PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Jak wygrać Oscara lub statuetkę BAFTA, jeżeli nie mieszka się w Hollywood? Dobry film to dopiero początek drogi w wyścigu o najgłośniejsze światowe nagrody naszej branży. W Londynie zebrali się ludzie, którzy wiedzą o tej ścieżce najwięcej. Rąbka tajemnicy uchylili w czasie panelu branżowego "Building a Successful Awards Campaign". "Idzie" dają duże szanse w tej "grze".
Pod batutą dyrektor Londyńskiego Festiwalu Filmowego Clare Stewart i "The Hollywood Reporter" o tym co zrobić i o czym pamiętać, by na półce stanęło wymarzone złoto rozmawiali: Carola Ash - koordynująca działania Amerykańskiej Akademii Filmowej w Europie, Liz Miller - brytyjska guru jeżeli chodzi o doświadczenie i wiedzę w kwestii oscarowej promocji, na co dzień związana z Premier Communications, Jamie Schwartz - szef międzynarodowego marketingu z The Weinstein Company oraz Jon Rushton - dyrektor PRu w Artificial Eye i Curzon World (brytyjski dystrybutor "Idy"). Ta grupa ludzi pracowała m.in. przy takich filmach jak "Angielski pacjent", "Kapitan Phillips", "Zniewolony. 12 Years a Slave", "Co jest grane, Davis?", "Kraina lodu", ale też "Rozstanie" czy "Miłość". Strategie "nagrodowe" nie mają dla nich tajemnic, zjedli na nich swoje zęby.

Od czego zaczynają i na co zwracają uwagę? O czym powinni pamiętać producenci, dystrybutorzy i filmowcy, gdy podejmują decyzję o przystąpieniu do najtrudniejszego wyścigu w świecie kina? Kto i co robi w tej grze? - Amerykańska Akademia Filmowa nie namawia żadnego ze swoich członków do głosowania na konkretny tytuł, ale zachęca ich do oglądania tak wielu filmów, jak to tylko możliwe - tak, by mogli dokonywać własnych ocen -  kulisy swojej pracy przedstawiała Carola Ash, która dba o kontakt z europejskimi, a w szczególności z londyńskimi członkami AMPAS. - W Londynie ciągle ich przybywa. Wielu z nich, około 50 proc., jest równocześnie członkami BAFTA - kontynuowała, podkreślając, że jedną z najważniejszych rzeczy na jej liście obowiązków jest organizacja kinowych seansów filmów, które mogą ubiegać się o nagrody. - Ale samo obejrzenie filmu na dużym ekranie to dla Akademików często za mało. Lubią spotykać się z autorami i to nie tylko z reżyserem, aktorami, ale też ze scenografami, kostiumologami. Najtrudniej, oczywiście, organizować pokazy filmów zagranicznych.


Uczestnicy debaty, fot. D. Romanowska

O uwagę członków obu Akademii trzeba walczyć w odpowiednim czasie - innym dla obrazów anglojęzycznych, innym dla produkcji zagranicznych. - Gdy po obejrzeniu jakiegoś filmu widzimy w nim kandydata do nagród, od razu zaczynamy budowę strategii - od samego początku trzeba dobrze rozłożyć akcenty pomiędzy zapowiedzią tytułu, jego festiwalową premierą -  to zresztą znakomite platformy startowe, premierą kinową i samą kampanią nagrodową. Konieczna jest współpraca ze wszystkimi dystrybutorami, dopilnowanie wszelkich terminów i wymogów regulaminowych obu Akademii - mówił Jamie Schwartz. - Te wszystkie wydarzenia sprawiają, że o filmie będzie się mówiło, a to podstawa. Jednocześnie w The Weinstein Company nie chcemy bombardować Akademików mailami. Staramy się budzić zainteresowanie w inny sposób - m.in. sesjami Q&A czy pokazami eventowymi. Film cały czas musi być "gorący". Ta "rozmowa" nie może ustawać. To trudne, szczególnie przy tak dużej konkurencji, dlatego trzeba zacząć od zbudowania przemyślanej mapy kluczowych terminów i wydarzeń. - Chyba w żadnej innej branży tak intensywna kampania nie trwa aż sześciu miesięcy - dodawała dyrektor Londyńskiego Festiwalu Filmowego. - W przypadku Oscarów wyścig rozpoczynają festiwale w Wenecji i Toronto.

Nie ma jednej recepty na udaną kampanię. Każda strategia musi być dostosowana do filmu. - Inaczej wygląda sprawa w przypadku filmów nieanglojęzycznych - wtrącał Jon Rushton. - Tu kampania zaczyna się już około marca lub kwietnia, co dla anglojęzycznej produkcji byłoby wręcz samobójstwem. Potem staramy się już tylko przypominać o konkretnym tytule około stycznia. W przypadku kategorii Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego Akademicy biorą pod uwagę cały rok, a nie tylko ostatnie miesiące. 

- Rozłożenie czasowe zagranicznych filmów jest inne - zgodził się Schwartz. - Z drugiej strony są ich tysiące, a tylko niewielu udaje się faktycznie przebić i wejść do kin poza swoim krajem, a tym bardziej trafić do angielskiego box office. Te wyniki trochę pomagają w zwróceniu uwagi na dany tytuł. Te, którym się udało podbić serca widzów, często trafiają na skrócone listy oscarowe. Wokół zagranicznych produkcji można też nieco inaczej budować całą strategię - np. rozsyłania płyt DVD do Akademików. Zdarzało się nam, że wysyłaliśmy im wcześniej przygotowane dystrybucyjnie DVD, a także po kilka tytułów jednocześnie, w pakiecie. To pomaga też przy aspekcie finansowym promocji i cięciu kosztów.


"Ida", mat. dystrybutora

- Jeżeli chodzi o aspekt finansowy, choć nie tylko, naprawdę istotna jest data premiery - uzupełniała Liz Miller. - Nie ma zbyt wielkiego sensu wypuszczanie filmu poza sezonem nagrodowym. O nawet najwspanialszym tytule Akademicy zapomną do czasu głosowania. Poza tym tańsze jest budowanie jednej kampanii, niż dwóch - premierowej i nagrodowej. Twórców również o wiele trudniej przekonać do udziału w tej drugiej. Nie lubią tego. Przy utrzymywaniu zainteresowania produkcją, a także przy budowaniu budżetu, warto uwzględniać festiwale. Bez specjalnie dużych kosztów dodatkowych można w ich ramach organizować czerwone dywany, spotkania z autorami i "rozmowa" trwa.  - Chodzi tu nie tylko o gwiazdy. Pomocne jest też danie miejsca młodym talentom - dodała Clare Stwart. Na Londyńskim Festiwalu Filmowym od lat organizowane są tzw. Afternoon Teas, w czasie których mniej znani artyści, często debiutanci - spotykają się z dziennikarzami.

- Zawsze jest to praca zbiorowa, współpraca pomiędzy różnymi grupami związanymi z tytułem - dodał Rushton. - Ja nie boję się być nachalna - podkreślała Liz Miller. - Dlatego jestem wynajmowana przez dystrybutorów, czasem producentów. Pomagam przy kampaniach nagrodowych. Robię to, czego Jamie robić nie chce: bombarduję informacjami. Robię wszystko, by Akademicy obejrzeli filmy w dobrych warunkach, na dużym ekranie. Podejrzewam, że wynajmują mnie, ponieważ wielu z nich znam, i chcę, szczerze, by każdy z filmów wygrał, zdobył swoje złoto. Trochę ironizuję, ale to najbardziej niesprawiedliwy konkurs świata.

Paneliści zwrócili również uwagę na fakt, że inaczej wyglądają kampanie w USA, inaczej w Europie. - W USA czasami ma się poczucie, jakby pracowało się przy kampanii politycznej, a nie filmowej - przyznał Schwartz. - Kampanie amerykańskie są bardziej agresywne, proaktywne. W Europie, w Wielkiej Brytanii jest więcej kurtuazji, grzeczności. - Z drugiej jednak strony członkowie BAFTA bardzo dokładnie przyglądają się członkom Amerykańskiej Akademii Filmowej - wtrąciła Miller. - Nie chcą popełnić błędu. Rzadko się różnią. Zdarzyło się tak przy dokumentach  "Scena zbrodni", który zdobył statuetkę BAFTA i "O krok od sławy" nagrodzonego Oscarem. To jednak wyjątki. Wyścig o nagrody to globalna sprawa, robimy globalne kampanie. Wielkie filmy powinny przemawiać do wszystkich, nie tylko do lokalnej społeczności. Świat staje się coraz mniejszy.

W takim kontekście nie można było nie zapytać o to, jak eksperci widzą szanse "Idy", filmu, który rok temu wygrał Londyński Festiwal Filmowy. - O Pawła Pawlikowskiego i "Idę" za bardzo bym się nie martwiła - odpowiadała Liz Miller. - Wszyscy wiemy kim jest Paweł Pawlikowski. Od dawna żył między nami. "Ida" jest na radarze u wszystkich!

Dagmara Romanowska
Korespondencja z Londynu
Ostatnia aktualizacja:  11.10.2014
Zobacz również
fot. Dagmara Romanowska
Programy ministra kultury ogłoszone
Co pokażemy na targach w Cannes?
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll