśliński
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 25.09.2012
Kino Iluzjon wraca na Narbutta
Pawlikowski o roli dla Joanny Kulig
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024